GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE

Oświadczenie

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!



Mój stary blog - Karia18

INFORMACJA:

Nowe posty pojawiają się rano, między 7-9!
Aby nie ominąć żadnej notki zapraszam do śledzenia mnie na FB i Instagramie i Tik Toku.

Uprzejmie proszę o klikanie w reklamy! Was to nic nie kosztuje, a ja zbieram na lepszy aparat :)

Moja grupa na FB o wygranej walce z anoreksją: Klik! oraz grupa dla osób zmagających się z ŁZS: Klik

Ceneo.pl

Bielenda

zdrowie

poniedziałek, 28 lutego 2022

2865. Przesyłka z Revers Cosmetics!

 Witajcie!

Dziś post radości pełen.

Oto co do mnie dotarło do testów z Revers Cosmetics:



I w szczególe.





Nie ukrywam, że taka paczka spowodowała ogromny uciech na mojej twarzy i sprawiła, że cały dzień stał się lepszy!

Na pierwszy test idzie puder ryżowy - moja tłusta cera z chęcią się nim otuli - oraz mydełko do brwi.

Na koniec będzie malowanie paznokci lakierem oraz tuszowanie rzęs.

Dziękuję jeszcze raz Revers Cosmetics za zacną przesyłkę!

A Wy co ostatnio fajnego dostaliście?

Kathy Leonia

czwartek, 24 lutego 2022

2864. Clinique Clarifying Lotion 2 delikatny płyn złuszczający

 Witajcie!

Dziś czas na skóry oczyszczenie.

Będę mówić o Clinique Clarifying Lotion 2 delikatny płyn złuszczający. 

Słowo od producenta: "Delikatny płyn złuszczający. Oczyszcza z zanieczyszczeń i łuszczącego się naskórka pozostawiając efekt delikatnej i pełnej blasku skóry. Płyn złuszczający zmniejsza widoczność porów. Skóra łatwiej przyjmuje produkty nawilżające i staje się bardziej odporna na działanie środowiska zewnętrznego. Staje zdrowsza i młodsza. Produkt przeformułowany przez dermatologów, aby był bardziej komfortowy i nie wysuszał skóry."

Produkt w okazałości:





Od producenta:





Otworek:



Na dłoni:


Szczegóły:

Cena i dostępnośćprodukt znalazłam w kalendarzu adwentowym Clinique. Normalnie jego cena to ok. 170 zł za pełen wymiar (400 ml).  Coś podobnego i zdecydowanie tańszego znaleźć tu: Klik!
Zapach: alkoholowo-bimbrowniczy.
Konsystencja: płynna.
Opakowanie i pojemność: opakowanie plastikowe, przezroczyste, w tonacji jasno-fioletowej, z białymi napisami od producenta. Pojemność mojej miniaturki: 50 ml.
Wydajność: dobre. Takie opakowanie starczy nam na kilka tygodni używania.

Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, że to moja pierwsza styczność z tym jakże sławnym tonikiem od Clinique. Chyba nie ma Influencerki beauty, która by owego gagatka nie polecała. Że cudowny, że genialny, że działa cuda na tłustej skórze buzi. Jako że sama takowy typ skóry posiadam, to nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że i dla mnie będzie to specyfik idealny. Cóż, niestety tak nie było. Jakie to doprawdy szczęście, iż nie kupiłam jego pełnej wersji, tylko przetestowałam miniaturkę z kalendarza adwentowego... Czemu? Ano temu, że produkt nie dość, że okropnie śmierdzi tanim bimbrem pędzonym gdzieś w piwnicy po ciemku, to jeszcze nie robi tego, co powinien. Zgodnie z obietnicami producenta, liczyłam bowiem na delikatny efekt złuszczenia, zwężenie porów, ograniczenie produkcji sebum na skórze. Zamiast tego, dostałam kujący w nozdrza podejrzany wywar spirytuso-podobny, co działa na podobnej zasadzie, co płyn dezynfekujący do rąk. Coś tam odkazi, coś tam oczyści, coś tam poszczypie. Ale na pewno nie jest to łagodna pielęgnacja, delikatna dla naskórka... Bezpośrednio po użyciu toniku mam wrażenie, że moja buzia robi się ściągnięta i nieszczęśliwa, jak ryba pozbawiona wody albo pies bez ogona. Jeśli stosuję specyfik kilka razy z rzędu, pojawiają się także małe zaczerwienienia i uczucie wysuszenia. A to chyba tak nie miało wyglądać panie producencie... Dlatego też, uważam że tonik z Clinique nie jest warty swojej ceny regularnej i doprawdy nie wiem, skąd tyle pozytywnych opinii na temat mazidła w środowisku Influencerskim. Ja ewidentnie tegoż mazidła nie polecam i zdecydowanie wolę sięgnąć po coś z niższej półki cenowej, a bardziej przyjaznego skórze, jak np. to cudo: Klik!.
Ocena: 2/5

Miałyście?

