GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE

Oświadczenie

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!



Mój stary blog - Karia18

INFORMACJA:

Nowe posty pojawiają się rano, między 7-9!
Aby nie ominąć żadnej notki zapraszam do śledzenia mnie na FB i Instagramie i Tik Toku.

Uprzejmie proszę o klikanie w reklamy! Was to nic nie kosztuje, a ja zbieram na lepszy aparat :)

Moja grupa na FB o wygranej walce z anoreksją: Klik! oraz grupa dla osób zmagających się z ŁZS: Klik

Ceneo.pl

Bielenda

zdrowie

czwartek, 29 września 2022

2989. Cztery szpaki hydrolat z kwiatu lawendy

 Witajcie!

Dziś czas na tonik.

Będę mówić o 4 Szpaki Hydrolat z kwiatów lawendy.

Słowo od producenta: "HYDROLAT LAWENDOWY

Hydrolat lawendowy powstaje podczas destylacji parą wodną kwiatów lawendy. W jego skład wchodzą rozpuszczalne w wodzie (charakterystyczne dla danej rośliny) składniki aktywne oraz niewielka ilość olejku eterycznego odpowiadające za delikatny zapach. Jego pH zbliżone jest do naturalnego pH skóry, dlatego też z powodzeniem sprawdzi się w pielęgnacji wszystkich typów cery. Zaaplikowany na skórę zadziała na nią kojąco, łagodząco, gojąco, antyoksydacyjnie i regenerująco.

DZIAŁANIE:

Hydrolat z kwiatu lawendy cenią sobie zwłaszcza osoby posiadające cerę tłustą lub mieszaną, ze skłonnością do zmian trądzikowych. To produkt, który z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom uniwersalnych produktów. Woda kwiatowa w buteleczce z atomizerem może zastąpić tonik - wystarczy spryskać nią twarz lub nanieść na skórę z użyciem płatka kosmetycznego (polecamy te wielokrotnego użytku).

Użycie hydrolatu na świeżo oczyszczoną skórę nie tylko przywróci jej odpowiednie pH po użyciu środka myjącego, ale i przygotuje twarz na kolejne etapy pielęgnacji. Jest też świetnym składnikiem bazowym do wszelkiego rodzaju płukanek, maseczek, toników czy odżywek lub jako baza humektantowa w procesie olejowania włosów.

Hydrolat sprawdzi się też jako odświeżająca mgiełka do twarzy i ciała. W upalne dni możesz go trzymać w lodówce - uczucie ukojenia rozgrzanej skóry chłodną mgiełką - bezcenne. Jeśli na co dzień stosujesz pełny makijaż, delikatnie spryskaj hydrolatem twarz po przypudrowaniu - zyskasz świeższy, naturalny efekt i trwałość."


Produkt w okazałości:







Od producenta:




Skład:



Otworek:



Na dłoni:



Szczegóły:

Cena i dostępnośćprodukt kupiłam w Internecie za ok. 25 zł.
Zapach: bimber lawendowy.
Konsystencja: płynna.
Opakowanie i pojemność: opakowanie plastikowe, zielonkawe, z fioletową obwalutą i czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 100 ml.
Wydajność: dobre. Takie opakowanie starczy nam na kilka miesięcy używania.

Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, że to moja pierwsza styczność z marką Cztery Szpaki. Wcześniej co prawda słyszałam o kosmetykach od nich, ale jakoś nie korciło mnie, aby robić tam zakupy. Ale jak wiemy, kobieta zmienną jest i traf chciał, że pokończyło mi się kilka mazideł. Stwierdziłam zatem, czas na zakupy! Drogą kompletnego przypadku - chyba promocja jakaś była - wybrałam się na wirtualny shopping w Czterech Szpakach. I tak oto w me łapki trafił powyższy hydrolat z kwiatów lawendy. Niestety, nie była to miłość od pierwszego, ani każdego kolejnego użycia... Wystarczyła bowiem jedna aplikacja gagatka, bym poczuła się odrzucona przez okropny, alkoholowy zapach... Dacie wiarę, że to dosłownie wali jak lawendowy bimber pędzony po ciemku gdzieś w lesie? I tu pojawia się ciekawostka, mianowicie jakim cudem to tak śmierdzi, skoro w składzie nie ma ani grama %? Nie wiem doprawdy, czy ten typ tak ma, czy trafił mi się jakiś ferelny egzemplarz, podstępnie przeterminowany. Tak czy inaczej ów zapach jest głównym powodem mojej niechęci do stosowania hydrolatu. Ale może skończmy o wonii i przejdzmy do działania? Cóż, za dużo w temacie też się nie wypowiem, gdyż nie zaobserwowałam jakiś spektakularnych efektów podczas stosowania produktu. Coś tam skórę trochę odświeży, coś tam minimalnie ukoi, coś tam delikatnie zmniejszy wydzielanie sebum. Nie są to jednak takie pozytywy, które sprawiłyby, abym ponownie kupiła ów hydrolat. Mazidło mnie na szczęście nie podrażniło, ani nie uczuliło, ale na pewno nie wrócę do niego w przyszłości. Także nie polecam.
Ocena: 2/5

