GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE

Oświadczenie

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!



Mój stary blog - Karia18

INFORMACJA:

Nowe posty pojawiają się rano, między 7-9!
Aby nie ominąć żadnej notki zapraszam do śledzenia mnie na FB i Instagramie i Tik Toku.

Uprzejmie proszę o klikanie w reklamy! Was to nic nie kosztuje, a ja zbieram na lepszy aparat :)

Moja grupa na FB o wygranej walce z anoreksją: Klik! oraz grupa dla osób zmagających się z ŁZS: Klik

Ceneo.pl

Bielenda

zdrowie

wtorek, 30 września 2014

491. Na zrelaksowanie

Witajcie!

Jak już większość z Was wie, udało mi się wreszcie wygrać z egzaminem wewnętrznym na prawo jazdy.

Gdy tylko ów wiekopomny wyczyn doszedł do mej świadomości, wybyłam w te pędy po dokumenty do autoszkoły, po czym przybyłam do WORDu, aby zapisać się na teorię państwową.

 Pomijając masakryczną kolejkę i dzikie przepychanie się przy okienku zapisowym, wszystko zostało załatwione.
Opłata za egzamin, papierek, stempelek i już.

I tak oto jeszcze w tym tygodniu stanę oko w oko i ręka w rękę ze znakami drogowymi, przepisami czy normami szosowymi.

Aby się odpowiednio przygotować do tego starcia, niewątpliwie winnam się nieco pouczyć.

Oto więc moje materiały szkoleniowe:


Już spieszę z wyjaśnieniami.

Mianowicie, piwo - będzie idealne pod  lekturę znaków drogowych.
Ten smak, ta słodycz, te procenty doskonale współgrają z zasadami ostrzegawczymi czy też informacyjnymi.

Wafelki ryżowe z kolei, przydadzą się w trakcie bojów z normami pierwszeństwa oraz regułami parkowania.

I tym oto powyższym sposobem przyswoję sobie całą moc szosową na blachę i mur z betonu!

Kathy i Leon



poniedziałek, 29 września 2014

490. Ufff...

Witajcie!

Spieszę Wam donieść, że dziś o poranku i to bardzo wczesnym, odbyłam po raz kolejny egzamin wewnętrzny.

Miałam normalnie żyły pełne stresu, każdy mięsień mi się napinał i drgał, a ręce na kierownicy po prostu latały jak pijanemu żulowi na odwyku...

Nogi z waty, oko niewyspane, mrok na ulicy...

Ale jadem!

Pomyliłam co prawda raz znaki pierwszeństwa, nie włączyłam ze dwa razy kierunkowskazu, pasy mi się zamuliły, chciałam przepuścić babuszkę na czerwonym świetle stojącą, wjechałam w zatoczkę autobusową i za chorobę nie mogłam zaparkować tyłem w bramie gdzieś na zadupie...

Po tym ostatnim incydencie zobojętniałam już na wszystko i zaczęło mi wisieć czy zdam czy nie.
Jeździłam więc, ot tak sobie, na luzie bez spiny, mając w głowie wizje kolejnych egzaminów wewnętrznych i pieniędzy puszczonych na ów cel..

Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, gdy wtem oto na zakończenie jazdy, instruktor każe mi się podpisać pod papierkiem z wynikiem "pozytywny".

Na moje zdziwienie i oczu niedowierzanie, stwierdził, że już mnie nie będzie męczył, bo tak między nami mówiąc, to sami wiemy jak wygląda moja jazda...
Nie mniej jednak zaliczył mi, a to najważniejsze.

Tak więc teraz pozostaje już tylko zapisać się na teorię państwową i praktykę i już...

Wiem jednakowoż, że i tak jeszcze przed samym egzaminem kilka godzin wykupię, coby mieć pewność i gwarancję, że jestem obryta w każdym aspekcie drogowym.

O samochodzie Leona: Klik! kiedyś - mam nadzieję, że niedługo - będziesz mój!

Kathy i Leon

niedziela, 28 września 2014

489. Gotujemy w weekend, cz. 18 jabłecznik z kruszonką

Witajcie!

Jako tradycja nakazuje, w niedzielę pichcimy słodkości!
Dziś kolejna wariacja na temat jabłecznika.