Kathy Leonia

środa, 23 lutego 2022

2863. Paznokcie na dziś, cz. 109

 Witajcie!

Dziś szponów czas.

Oto jak wyglądały w ostatnim czasie:









Użyte produkty:



od lewej: Neess odtłuszczacz do paznokci; Limegirl baza pod lakier hybrydowy; Limegirl lakier hybrydowy nr 005; Indigo Nails lakier hybrydowy kolekcja Natalii Siwiec Crazy in Love; Indigo Nails lakier hybrydowy Glitter Silver Cha Cha; Niuqi lakier hybrydowy Nude 1; Limegirl top coat na lakier hybrydowy.
dodatkowo: patyczek do robienia kropek

Jak powyższe pazurki powstały?

Ano najpierw zmatowiłam płytkę paznokcia odtłuszczaczem z Neess, po czym nałożyłam bazę z Limegirl i utwardziłam ją 60 sekund w lampie UV.

Kolejnym krokiem było to, że na wybrane dwa paznokcie nałożyłam dwie warstwy różowego lakieru z Limegirl (każda warstwa osobno utwardzona w lampie). Na inne dwa szpony poszła klasyczna czerwień od Indigo Nails, a jeden pazur został pokryty bladoróżowym akcentem od Niuqi (utwardzony w lampie UV 60 sekund). 

Jako dodatki ozdobne zostały użyte wodne naklejki od BeautyBigBang oraz srebrne kropeczki robione patyczkiem.

Wszystko następnie pokryłam top coat i utwardziłam w lampie UV 60 sekund.

Myślę, że efekt końcowy wyszedł przyjemnie, a całość zdobienia trzymała mi się ok. dwa tygodnie.

A Wy co dziś macie na paznokciach?

Kathy Leonia

wtorek, 22 lutego 2022

2862. Green Pharmacy Hair Care Chamomile & Linseed Oil szampon oczyszczający do włosów farbowanych i po balejażu

 Witajcie!

Dziś czas na włosków mycie.

Będę mówić o Green Pharmacy Hair Care Chamomile & Linseed Oil szampon oczyszczający do włosów farbowanych i po balejażu.

Słowo od producenta: "Szampon Green Pharmacy Hair Care Chamomile & Linseed Oil skutecznie oczyszcza skórę głowy, dokładnie myje włosy i przywraca im naturalne piękno.

Właściwości:

  • myje włosy i oczyszcza skórę głowy
  • dodaje blasku i objętości
  • nadaje włosom delikatny zapach
  • wydłuża trwałość koloru włosów

Sposób użycia:
Nanieś odpowiednią ilość szamponu na mokre włosy. Spień i dokładnie spłucz. W razie potrzeby powtórz."

Produkt w okazałości:







Od producenta:







Skład:



Otworek:


Na dłoni:



Szczegóły:

Cena i dostępnośćprodukt możecie kupić w Internecie i drogeriach stacjonarnych za ok. 8 zł. Bardzo podobny w działaniu specyfik: Klik! i cud odżywka do tego: Klik!
Zapach: przyjemny, rumiankowo-kwiatowy.
Konsystencja: szamponowa.
Opakowanie i pojemność: opakowanie plastikowe, czarne, z białym tłem z akcentem kwiatowym i czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 350 ml. 
Wydajność: bardzo dobra. Takie opakowanie starczy nam na kilka miesięcy używania.

Działanie: zacne. Zacznę od tego, że Green Pharmacy to moja ulubiona marka, jeśli chodzi o szampony do włosów. Przetestowałam kilkanaście razy wersje: rumiankową, nagietkową, pokrzywową i każda z nich na moich kapryśnych kłakach sprawdziła mi się znakomicie. Także nie dziwota, że i powyższy gagatek do włosów farbowanych, okazał się być bardzo przyjemnym myjadłem. Czemu? Ano temu, że jest naprawdę w porządku. Przede wszystkim, świetnie myje włosy z kurzu i brudu dnia codziennego. Wystarczy jedno użycie - u mnie niezmiernie metoda pojemniczkowa - i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, włosy są od razu czyste, świeże, sypkie. Tu jednak od razu zaznaczę, że zawsze w trakcie mycia czupryny, używam też dodatkowo jakiejś odżywki/maski, aby nie mieć potem problemów z rozczesaniem fryzury. Jeśli bowiem będziemy stosować li i wyłącznie tylko sam szampon, to niestety mocno się skołtunimy i skłaczemy, a na naszej łepetynie powstanie artystyczne gniazdo...  Mimo tego drobnego niuansu, uważam, że jest to produkt naprawdę warty uwagi, bo ma ładny zapach, jest tani, wydajny i nie szczypie w oczy. I co najważniejsze, nie podrażnia mojej wrażliwej skóry głowy. Polecam.
Ocena: 4/5

Miałyście?