Miałyście?

Kathy Leonia

środa, 28 września 2022

2988. Makijaż paletką Affect Naturally Matt

 Witajcie!

Dziś czas na malunek oczu.

W roli głównej wystąpi przed Państwem paleta Affect Naturally Matt.

Oto jak ów gagatek wygląda na oczach:




Paletka, o której mowa:




Jestem nawet zawodolona jak ten makijaż wyszedł.
Ot taki codzienny, delikatny elegancik.

Jeśli chodzi natomiast o samą paletę, cóż, jest ona taka sobie.
Cienie, co prawda fajnie się ze sobą połączyły, ale są okropnie suche, przez co powstaje osyp.
Dlatego trzeba koniecznie pamiętać o dobrej jakościowo bazie pod cienie, aby proces aplikacji i blendowania był łatwy i przyjemny.

Pigment paletki nie jest jakoś oszałamiająco mocny i raczej nazwałabym go przeciętnym.
Trwałość - na bazie - ok. 8 godzin.

Myślę, że dla osoby początkującej, lubiącej bezpieczne odcienie, paleta spisze się bardzo dobrze.
Dla mnie niestety jest ona za słaba...

Miałyście?

Kathy Leonia

wtorek, 27 września 2022

2987. Thierry Mugler Mugler Cologne Cologne balsam do ciała

 Witajcie!

Dziś czas na coś nawilżającego do łapek naszych.

Będę mówić o Thierry Mugler Mugler Cologne Cologne balsam do ciała.

Słowo od producenta: "Cytrusowo- aromatyczne perfumy, zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn. Energetyzująca , orzeźwiająca kompozycja dla dynamicznych osób. Ten głęboki i pełny niespodzianek zapach to idealna propozycja na każdy dzień. Cologne nawiązuje zapachem do świeżej woni mydła , która jest wspomnieniem z dzieciństwa projektanta, Alberto Morillasa."

Produkt w okazałości:





Od producenta i skład:






Otworek:



Na dłoni:




Szczegóły:

Cena i dostępnośćprodukt znalazłam w Internetach za ok. 10 zł. Normalna cena to 30 zł.

Zapach: świeży, cytrusowy.
Konsystencja: kremikowa.
Opakowanie i pojemność: opakowanie w charakterze białej tubki z akcentami zieleni i czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 80 ml.
Wydajność: beznadziejna. Taki balsam starczy na dwa tygodnie używania.
Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, że lubię buszować na Allegro w dziale kosmetycznym. Szczególnie interesują mnie tzw. wyprzedaże toaletki, w których za przysłowiowe grosze mogę upolować same perełki mazidłowe. Na to właśnie liczyłam i tym razem, biorą udział w licytacji zestawu, gdzie był akurat powyższy kremowy gagatek. Sądziłam, że produkt tak drogiej i luksusowej marki (w końcu to słynny Mugler, ten od zapachu Alien i Angel!) będzie naprawdę istną perełką. Niestety tak nie było... Balsam ów, mimo cudownego aromatu cytrusowego, jest po prostu zwykłym bublem. Nie wiem doprawdy, ile warstw tegoż trzeba nakładać, aby moja skóra poczuła jakiekolwiek nawilżenie... Dacie wiarę, że nawet trzykrotne nałożenie smarowidła na dłonie, łokcie i kolana - i to w ilości porządnej - nie zrobiła zgoła nic? Jedyne co zauważyłam, to ładny zapach, utrzymujący się ok. godzinę w miejscu aplikacji... I to w sumie wszystko. Sucha i spękana skóra dłoni jak była, tak pozostała... Podobnie było ze stopami, które posmarowane balsamem Muglera, również żadnego odżywienia nie doznały. Jestem tym krem bardzo rozczarowana. Myślę, że zużyje go do końca, bo jego aromat jest naprawdę przyjemny, ale moja opinia o całej marce Mugler jest w tym momencie mocno negatywna... Także nie polecam. Chyba, że chcecie wydać 30 zł na coś, co tylko ładnie pachnie na dłoniach. 