Była już wersja na bogato z migdałami i wiórkami kokosowymi: Klik! , która przypadła Wam do gustu.
Mam nadzieję, że równie ciepło powitacie obecny twór jabłecznikowy z kruszonką.

Wypiek gotowy
Każde zdjęcie można powiększyć przez "klik" na nie:






Składniki:

2 szklanki mąki
150 gr cukru
3 jajka
łyżka proszku do pieczenia
1 kg jabłek, ewentualnie musu jabłkowego
szklanka bułki tartej
100 gr masła
3 łyżki mleka

Do kruszonki:

1 szklanka mąki
50 gr cukru
50 gr masła


Czynności:

1. Jabłka dokładnie myjemy, obieramy ze skórki, usuwamy gniazda nasiennie, po czym kroimy na małe kawałki do rozgrzanego garnka. Gotujemy z bułką tartą przez ok. 10 min, - można posłodzić do smaku - aż jabłuszka się nam rozciapią i nieco zgęstnieją.
2. Na stolnicy ugniatamy ciasto z mąki, jajek, mleka, masła, cukru i proszku do pieczenia. Gdy ładnie się nam składniki połączą, formujemy papkę w kulę, którą wkładamy na ok. 30 min do lodówki, aby się schłodziła zacnie.
3. Po małym zlodowaceniu, ciasto wałkujemy w kształt koła i wykładamy nim tortownicę (posmarowaną uprzednio masłem i posypaną bułką tartą). Na tak przygotowaną blachę z ciastem wykładamy rozciapane jabłka..
4. Czas na kruszonką! Na stolnicy rozgniatamy masło z cukrem i mąką, formując z nich takie małe, niedbałe kulki/bobki/grudki. Owymi tworami posypujemy jabłkowy wierzch ciasta. Gdy już wszystko jest ładnie i pięknie ozdobione, wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Pieczemy jakieś 45 min.
5. Gdy ciasto się upichci, wyjmujemy z pieca i odstawiamy do wystygnięcia.
6. Żremy!

Upichcicie?

Kathy Leonia

sobota, 27 września 2014

488. ZaTAGowana

Witajcie!

Dla rozluźnienia w ramach deszczowej soboty, przybywam do Was z tagiem "Jedno słowo", który ujrzałam jakiś czas temu u Aswertyny na blogu.

Co prawda, dawno się już w takie rzeczy nie bawiłam, ale dziś stwierdziłam, że umysł mój po porannych jazdach nie jest w stanie niczego innego stworzyć.

Gwoli wyjaśnienia dodam, że niektóry pytania usunęłam, gdyż były na mój gust były z tyłka wyjęte i niepotrzebne.

Tak więc do dzieła:

1. Gdzie jest Twój telefon? Wersalka

2. Twój partner? Informatyk

3. Twoje włosy? Siano

4. Twoja mama? Działkowiec

5. Twój tato? Inżynier

6. Twój ulubiony przedmiot materialny? Pieniądze

7. Twój sen z zeszłej nocy? Robota

8. Twój ulubiony napój? Latte

9. Twój wymarzony samochód? Czołg

10. Pokój, w którym teraz jesteś? Zagracony

11. Twój ex? Dupek

12. Twój strach? Duchy

13. Kim chciałabyś być za 10 lat? Prezesem

 14. Z kim spędziłaś ostatnią noc? Podręcznik kursanta

15. Jaka nie jesteś? Uważna

16. Jaka jest ostatnia rzecz, którą robiłaś przed tą, którą robisz teraz? Kawa

17. Co masz na sobie? Okulary

18. Ulubiona książka? Dziecko ciemności

19. Ostatnia rzecz jaką jadłaś? Czosnek

20. Twoje życie? Dumające

21. Twój nastrój? Senny

22. Twój przyjaciel? Germanista

23. O czym teraz myślisz? Piwo

24. Co teraz robisz? Ziewam

25. Kiedy ostatni raz płakałaś? Wczoraj

26. Kiedy ostatni raz się śmiałaś? Dziś

27. Szkoła? Bez sensu

28. Czego teraz słuchasz? Deszczu

29. Twoje ulubione zajęcie weekendowe? Żłopanie

30. Twoja wymarzona praca? Perfumeria 

31. Twój komputer? Grat

32. Za oknem? Żule

33. Piwo? Tak

34. Meksykańskie jedzenie? Dobre

35. Zima? Ble

36. Religia? Potrzebna

37. Wakacje? Spokój

38. W Twoim łóżku? Torba

39. Miłość? Przelotna


Kathy i Leon, co wstał o 4 i ledwo dycha

piątek, 26 września 2014

487. Orzechowa rozkosz!

Witajcie!