Kathy Leonia

poniedziałek, 21 lutego 2022

2861. Ulubieńcy z danej marki kosmetycznej - Bielenda

Witajcie!

Dziś przychodzę do Was z nową serią postów.

Stwierdziłam, że będę prezentować Wam moje ulubione mazidła z danej marki kosmetycznej.
Myślę, że takie zestawienie przyda się wielu osobom, które dopiero co rozpoczynają swoją kosmetyczną przygodę i szukają sprawdzonych, dobrych jakościowo gagatków.

Na pierwszy ogień idzie nasza rodzima marka, czyli Bielenda.

Oto moi ulubieńcy:

recenzja: Klik!



recenzja: Klik!



recenzja: Klik!



recenzja: Klik!



recenzja: Klik!



recenzja: Klik!



recenzja: Klik!



recenzja: Klik!


A Wy znacie któryś z tych kosmetyków?

Kathy Leonia

czwartek, 17 lutego 2022

2860. Rimmel Wonder'Luxe Volume Mascara tusz do rzęs pogrubiający

 Witajcie!

Dziś czas na rzęs podkreślenie.

Będę mówić o Rimmel Wonder'Luxe Volume Mascara tusz do rzęs pogrubiający.

Słowo od producenta: "Nowy tusz do rzęs Rimmel Wonder’Luxe Volume natychmiastowo nadaje rzęsom pełną objętość! Wzbogacony w aż 4 pielęgnujące olejki, nie tylko nadaje rzęsom niesamowitej objętości, ale też pielęgnuje, wygładza i pogrubia. 

To pierwszy na rynku tusz do rzęs wzbogacony o aż 4 luksusowe olejki pielęgnujące: olejek arganowy, olejek z maruli, marakui i camelli, które sprawiają że z każdym użyciem Twoje rzęsy stają się gładsze, odżywione i zdrowsze. Formuła jest zainspirowana działaniem tych olejków w produktach do pielęgnacji włosów. Olejek arganowy wzmacnia i odżywia, olejek z marakui zawiera cenne antyoksydanty, które zapobiegają łamaniu i rozdwajaniu, olejek z maruli przywraca blask a z camelli naprawia uszkodzenia.
Wonder’Luxe Volume natychmiast zwiększa objętość, pogrubia i wydłuża rzęsy od nasady aż po końce, jednocześnie chroni je przed uszkodzeniami."

Produkt w okazałości:







Od producenta:



Szczota:



Na oku dwie warstwy:


Szczegóły:

Cena i dostępność produkt kupiłam w jakimś zestawie kosmetyków na Allegro. Normalnie można go ucapić na Internetach za ok. 40 zł.
Zapach: tuszowy.
Konsystencja: czarna.
Opakowanie i pojemność: opakowanie plastikowe, błyszczące w tonacji rose-gold, z silikonową szczoteczką oraz z czernią napisów od producenta. Pojemność: 11 ml.
Wydajność: bardzo dobra. Taki tusz starczy nam na kilka miesięcy używania.
Działanie: średnie. Zacznę od tego, że nie wymagam jakoś wiele od tuszu do rzęs. Najważniejsze dla mnie jest przede wszystkim wydłużenie rzęs oraz nadanie im czarnej barwy. To czy włoski będą podkręcone do dołu czy góry oraz czy ich objętość wzrośnie niebotyczną ilość razy jest kwestią raczej drugorzędną. Jak się zatem spisał produkt Rimmela? Cóż średnio fajnie. Jak sami widzicie na załączonym zdjęciu, specyfik posklejał rzęsy... przez co całość malunku nie wyglądała ani ładnie ani estetycznie. Szkoda doprawdy, bo liczyłam, że wyprofilowana, nieco skośna szczoteczka, zapewni mi szybkie rozczesanie włosków bez powstania takich nieprzyjemnych nóżek muszki. Zapewne, gdybym miała ochotę na dłuższą zabawę, mogłabym sobie miejsca sklejone rozczesać małym grzebyczkiem, co by wyglądały lepiej. Ale serio, czy komuś chce się w to bawić? Raczej nie bardzo. Dlatego też, mimo faktu, że sam tusz utrzymał się na miejscu cały dzień, nie osypywał się, nie kruszył to nie skradł mojego serduszka na tyle, bym zapomniała o tym zlepieniu się włosów. Produkt nie jest zatem wart mojej dalszej uwagi, a jego przepiękne opakowanie, dobra wydajność i trwałość są niewystarczające do wydania bardziej pozytywnej opinii. Tak więc ostrzegam przed zakupem, chyba że lubicie jak na Waszych rzęsach siedzą sobie stada muszek.
Ocena: 3/5