Ocena: 2/5

Miałyście?

Kathy Leonia

poniedziałek, 26 września 2022

2986. Wrażenia po operacji mięska cewkowego

 Witajcie!

Dziś przychodzę do Was ze świeżą relacją szpitalną.

Otóż, jak zapewnie wiecie, kilka dni temu miałam zabieg usuwania mięska cewkowego: Klik!
Na całe szczęscie owa procedura chirurgiczna zakończyła się sukcesem i gdy jako tako doszłam do siebie, postanowiłam, że napiszę Wam moje wrażenia po tejże operacji.

Na samym początku zacznę od tego, że wiedziałam mniej więcej jak ó zabieg będzie wyglądał.
Ot wezmą mnie na stół, podadzą znieczulenie miejscowe, wytną laserowo rosnącego tam polipa, trochę tam pojęczę, ale tego samego dnia wyjdę do domu.

Oj, ależ to było mylne przekonanie...

Cała zabawa zaczęła się od samego rana, już w izbie przyjęć.
Miałam stawić się tam na godzinę 8, na czczo, jedyne co wcześniej mogłam pić, to zwykłą wodę.
Pomna zatem tych wytycznych, przybyłam do szpitala punkt 8.
A tam jeden wielki bałagan i burdel.

Na izbę przyjęć samemu dotrzeć nie można, bo połowa budynku jest zamknięta i w remoncie, zatem wszyscy czekają w tzw. poczekalni, przed windą. 
Tak więc wyobraźcie sobie tłum ludzi, który lata z walizkami w jedną i drugą stronę. 
Wszyscy głodni, przejęci, zdenerwowani, totalna dezinformacja i chaos...
Dopiero za jakąś godzinę ktoś do nas zszedł z "góry" i przekazał, że osoby przyjmowane na dany oddział będą zabierane zbiorczo przez pielęgniarkę.
I że mamy czekać.

W takim oto miłym oczekiwaniu, dotrwaliśmy mniej więcej do godziny 10, gdy wreszcie się coś ruszyło i poszczególne grupy osób zaczęły swoją wycieczkę na dany oddział.
Dodam tu na marginesie, że ja, czekająca na przyjęcie na urologię, byłam w tej ostatniej grupie...

Na całe szczęście jakoś dotrwałam, a sama procedura rejestracji przebiegła bardzo szybko i dosłownie za pół godziny byłam już na odpowiednim skrzydle szpitala.

I tu kolejny szok.

Przychodzi do mnie pielęgniarka, aby mi przekazać, że nie wiadomo, czy w tym dniu będę miała zabieg, bo oni mają mało lekarzy, a mnóstwo pacjentów i prawdopodobnie muszę zostać w szpitalu do jutra...

Nie uśmiechało mi się to za bardzo, bo przecież mam małe dziecko w domu, zatem próbowałam delikatnie przekonać ową panią, żeby mój przypadek wzięli pod uwagę jako priorytetowy.
W końcu MADKA POLKA i to karmiąca.

I dacie wiarę, że musiałam być bardzo przekonująca, bo za jakieś pół godziny przyszedł do mnie lekarz dyżurujący, że faktycznie, z racji na tego głodnego maluszka, który czeka na mnie w domu, zaraz mnie zabierają pod nóż.

Ucieszyłam się bardzo i ani się obejrzałam, a już jechałam w wózku na salę.

Tu oczywiście standardowa procedura, trzeba się rozebrać, zasiąść na specjalnym fotelu, przygotować się na dezynfekcję, założenie kroplówki i ukłucie w celu znieczulenia.
W międzyczasie lekarz szykuje lasorowy skalpel, zakłada specjalny parawan ochronny na pacjenta i informuje, że zaczynamy...