Jesień, jak już sama nazwa wskazuje, jest miesiącem niezbyt wesołym.
Smutno, buro, ponuro i leje.

Tak więc, gdy tylko spojrzałam na kalendarz i uświadomiłam sobie, że to już ten nudny i smętny czas nastał, chciałam się pogrążyć w melancholii życia.
A wiadomo, że na melancholię życia najlepsze słodycze zachomikowane gdzieś w kuchni.
Poszłam więc myszkować w zakamarkach półek, gdy wtem błądząc wzrokiem po kuchennym blacie, doznałam nagle olśnienia i odechciało mi się smutków.

Przecie jest coś, za co lubię jesień.
Przecież jest powód, dla którego czekam z utęsknieniem na miesiące wrześniowe.
Przecież to coś sprawia, że szczęka mi się sama cieszy!

O czym mówię?

O orzechach mianowicie:






O słodkich owocach do chrupania i gryzienia.

Jestem ich wielką fanką.
Mogę jeść orzechy tonami od rana do wieczora i nigdy nie mam dość.

Szczególnie lubię takie świeże, prosto z drzewa, jeszcze miękkie i soczyste w środku.
Och i ach!

Sama ślina cieknie na myśl o takim łasuchowaniu.
W sumie zdrowsze to niż czipsy i żelki.

A Wy lubicie gryźć i przeżuwać owe jesienne dary natury?

Kathy Leonia

czwartek, 25 września 2014

486. Problem suchej skóry na dłoniach

Witajcie!

Pisałam o kosmetykach, pisałam o jedzeniu, pisałam o wycieczkach krajoznawczych.
Ale jeszcze nigdy nie stworzyłam czegoś o... skórze.

A dokładnie - o skórze dłoni.

Nie wiem jak u Was, ale u mnie poważną bolączką egzystencji jest sucha skóra na dłoniach.

Okres jesienny bowiem, która nastał od dni kilku, jest niestety najczęstszym sprawcą braku nawilżenia w kończynach górnych i dolnych.

Klimatyzacja, ogrzewanie, wiatr i chłód...
To wszystko sprawia, że me dłonie nie prezentują się zacnie.
Dlatego też, obecnie, muszę codziennie kilka razy w ciągu doby kremować ręce, aby nie ususzyły się na wiór i nie popękały.

Chcecie dowodu?
Proszę bardzo.

Oto skomplikowane ujęcie dłonie, wołających o kremik
Każde zdjęcie można powiększyć przez "klik" na nie:




Jak widzicie, dłoń jest spękana, bruzdowata; nie wygląda szczęśliwie.

Tu z kolei zaprezentuję Wam  dłoń po nakremowaniu:




Skóra się "napiła", przez co stała się gładsza i świetlista.

Czym ją nakarmiłam?

A tym:

od lewej: próbka balsamu Organic; kuracja olejkiem arganowym z Mariona; krem Nivea Soft

Może dziwić Was fakt, że do nawilżania rąk stosuję produkt przeznaczony do włosów.
Ale powiem Wam, że owa kuracja Mariona o wiele lepiej spisuje się na dłoniach niż na kudełkach...

A Wy jak dbacie o skórę dłoni?

Kathy Leonia

środa, 24 września 2014

485. Jak pielęgnuję brwi?

Witajcie!

Dziś obiecany post o tematyce brwiowej.

Kilka z Was zaciekawiło się bowiem moim niepozornym łukiem nad oczodołem.
Pojawiły się pytanie o to, jak o brwiska dbam, jakich produktów używam.

Zanim do owych akcesoriów przejdę, zaprezentuję Wam najpierw zdjęcia podglądowe brwi moich.

