GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE

Oświadczenie

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!



Mój stary blog - Karia18

INFORMACJA:

Nowe posty pojawiają się rano, między 7-9!
Aby nie ominąć żadnej notki zapraszam do śledzenia mnie na FB i Instagramie i Tik Toku.

Uprzejmie proszę o klikanie w reklamy! Was to nic nie kosztuje, a ja zbieram na lepszy aparat :)

Moja grupa na FB o wygranej walce z anoreksją: Klik! oraz grupa dla osób zmagających się z ŁZS: Klik

Ceneo.pl

Bielenda

zdrowie

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ingrid. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ingrid. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 czerwca 2019

2151. Ingrid Satin Touch Blush róż do policzków

Witajcie!

Dziś się zaróżowimy.

Będę mówić o Ingrid Satin Touch Blush czyli różu do policzków.

Słowo od producenta: "Aksamitny róż do policzków Satin Touch z rozświetlającymi drobinkami doskonale podkreśla kości policzkowe i delikatnie rozświetla cerę. Nadaje jej naturalny, zdrowy koloryt. Zawarte w kosmetyku pigmenty współgrają ze światłem, dopasowywując w ten sposób intensywność koloru. 

Unikalna formułą soft complex sprawia, że Satin Touch jest jedwabiście gładki i miękki. Aplikacja przy użyciu dołączonego pędzla jest łatwa i szybka, a kolor utrzymuje się przez wiele godzin. Nie zawiera substancji zapachowych."

Produkt w okazałości:


Od producenta:


Skład:




Po otwarciu wieczka:



Na dłoni:



Szczegóły:

Cena i dostępność:  swój egzemplarz kupiłam w Intermarche za ok. 7 zł.
   Zapach: bez zapachu.
 Konsystencja: pudrowa, zbita.
  Opakowanie i pojemność: plastikowe puzderko otwierane na klik z białymi napisami od producenta. Pojemność: 3,5 g.
  Wydajność: bardzo dobra; produkt codziennie użytkowany wystarczy na rok stosowania.
  Działanie: przyjemne. Zacznę od tego, że róży w mojej karierze blogowej przerobiłam niezbyt wiele, a dokładnie mówiąc były to li dwie sztuki. Jeden to róż z BellKlik!; drugi to wyrób z TCW: Klik! Róż zatem z Ingrid jest trzecim tego typu specyfikiem. I od razu mogę rzec, że wskoczył na chwalebne grono wśród specjalistów do robienia rumieńców. Przede wszystkim, lubię go za uniwersalność. Stosuję go jako bronzer, róż czy nawet cień na załamanie powieki; w każdej z tych ról specyfik spisuje się iście genialnie. Mazidło jest solidnie napigmentowane i aksamitne w swojej konsystencji; świetnie się nakłada, blenduje i daje piękny efekt na skórze - delikatny, naturalny, niczym policzki niewinnej dziewoi średniowiecznej, płonące na widok pierwszego w jej żywocie chłopca. Róż z Ingrid ów deseń utrzymuje na facjacie cały dzień; nie straszne mu imprezy, stresy czy radości. Przetrzyma dosłownie wszystkie, zachwycając wszystkich wokół swym delikatnie połyskującym wykończeniem. Produkt ten jest po prostu cudakiem za śmiesznie niskie pieniądze. Dodam jeszcze, że nie uczula, nie zapycha nie podrażnia. Jest wydajny i tani. Łatwo go możecie capnąć w Intermarche. Wiem, że gdy tylko zużyję owe opakowanie, z szybkością wiatru pobiegnę szukać kolejnego. Polecam.
Ocena: 5/5 

Miałyście?

Kathy i Leon

poniedziałek, 4 maja 2015

703. Recenzja: Verona Ingrid Love Story Mascara Volume & Long tusz do rzęs

Witajcie!

Dziś będzie o rzęsach mazianiu.

Skupię się na maskarze z Verony z serii: Ingrid znanej jako Love Story Mascara Volume & Long.

Słowo od producenta: "Ultraczarna maskara Love Story dzięki unikalnej formule zawierającej specjalistyczne składniki gwarantuje rzęsom ekstremalną długość i maksymalną objętość. Specjalnie zaprojektowana szczoteczka pozwala na precyzyjne pokrycie rzęs, doskonale je rozdziela, zapewniając dodatkowo efekt perfekcyjnego uniesienia."

Skład:  nie ma składu...

 Mazidło w opakowaniu:

Zbliżenia:

Szczota dalej:


Szczota bliżej:


Oko gołe:






Oko z dwiema warstwami tuszu:






Szczegóły:

Cena i dostępność specyfik ten ucapiłam w Intermarche i dałam bodajże 12 zł.
Zapach tuszowy.
 Konsystencja czarna maź na rzęsiska.
Opakowanie i pojemność: pojemnik podłużny w srebrzystej, eleganckiej tonacji, ozdobiony czarnymi floresami w serduszka i linie.Pojemność: 7 ml.
Wydajność: bardzo dobra. Specyfik spokojnie starczy na ponad pół roku używania.
Działanie: zacne. Zacznę może od tego, że zakup powyższego  mazidła był czysto spontaniczny. Ot, wybierając się na którąś tam zimową imprezę, w trakcie już drogi na tramwaj, olśniło mnie, że przecież nie wytuszowałam się z wrażenia! Podkład był, puder był, pomadka też, ale rzęsy gołe. Zgroza! Tak być nie może. Jak ja chłopa oczaruję? Poleciałam więc w te pędy do pobliskiego marketu Intermarche i na chybił-trafił, wybrałam ten oto czarny sprzęt malunkowy. I powiem Wam, że gdy tylko pierwszy raz - w tramwaju notabene - pomalowałam nim rzęsy, zakochałam się. Produkt z Verony spełnia bowiem wszelakie obietnice mazidła czarnego idealnego. Przede wszystkim, świetnie pogrubia i definiuje rzęsy; włoski są czarne jak noc, wydłużone i takie kuszące. Dzięki temu spojrzenie nabiera głębi, gałka oczka jest otwarta, a sama baba czuje się jak milion dolców. Warto dodać, że niewątpliwym sekretem maskary jest jej szczota - skądinąd bardzo podobna do mego ulubione Loreal Telescopic: Klik! - która rozstawionymi silikonowymi ząbkami chwyta każdą rzęsę z osobna. Żaden włosek jej nie umknie! Produkt trzyma się ponadto w ryzach cały dzień, nie osypuje się, nie "panduje". Wspomnę również, że tusz z Verony jest delikatny dla nawet wrażliwych oczu! Wyrób mazidłowy jest także wydajny, tani i stosunkowo łatwo dostępny. Nawet po pół roku używania specyfik jest dalej mokry i gotowy do działania! Jeśli jeszcze nie miałyście tego cuda, to polecam!
Ocena: 5/5

Miałyście?

Kathy i Leon

Walmart

hx caps

www.uusoccer.ru