Otumaniona nieco znieczuleniem potakuję grzecznie i przygotowuję się na miłe odpłynięcie w niebyt.

Jakie więc było moje zaskoczenie, gdy wraz z zapachem palonego się mięsa - przypominam skalpel laserowy - poczułam tak niewyobrażalny ból, że dosłownie zawyłam?

Chirurg kierujący operacją nieco się zdziwił, przerwał ciachanie, zlecając podanie mi dodatkowej dawki znieczulenia...
Odczekaliśmy kilka chwil, jedziemy dalej z cięciem.
Ja automatycznie wydaję kolejny skowyt, bo cały czas czuję, jak mnie kroją.

Nic to, kolejna dawka znieczulenia.

Jaki efekt?
Cóż, niewiele to dało, gdyż okazało się, że mój sporych gabarytów polip nie dość, to leżał sobie w bardzo newralgicznym, trudno dostępnym do znieczulenia miejscu, to jeszcze był mocno unaczyniony...
Dlatego zastrzyki średnio działały...
Tak więc ja dalej byłam cała we łzach, ale nic więcej zrobić nie można było, bo zwyczajnie w świecie, bym doznała tzw. przedawkowania.

Zatem zaciskając zęby, jakoś dotrwałam do końca zabiegu i było mi totalnie wszystko jedno, gdy usłyszałam, że jednak zostaję w szpitalu pod obserwacją aż do jutra.

Na całe szczęscie obsługa szpitalna, troska o pacjenta, posiłki, a nawet czystość sali były na bardzo wysokim poziomie, dzięki czemu pobyt miłą mi bardzo miło.

Co do rekolwalestencji, po zabiegu nie mogłam za bardzo siedzieć, gdyż uciskało to operowane miejsce.
Robienie siku również było bardzo bolesne.
Miałam także krwawienie, które utrzymało się około tygodnia.

Obecnie czuję się już dobrze i wróciłam do pełnej sprawności.

A Wy mieliście jakąś operację?

Kathy Leonia









czwartek, 22 września 2022

2985. Kiss Beauty Brow Styling Soap mydło do brwi

 Witajcie!

Dziś czas na brewek ułożenie.

Będę mówić o Kiss Beauty Brow Styling Soap mydło do brwi.

Słowo od producenta: "Specyfikacja Kategoria: modelujący krem do brwi Kolor: przezroczysty Zawartość netto: 10g Rozmiar: 6 cm * 3,3 cm Okres trwałości: 3 lata Data produkcji: najnowsza Składniki: kwas stearynowy, kwas laurynowy, sacharoza, gliceryna, sorbitol, woda itp. ilość: 1 Instrukcja użytkowania: 1. Najpierw zwilż główkę szczoteczki sprayem. 2. Wyszczotkuj mydło do brwi lekko wilgotną główką szczoteczki (kwota jest umiarkowana, nie za mała, nie za dużo, więc nie tak, aby nie przykleić) 3. Wielokrotnie rozczesz brwi, dzięki czemu każda brwi jest przyklejona z mydłem do stylizacji, aby uzyskać efekt stylizacji."

Produkt w opakowaniu:





Od producenta:





W okazałości:





Aplikator:



Konsystencja:


Szczegóły:

Cena i dostępnośćprodukt kupiłam na shopee.pl za ok. 3 zł.
Zapach: bez zapachu.
Konsystencja: zbita, przezroczysta.
Opakowanie i pojemność: opakowanie w charakterze pomarańczowego, metalowego puzderka z wieczkiem z czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 10 g.
Wydajność: bardzo dobre. Takie opakowanie starczy nam na ponad rok malowania się.