Każde można powiększyć przez "klik" na nie:






Co do specyfików używanych w artystycznym dbaniu o brwi...
Pewnie rozczaruję Wasze zacne grono, jeśli rzeknę, iż to pielęgnacja nader uboga.
Na co dzień używam jedynie pęsety i odżywki bezbarwnej z Bell: Klik! - co prawda to produkt do rzęs, ale to włosy i brwi włosy.

Gdy chcę zaszaleć i bardziej podkreślić kudełki nad oczodołami, wówczas sięgam po eyeliner w pisaku z Essence i jakiś bezimienny brązowy cień do brwi z Wibo.

Tak się prezentuje razem cały arsenał pielęgnacyjny:



 Podział na kosmetyki kolorowe:

od góry: odżywka regeneracyjna do rzęs Bell Beauty Lash Conditioner, 10 zł, Biedronka ; Essence Eyeliner Pen Extra Longlasting, Tesco, ok. 10 zł; cień z Wibo brązowy z paletki cieni rozświetlających nr 2, 11 zł cena za zestaw 12 cieni, Rossman.

Z bliska:

czarne to eyeliner, brązowe- cień z Wibo

A tu narzędzia pielęgnacyjne:

od góry: pęseta metalowa, 7 zł, bazarek; pędzelek skośny, 1 zł, barek

Produkty jak widzicie tanie, wydajne i łatwo dostępne.
Nie muszę kupować nie wiadomo czego i wydawać nie wiadomo ile pieniędzy, by brwi utrzymać w ryzach i zacnej prezencji!

A Wy jak dbacie o brwi?

Kathy Leonia

wtorek, 23 września 2014

484. Serum do rzęs Oceanic Long4lashes, efekty po dwóch miesiącach

Witajcie!

Dziś przybywam do Was z drugim odcinkiem kuracji pod roboczym tytułem: "Miej rzęsy jak firany!"
To już bowiem drugi miesiąc odkąd stosuję owe słynne mazidło do rzęs znane pod nazwą Log4lashes.

Tak było miesiąc temu: Klik!

A teraz efekty po dwóch miesiącach.
Każde zdjęcie można powiększyć przez "klik" na nie:

Oko gołe:





Oko pomalowane:



Stan wyjściowy (lipiec 2013):



Stan po miesiącu kuracji:



Stan po dwóch miesiącach kuracji:




Co zauważyłam:
- rzęsy przestały wypadać,
- wydłużyły się,
- ładnie się podkręcają na końcach,
- są czarniejsze i błyszczące,
- rośnie mnóstwo babylash.

Jestem szczerze tymże serum oczarowana; to co zrobił przez te dwa miesiące z moich rzęsisk normalnie zakrawa o cud.

A zważcie na to, że kolejne trzy miesiące kuracji jeszcze przede mną!
Wcale bym się nie zdziwiła, gdybym do tego czasu wyhodowała sobie rzęsy-mutanty, sięgające np. szczęki.

Kathy i Leon


poniedziałek, 22 września 2014

483. Migawki z Jeziorska

Witajcie!

Korzystając z weekendowych, ostatnich podrygów mijającego - chlip, chlip - lata, pokażę Wam relację fotograficzną z dnia wczorajszego, kiedy to wybyłam nad uroczy zbiornik wodny - Jeziorsko, znajdujący się niedaleko Skęczniewa.

Owe bajorko to największy zbiornik wodny (powierzchnia 42,3 km² i pojemność 202,8 mln m³.) w województwie łódzkim, spełniający rolę nie tylko rekreacyjną, ale energetyczną. Zapora czołowa zbiornika została wykorzystana do wytwarzania energii w elektrowni wodnej, której moc przepływowa wynosi prawie 5 MW.

Tyle słowem wstępu, pora na zdjęcia!
Każde można powiększyć poprzez "klik" na nie:

prawie jak morze!

widok z tamy

łąka i zielsko pachnące

wierzcie lub nie, ale to bocian czarny!

szyszeczki chmielu gotowe do produkcji

widok na zaporę

niby-mewy i prawie-bałwany morskie

jak wyżej

piana, dużo piany

ach i och!

dziarski Leon i morze
Jeśli będziecie mieli ochotę na odludny relaks nad wielką wodą, polecam Wam koniecznie wypad nad Jeziorsko.
Piękna i czysta okolica, niezapomniane widoki i ten klimat dzikości!