Miałyście?

Kathy Leonia

środa, 16 lutego 2022

2859. Ciążowe perypetie, cz. 3 widmo dawnych zaburzeń odżywiania

 Witajcie!
 
Dziś temat bardzo dla mnie trudny i niełatwy...
Zwłaszcza po tak długim czasie, odkąd po raz pierwszy ową kwestię poruszałam.
 
Nie wiem bowiem czy wiecie, ale kilkanaście lat temu miałam problemy z zaburzeniami odżywienia.
Nie owijając w bawełnę: cierpiałam na anoreksję: Klik!. Dzięki wsparciu rodziny udało mi się wygrać z chorobą i nawet, gdy później pojawiły się kilka razy nawroty tego paskudztwa, to szybko potrafiłam się z tego wyrwać, przez co - pozornie - wszystko wracało do normy.  
 
Tu celowo użyłam słowa "pozornie", bowiem tak naprawdę zawsze gdzieś z tyłu głowy, słyszałam kuszący mnie głos mojej przyjaciółki Any (potoczny skrót od anoreksji), mówiący mi, co ja najlepszego robię, że jestem znowu gruba i muszę ponownie się ogarnąć i schudnąć. 
 
Na całe szczęście moja psychika i samoświadomość były na tyle silne i pewne swoich wartości, że dobre kilka lat kompletnie się moją wagą nie przejmowałam. 
Jadłam to co lubię, wtedy kiedy jestem głodna.
 
Warto też zaznaczyć, że tak naprawdę nie wiedziałam, ile ważę. 
Po dawnych perypetiach jedzeniowych, waga została wyrzucona hen daleko, aby mnie już nigdy nie korciło kontrolowanie mojej masy ciała. 
Jedynie po rozmiarach noszonych przeze mnie ubrań wiedziałam, że cały czas utrzymuję swój wymiar sprzed lat i ciągle mieszczę się w S/36.

W międzyczasie zaczęłam przyjmować tabletki antykoncepcyjne, które na ok. 2 lata moje gabaryty sylwetkowe delikatnie zmieniły - przybyły mi wtedy tak na oko może ze trzy kilogramy - ale cały czas rozmiar 36 był dla mnie dobry. Wiedziałam jednak, że ta nadwyżka wagowa to efekt leków i sądziłam, że po odstawieniu tabletek wszystko wróci do normy. Niestety tak się nie stało, ów dodatkowy tłuszczyk zadomowił się u mnie na dobre i nie chciał odejść, ale o dziwo jakoś specjalnie mi to przeszkadzało.

Wszystko się natomiast zmieniło w momencie, gdy zaszłam w ciążę. Praktycznie z dnia na dzień zaczęłam czuć się spuchnięta, ociężała i taka jakaś pełna, mimo że kompletnie nie byłam głodna i dosłownie jadłam porcje wróbelka: Klik!.

Do tego zaczęły się regularne wizyty u lekarza, celem kontroli mojego stanu zdrowia i wagi... Ja wiem, że to normalna procedura i tak powinno być, ale postawcie się na moim miejscu, kiedy to po raz pierwszy od ponad 10 lat stajecie na wadze i Waszym oczom ukazuje się prawie 6 kg więcej, niż pamiętacie. Nie ukrywam, że to był największy cios dla mnie, gdy zamiast wagi 51 kg zobaczyłam jakieś kosmiczne 57 kg... które ciągle rośnie.

Ostatni pomiar wagowy z tego miesiąca pokazał 59 kg, która to liczba bardzo mnie zdołowała i długo nie potrafiłam pogodzić się z faktem, że już tyle ważę, a to dopiero początek ciążowego tycia... Jest mi bardzo ciężko z tego powodu, biję się codziennie z myślami, co mam dziś zjeść i w jakich ilościach, aby dostarczyć organizmowi potrzebne mikro i makroelementy, ale tak, aby tego nie było za dużo.