Działanie: zacne. Zacznę od tego, że odkąd kilka miesięcy temu odkrylam mydełka do brwi, tak nie wyobrażam sobie bez nich makijażowego żywota. To naprawdę iście genialny produkt dla osób, które cenią naturalność i nie lubią mocnego podreślania oprawy oczu. Dzięki takiemu mydełku, możemy stworzyć idealnie równą linię brwi, bez dodatkowej koloryzacji włosków. Taki właśnie delikatny, acz trwały efekt uzyskuję stosując niepozornie wyglądające mydełko do brwi z Kiss Beauty. Produkt jest po prostu stworzony do ujarzmiania niesfornych włosków. Dołączona do zestawu fikuśnie wygięta szczoteczka cudnie zaczesuje i układa każdą, nawet najmniejszą brewką. Wystarczy jedna aplikacja mydełka, aby uzyskać nieskazitelny i precyzyjny łuk, w którym wszystkie kłaczki są równo ułożone. I to na wiele godzin, bez rozmazania czy kruszenia się. Dodam, że specyfik nie zostawia żadnych smug, jest totalnie przezroczysty i absolutnie niewidoczny. Ponadto, nie podrażnia ani nie uczula. Polecam Wam z całego serca wypróbowanie gagatka od Kiss Beauty. Na pewno się w nich zakochacie od pierwszego użycia, bo jego działanie, niska cena, wydajność są zaiste godne pochwały. 

Ocena: 5/5

Miałyście?

Kathy Leonia

środa, 21 września 2022

2984. Operacja mięska cewkowego

 Witajcie!

Dziś czas na zabieg, na który czekałam ponad 3 miesiące...

Będę miała mianowicie usuwane mięsko cewkowe, o którym to pisałam tu: Klik!

Dla tych, co nie lubię za dużo czytać, napiszę w wielkim skórcie.

Pod koniec ciąży, przez nieprawodłową aplikację tabletki z luteiną, wyrósł mi polip na cewce moczowej. Ze względu na stan błogosławiony i połóg, nie mogłam sobie pozwolić na wcześniejsze wycięcie tego dziadostwa, dopiero teraz, jak organizm wrócił do normy, mogę udać się pod przysłowiowy skalpel.

Trzymajcie mocno kciuki, aby wszystko było ok!

Kathy Leonia

wtorek, 20 września 2022

2983. Geemy Professional Lady Epilator GM-7003 depilator 5w1

 Witajcie!

Dziś czas na trochę elektroniki.

Będę mówić o  Geemy Professional Lady Epilator GM-7003 depilator 5w1 .

Słowo od producenta: "Urządzenie jest bezprzewodowe, przeznaczone do pielęgnacji całego ciała, a w szczególności twarzy, rąk, nóg oraz bikini."

Produkt w opakowaniu:





Od producenta:





Cały zestaw:











Zbliżenie na głowicę:



Osłonka do depilacji wrażliwych miejsc:



Wszystkie końcówki:



Szczoteczka:


Szczegóły:

Cena i dostępność: produkt kupiłam na shopee.pl za ok. 100 zł.
Zapach: elektroniczny.
Konsystencja: stabilna, solidna.
Opakowanie i pojemność: depilator elektryczny z 5 wymiennymi końcówkami.
Wydajność: bardzo dobre. Takie opakowanie starczy nam na kilka lat używania.

Działanie: zacne. Zacznę od tego, że depilator to mój najlepszy przyjaciel, jeśli chodzi o usuwanie niechcianego owłosienia. Swoją przygodę z takim rodzajem depilacji zaczęłam ponad 15 lat temu i do tej pory to praktykuję. Nie przykładam zbytnio wagi do marki sprzętu, ot obojętnie mi jest czy to Braun, Roventa czy Philips. Zakup produktu z Geemy był zatem spowodowany nie prestiżem firmy, ale - co by tu dużo mówić - bardzo korzystną ceną. 100 zł za elektronikę mającą 5 funkcji w jednym? To brzmi jak marzenie! Musiałam więc to sprawdzić. I tak od pierwszego uruchomienia zakochałam się totalnie w powyższym urządzeniu. Specyfik ten jest bowiem nie tylko genialnie usuwającym włosy depilatorem, ale także masażerem do ciała, szczoteczkę do mycia twarzy, elektrycznym pilnikiem do stóp, a także golarką. Wszystkie te funkcje mieszczą się w jednym, niepozornie wyglądającym gagatku, z mało znanej firmy Geemy. Stworzyli oni naprawdę fenomenalne, wielofunkcyjne sprzęciwo tóre szybko się ładuje, jest wodoodporne, dobrze leży w dłoni, może być używane bezprzewodowo. Do tego jest poręczne, elegancko wyglądające i działające. Końcówka depilująca dokładnie chwyta każdy rodzaj włoska i skutecznie go usuwa. Masażer cudownie odpręża zbolałe mięśnie, przynosząc ulgę i relaks. Pumeks bezboleśnie usuwa martwy naskórek z pięt, dając nam efekt gładziutkich stópek. Golarka szybko tnie niechciane włoski, nie podrażniając przy tym skóry. Szczoteczka do twarzy cudnie oczyszcza buzię z resztek makijażu, redukując tym samym widoczność porów. Totalnie i absolutnie polecam każdej pannie zakup depilatora Geemy. Gwarantuję, że zakochacie się w nim tak, jak ja.