Jedyna niecała godzina od centrum Łodzi i już jesteście prawie nam morzem...

Na pewno tam wrócę!

Kathy i Leon

niedziela, 21 września 2014

482. Gotujemy w weekend, cz. 16 tarta z budyniem waniliowym, bananem i galaretką wiśniową

Witajcie!

Niedziela.
Leniwy dzień, pełen odpoczynku i regeneracji.

Pora więc popuścić pasa i zabrać się za kosztowanie pyszności.

Dziś na deser proponuję tartę z budyniem waniliowym, bananem i galaretką wiśniową.

Dzieło po upichceniu.
Każde zdjęcie można powiększyć przez "klik" na nie:






Składniki:

1,5 szklanki mąki pszennej
80 gr masła
50 gr cukru pudru
2 jajka
łyżeczka proszku do pieczenia
2 budynie waniliowe
cukier waniliowy
1 galaretka wiśniowa
2 banany


Czynności:

1. Na stolnicy ugniatamy ciasto z mąki, jajek, masła, cukru pudru i proszku do pieczenia. Gdy ładnie się nam składniki połączą, formujemy papkę w kulę i wkładamy na ok. 30 min do lodówki, coby się schłodziło nieco.
4. Po ochłodzeniu, ciasto wyjmujemy, wałkujemy i wykładamy nim formę do tarty/tortownicę (posmarowaną uprzednio masłem i posypaną bułką tartą). Tak przygotowaną blachę z ciastem nakłuwamy delikatnie widelcem i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Pieczemy jakieś 20 min.
5. Gdy ciasto się upichci, wyjmujemy z pieca i odstawiamy do wystygnięcia.
6. Czas na krem! 3. Gotujemy 2 budynie na 3 szklankach mleka i cukrze. Przygotowany specyfik odstawiamy w chłodne miejsce. Gdy się masa ostudzi, wykładamy ją na ciasto.
8. Rozrabiamy galaretką z wodą i odstawiamy do stężenia.
9. Kroimy banany w kostkę i układamy na budyniowej warstwie.
9. Gdy galaretka jest już mało płynna, zalewamy owoce.
10. Tak przygotowany wypiek wkładamy do lodówki na jakieś 3 godziny.
11. Żremy!

Spróbujecie?

Kathy i Leon

PS. Na pojawiające się pytania pod poprzednim postem odnośnie pielęgnacji brwi, spieszę Was radośnie powiadomić, iż post się o tej tematyce właśnie się tworzy i będzie na dniach.

sobota, 20 września 2014

481. Recenzja: Rimmel Soft Kohl Kajal Eyel Pencil kredka do oczu

Witajcie!

Wczoraj było o twarzy, dziś dla odmiany rzeknę Wam cosik o mazidle do oczu.

To kredka czarna jak smoła o wdzięcznej nazwie Rimmel Soft Kohl Kajal Eyel Pencil.

Słowo od producenta: "Delikatna i kremowa konsystencja pozwala na łatwe nałożenie koloru na wrażliwych wewnętrznych brzegach powiek. Łatwo się nakłada, można ją rozcierać. Niezwykle precyzyjna i miękka." 

Kredka na zdjęciu.
Każde zdjęcie można powiększyć przez "klik" na nie:



Zbliżenie na końcówkę:


Na dłoni:


Na powiece artystyczne ujęcie:


I równie artystycznie... po pół godziny od aplikacji:



Szczegóły:

Cena i dostępność: kredkę zakupiłam w Rossmanie mniej więcej trzy miesiące temu. Dałam za nią ok. 15 zł.
 Zapach: bez zapachu. Kredka nie wonieje niczym.
.   Konsystencja: końcówka miękka, dobrze wyprofilowana, w sam raz do nakładania... i poprawek co pół godziny.
   Opakowanie i pojemność: czarna kredka w czarnej tubie. Pojemność: 1,2 g.
    Wydajność: beznadziejna. Gdybym miała używać niniejszego mazidła kilka razy dziennie, aby uzyskać ładną i trwałą linię na oku, to kilka tygodni - albo i dni...- i byłoby po produkcie.
   Działanie: masakra. Ten produkt to normalnie jakaś pomyłka kosmetyczna, która nigdy nie powinna trafić na rynek... Co to bowiem za kredka do oczu - się ja pytam - która znika zaraz po tym, jak się ją nałoży? Przykład z życia wzięty: szykuję się do roboty rano, robię makijaż. Pudruję sobie twarz, tuszuję rzęsy, szminkuję usta, po czym robię krechę owym rimmelowcem i wychodzę z domostwa. Po upływie kilkunastu minut dochodzę na przystanek i wyciągam lusterko, by przyjrzeć się licu swojemu... i niespodzianka! Gdzie jest kreska? Poszła, uciekła, wyparowała? A może to jakaś unikalna linia produktów niewidocznych dla gołego oka? I za to coś płacę 15 zł! Grosza złamanego bym nie dała!. Co tam fajnie wyprofilowanie mazidła, co tam miękkość, dobra pigmentacja na dłoni i dostępność... Dla mnie to produkt żenada i trzymam ją tylko po to, by zapamiętać nazwę i więcej nie kupić. Strzeżcie się!
 Ocena: 1/5

Kathy i Leon

piątek, 19 września 2014

480. Recenzja: Bell Bronzer Sun Powder puder brązujący

Witajcie!

Dziś przybywam do Was z recenzją czegoś, co - umiejętnie rozprowadzone - doda każdej facjacie wigoru, blasku i tzw. słonecznego pocałunku.

Będę mówić o pudrze brązującym z Bell z serii Bronzer Sun Powder.

Słowo od producenta: "Puder brązujący Bronze Sun Powder sprawi, że Twoja skóra nabierze miodowego blasku. Dodatek pantenolu o działaniu kojącym i łagodzącym zapewni uczucie komfortu ozłoconej promieniami słońca skórze.
Puder pozwala zachować zdrowy odcień skóry przez cały rok i nadaje się do każdego rodzaju karnacji. Delikatnie matująca formuła pochłania nadmiar sebum z naskórka a jednocześnie dodaje skórze świetlistości.
Aksamitna, lekka konsystencja pudru zapewnia satynową i równomierną aplikację kosmetyku.
Nie kruszy się i jest doskonały do tego, by podkreślić naturalny kolor skóry lub pogłębić efekt naturalnej opalenizny."


Bohater w pudle:

mój odcień to 02
 Na dłoni:


Na twarzy:






Szczegóły:

Cena i dostępność: puder ów dostałam w Biedronce jakiś rok temu; kosztował 12 zł.
Zapach: bez zapachu, a jeśli już by się uprzeć na jakąś woń to można rzec iż to woń talku.
.   Konsystencja: twarda, urocza, w sam raz do nakładania.
  Opakowanie i pojemność: plastikowe, przezroczyste, ze słonecznymi zdobieniami. Pojemność: 9 g.
    Wydajność: bardzo dobra - mam do od roku a ponad połowa jeszcze się ostała.
   Działanie: genialne! To kolejny produkt do facjaty z Bell razem z tym cudem: Klik!, który uwielbiam. Co mnie w nim urzekło? Przede wszystkim cudny, idealny wręcz odcień brązu, delikatnie stapiający się z kolorytem mojej cery. Skóra potraktowana tymże specyfikiem wygląda świeżo, zdrowo i promiennie, mamiąc otoczenie wrażeniem opalenizny niczym z plaż karaibskich. Wystarczy bowiem kilka pociągnięć pędzlem po kościach policzkowych i skroniach i ze zmęczonego życiem babskiego stworzenia, przeistaczam się w pełną wdzięku kokietkę i kusicielkę. Warto ponadto dodać, że produkt jest trwały - spokojnie wytrzyma cały dzień na twarzy - nie osypuje się, nie roluje podczas dnia. Kolejny plus? Brak reakcji alergicznych, mega wydajność i niska cena. Wielbię ów bronzer miłością wszelaką i powiadam Wam, że będę go kupować dopóki będzie na rynku dostępny!
    Ocena: 5/5

Znacie?

Kathy i Leon

Walmart

hx caps

www.uusoccer.ru