Gwoli jasności: nie głodzę się, nie ćwiczę, nie stosuję środków przeczyszczających. Staram się po prostu jakoś to wszystko na spokojnie poukładać w głowie, aby dawne naleciałości związane z manią odchudzania nie dopuścić do głosu... Mam bowiem świadomość, że teraz dbam nie tylko o siebie, ale i o malucha rosnącego w brzuchu.

Musiałam się komuś wyżalić z moich rozterek wewnętrznych.

Po lewej zdjęcie mojej sylwetki sprzed ciąży, po prawej obecnie:


Kathy Leonia

wtorek, 15 lutego 2022

2858. Lily Lolo Mineral Bronzer bronzer mineralny

 Witajcie!

Dziś czas na buzi opalenie.

Będę mówić o  Lily Lolo Mineral Bronzer bronzer mineralny.

Słowo od producenta: "Skóra muśnięta słońcem

Kilka ruchów pędzla i wyglądasz jakbyś właśnie wróciła z urlopu? A może właśnie z niego wróciłaś i tym bardziej chcesz podkreślić wakacyjną opaleniznę? W obu przypadkach kosmetyk, po który warto sięgnąć to bronzer, którym bez trudu dodasz swojej skórze efekt wow.

Poznaj bronzery mineralne Lily Lolo, które nie tylko pozwolą Ci podkreślić opaloną skórę, ale także pięknie ją rozświetlą. Łagodne składy i łatwość aplikacji sprawiają, że nie może się z nimi równać żaden samoopalacz. Daj się skusić na piękny efekt skóry muśniętej słońcem.

  • nie zawiera drażniących substancji chemicznych, nanocząsteczek, parabenów, tlenochlorku bizmutu, talku, sztucznych barwników i konserwantów
  • bezzapachowy
  • efekt złocistej opalenizny
  • delikatny dla skóry, może być stosowany na całym ciele
  • jedwabiście gładka konsystencja
  • daje subtelne wykończenie; bardziej intensywny efekt można uzyskać nakładając kilka warstw
  • 100% naturalny
  • może być używany przez wegetarian i wegan."

Produkt w okazałości:





Mój odcień:



Po otwarciu wieczka:



Na dłoni:


Szczegóły:

Cena i dostępnośćprodukt kupiłam w Internetach za ok. 20 zł.
Zapach: bez zapachu.
Konsystencja: sypka.
Opakowanie i pojemność: przezroczyste, plastikowe puzderko z czarną zakrętką i takimiż napisami od producenta. Pojemność miniaturki: 0,75 g.
Wydajnośćbardzo dobra. Takie opakowanie starczy na ponad pół roku używania.
Działanie: bardzo dobre. Zacznę od tego, że powyższy gagatek to chyba pierwszy mineralny bronzer, jaki stosowałam. Wcześniej co prawda miałam pomniejsze przygody z marką Annabelle Minerals, ale to było lata temu. Dlatego też tym bardziej byłam podekscytowana, jak mazidło mineralne z innej firmy się u mnie teraz sprawdzi. I muszę Wam powiedzieć, że pierwsze użycie specyfika wprawiło mnie w nie lada zakłopotanie. Toż to jest specjał do konturowania czy raczej rozświetlacz lub też cień do powiek? Pigment błyszczący bowiem tegoż jest tak mocny i tak wyraźny, że ewidentnie nie wygląda on jak typowy kosmetyk brązujący. Początkowo więc byłam nieco zszokowana o co w tym wszystkim chodzi, ale potem przestałam się przejmować i po prostu użytkowałam tytułowego bronzera jako rozświetlacza oraz cienia do powiek. Mazidło naniesione na kości policzkowe daje niesamowity, intensywny, wielowymiarowy blask i rozświetlenie, które trwają przez wiele godzin. Niestraszne im deszcze, śniegi, wiatry; zniosą dosłownie wszystko, nawet ważący się pod nimi podkład. Nie sposób tu jednak doszukać się opalenia czy przyciemnienia skóry... Daję Wam jednak słowo, że to, jak cudnie ów gagatek wygląda, zarówno na oczach jak i na kościach policzkowych, rekompensuje nam całkowicie nieścisłości wynikające z nadanej przez producenta nazwy. Myślę, że można śmiało go przetestować, zwłaszcza w małej pojemności. Jego trwałość, wydajność, uniwersalność są godne polecenia. Polecam jednakże producentowi zmienić nazwę "bronzer mineralny" na "cień lub rozświetlacz mineralny".
Ocena: 4/5

Miałyście?

Kathy Leonia

Walmart

hx caps

www.uusoccer.ru