Ocena: 5/5

Miałyście?

Kathy Leonia

poniedziałek, 19 września 2022

2982. Nowości na jesień z Notino.pl

 Witajcie!

Dziś czas na nowości kosmetyczne.

Oto co ciekawego znalazłam na Notino.pl:


1. Missha M Perfect Cover krem BB z bardzo wysokim filtrem UV małe opakowanie
2. Maybelline Instant Anti Age Eraser korektor w płynie z aplikatorem w postaci gąbeczki
3. Beauty Notino box no 3 Summer Edition wygodne opakowanie na twarz i ciało
4. Missha M B.B. Boomer baza pod podkład
5. Revlon ColorStay podkład o przedłużonej trwałości do skóry normalnej i suchej
6. Lancome Hypnose Le 8 tusz do rzęs zwiększający objętość i pogrubiający

A Wam co najbardziej wpadło w oko?

Kathy Leonia

czwartek, 15 września 2022

2981. Loreal Infaillible Blush Paint paleta róży do policzków

Witajcie!

Dziś czas na policzków zaróżowienie.

Będę mówić o Loreal Infaillible Blush Paint paleta róży do policzków.

Słowo od producenta: "Zestaw 5 róży do policzków. Sprawi, że cera nabierze zdrowego i promiennego wyglądu. Produkt posiada jedwabistą formułę, która bezproblemowo się rozprowadza. Dzięki mocnej pigmentacji utrzymuje się na skórze przez cały dzień oraz pozwala na budowanie intensywności koloru. Komplet umożliwi podkreślenie kości policzkowych oraz wymodelowanie twarzy. Odcienie mogą być stosowane samodzielnie lub łączone ze sobą. ze sobą łączone. Całość umieszczono w eleganckiej palecie."

Produkt w okazałości:





Od producenta:





Po otwarciu wieczka:



Na dloni:




Szczegóły:

Cena i dostępność: produkt znalazłam na Allegro w paczce z kosmetykami. Normalna jego cena to ok. 80 zł.
Zapach: delikatny, lekko kwiatowy.
Konsystencja: delikatna, cieniowa.
Opakowanie i pojemność: opakowanie w kształcie czarnej, plastikowej kasetki z białymi napisami od producenta. Pojemność: 10 g.
Wydajność: bardzo dobre. Takie opakowanie starczy nam na ponad rok używania.

Działanie: zacne. Zacznę od tego, że - jak już wiecie - bardzo lubię kosmetyki Loreal. Nie zliczę doprawdy, ile mazideł z tej marki przetestowałam. Od tuszy, poprzez cienie do powiek, bronzery czy rozświetlacze. Z paletką róży natomiast mam styczność pierwszy raz. Normalnie - znając moje zamiłowanie do taniości - w cenie regularnej na pewno nie kupiłam owego gagatka, natomiast traf chciał, że upolowałam go w zestawie innych mazideł po bardzo okazyjnej cenie. Nie muszę mówić, że byłam bardzo zadowolona z takich łowów. Paletkę z różami pokochałam bowiem od pierwszego użycia. Ten cudowny, niezwykłe napigmentowany specjał nadaje moim policzkom zdrowego wyglądu i świeżości. Wystarczy dosłownie jedna aplikacja - ja do tegoż używam puchatego pędzelka - aby buzia nabrała kolorytu i kuszącego, młodzieńczego blasku. Efekt ten wygląda niezwykle naturalnie i utrzymuje się na twarzy ok. 8 godzin. Dzięki pięciu różnym odcieniom możemy śmiało wybierać w intensywności naszego rumieńca. Paletka ta jest także uniwersalna, stosuję ją bowiem nie tylko na policzki, ale także na powieki, jako cienie do powiek. Dodam jeszcze, że produkt jest mega wydajny, odpowiednio napigmentowany i uroczo pachnący. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to fakt jego wysokiej ceny regularnej..
. Ale od czego są promocje w Internetach. Polecam!
Ocena: 4/5

Miałyście?

Kathy Leonia

środa, 14 września 2022

2980. Jak wygląda mój brzuch 3 miesiące po porodzie?

 Witajcie!

Dziś czas na trochę pogawędki fitnesowej.

Pokażę Wam mianowicie, jak wygląda moj brzuch 3 miesiące po porodzie.







Jak widać na załączonych zdjęciach jeszcze idealnie nie jest.

Mimo powrotu do swojej wagi sprzed ciąży (plus minus 1 kg) mój brzuch dalej nie chce się zrobić płaski. 

Nie przeszkadza mi to jakoś bardzo, ale nie czuję się dobrze we własnym ciele, które się nagle zrobiło jakieś takie sflaczałe i wiotkie...

Wiem, że to wszystko wymaga czasu i przede wszystkim ćwiczeń, albo masaży, na które obecnie ciężko mi znaleźć czas...

Mam nadzieję, że w przeciągu najbliższych miesięcy uda mi się odzyskać dawną, płaską brzuchowo figurę.

A u Was mamuśki jak było z powrotem do dawnej formy po ciąży?

Kathy Leonia


wtorek, 13 września 2022

2979. Sensique Creative Eyeshadows paleta cieni do powiek

 Witajcie!

Dziś czas na makijaż oczu.

Będę mówić o Sensique Creative Eyeshadows paleta cieni do powiek.

Słowo od producenta: "Kremowy, nieperfumowane cienie do powiek o delikatnej jedwabistej strukturze, łatwy w aplikacji. Polecane dla osób o cerze wrażliwej. Produkt nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego.
Dostępne 12 kompozycji kolorystycznych."

Produkt w okazałości:






Mój odcień to 146 Color Festival:




Od producenta:



Po otwarciu wieczka:



Na dłoni:



Makijaż z użyciem palety: Klik!

Szczegóły:

Cena i dostępność: specyfik ten kupiłam w Internetach za ok. 5 zł. Normalna cena to 13 zł.
Zapachbez zapachu.
Konsystencja: cieniowa.
Opakowanie i pojemność: plastikowa, przezroczysta kasetka, z czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 4,5 g.
Wydajność: bardzo dobra. Specyfik spokojnie starczy na rok użytkowania.
Działanie: średnie. Zacznę do tego, że lubię kosmetyki marki Sensique. O firmie tej dowiedziałam się już w liceum, kiedy to zaczynałam swoją przygodę z makijażem i szukałam pierwszych, tanich mazideł do codziennego make up. Zwykle były to nader udane doznania i byłam zadowolona z jakości tychże gagatków, dlatego też od czasu do czasu chętnie wracałam do kosmetyków Sensique. Tak też było w przypadku powyższych cieni do powiek. Sądziłam bowiem, że będą one fajnym, kolorowym dodatkiem na letnie zabawy z makijażem. Niestety tak jednak nie było... Produkt ten mimo pięknej pigmentacji i mocnego nasycenia kolorem, jest bardzo tępy w aplikacji... a to niestety sprzyja powstawaniu nieesetetycznych prześwitów podczas blendowania cieni. Ale to nie koniec minusów tegoż specyfiku. Cienie te są również bardzo suche, przez co niemiłosiernie się osypują, tworząc pod okiem istną kolorową pandę. Co do trwałości, tu też jest bez szału, ot na bazie pod cienie makijaż wytrzyma ok. 5-6 godzin. Może teraz jakieś pozytywy? Cóż, na pewno produkt mnie nie podrażnił, ani nie uczulił. Jest też łatwo dostępny i dobrze napigmentowany. Nie kupię jednak ponownie innych odcieni z tej serii, gdyż mimo niskiej ceny i wydajności, osyp i suchość aplikacyjna totalnie mnie do tego produktu zniechęcają. Zatem nie polecam.
 Ocena: 2/5 

Miałyście?

Kathy Leonia

Walmart

hx caps

www.uusoccer.ru