GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE

Oświadczenie

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!



Mój stary blog - Karia18

INFORMACJA:

Nowe posty pojawiają się rano, między 7-9!
Aby nie ominąć żadnej notki zapraszam do śledzenia mnie na FB i Instagramie i Tik Toku.

Uprzejmie proszę o klikanie w reklamy! Was to nic nie kosztuje, a ja zbieram na lepszy aparat :)

Moja grupa na FB o wygranej walce z anoreksją: Klik! oraz grupa dla osób zmagających się z ŁZS: Klik

Ceneo.pl

Bielenda

zdrowie

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prywata. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prywata. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 marca 2024

3303. Witaj wiosno!

Witajcie!

W końcu zima odeszła w zapomnienie, a natura budzi się do życia w pięknej eksplozji barw i zapachów.

Dla wielu z nas wiosna to czas oczekiwania, nadziei i nowych początków.
Ja osobiście uwielbiam obserwować jak natura ożywa, jak promienie słońca rozgrzewają moje ciało i jak kwiaty powoli otwierają swoje płatki.

 To taki czas, kiedy każdy może poczuć się jak nowa osoba, gotowa na nowe wyzwania i przygody.



A Wy za co lubicie wiosnę?

Kathy Leonia

piątek, 20 października 2023

3171. Naturalnie!

 Witajcie!

Dziś będzie bez makijażu.

Ot naturalna ja.



Jestem ostatnio tak zalatana i zabiegana, że doprawdy nie mam czasu na codzienne robienie makijażu...
A jeśli znajdę jaką wolną chwilę, to próbuję wtedy ogarnąć myśli do jakiegoś ładu i składu i przy okazji wypić zimną kawę.

Z aktualizacji rodzinnej: zapalenie ucha i gardło Małej zostało opanowane, ale traf chciał, że akurat tylko gdy wyzdrowiała, zaczęly jej wychodzić kolejne zęby, a dokładnie cztery kły na raz...
Także przez cały dzień i noc jest tulenie i noszenie, aby jakoś złagodzić ten ból ząbkowania.

Oby te zębiska szybko wyszły, bo normalnie idzie oszaleć...

A co u Was?

Kathy Leonia

poniedziałek, 10 kwietnia 2023

3087. Na Wielkanoc!

  Witajcie!

Z racji na czas Świąt Wielkiej Nocy przybywam do Was z ciepłymi słowami pomyślności.

Życzę Wam rodzinnych, spokojnych chwil, pełnych radości i dobrego słowa.
Abyście cieszyli się z każdej minuty spędzanej razem przy stole i jak najlepiej celebrowali rozmowy, żarty oraz wspólne przekomarzanie się.

Nas w tym roku czeka - jak zawsze - Wielkie Obżarstwo, bowiem w gronie rodziny swojej i męża, będziemy konsumować same pyszności.


A jak coś jest pyszne to kalorii nie liczymy!

A Wy jak spędzacie Święta?


obrazek pochodzi stąd
 Klik!

Kathy Leonia

wtorek, 14 lutego 2023

3057. Na Walentynki!

Witajcie!

Dziś Walentynki.
Święto rozhukanej, zakochanej młodzieży, studentów i romantycznych wciąż dorosłych.

Jeśli chodzi o mnie i męża to w tym roku będzie już 5 lat odkąd jesteśmy razem, w tym 3 lata po ślubie. 
W zeszłym roku w czerwcu, powitaliśmy na świecie naszą pierworodną córkę  - Fasolkę.

Jaka jest nasza historia?

Ano poznaliśmy się na jednej z randkowych alikacji, czyli Tinderze.
Ja byłam wtedy świeżo po zakończeniu poprzedniego związku i potrzebowałam jakiegoś oderwania, pocieszenia, zapomnienia. Nie myślałam w ogóle o poważnej relacji, ot chciałam się nacieszyć randkowaniem i adorowaniem i poczuciem bycia pożądaną..

A tu ani się obejrzałam i się zakochałam na nowo.
W sumie tak naprawdę już od pierwszego kliknięcia.

Okazało się, że mamy z mężem mnóstwo współnych tematów do rozmów, identyczne zainteresowania i poglądy na życie. Od słowa do słowa, od rozmowy do rozmowy, od spotkania do spotkania zaczęliśmy budować naszą wspólną przyszłość.

I tak oto po trzech miesiącach od poznania się zaręczyliśmy, a po dwóch latach wzięliśmy ślub.

I tak spędzamy razem, kolejne Walentynki, tym razem już z małą Fasolkę na pokładzie.
Z racji więc na to małe Bobo i moje karmienie piersią, nasze Walentynki przebiegną w domowym zaciszu, przy jakiejś szpinakowej pizzy.

A dla Was mam takie oto urocze, serduszkowe baloniki:
obrazek stąd: Klik!

A jaka jest historia z Waszymi drugimi połówkami?

Kathy Leonia

wtorek, 3 stycznia 2023

3040. 10 urodziny bloga

  Witajcie!

Dziś czas na pewne ważne wydarzenie!
Oto dokładnie właśnie mija 10 lat, odkąd założyłam bloga i zaczęłam pisać pod pseudo Kathy Leonia.

Zleciało - jak zwykle - szybko...
A mam wrażenie, jakby to było wczoraj.

Co mogę zatem rzec o roku minionym?

Ano, działo się jak zawsze sporo!

Nawiązałam współprace, zarówno kosmetycznych, jak i ubraniowe.
Pisałam na zlecenie artykuły i recenzje dla portali i serwisów internetowych.

Czas teraz na małe liczbowe podsumowanie:

Napisałam 3040 notek, co daje 0,83 notki dziennie.
Jest ze mną 1 820 obserwatorów, co daje 0,51 obserwatora dziennie.
Zostawiliście ponad 128 000 komentarzy, co daje 35 komentarze dziennie.
Odwiedziliście mnie 3 434 673 razy, co daje 941 wizyt dziennie.

Dziękuję wszystkim Czytelnikom biernym i czynnym za trwanie ze mną i wspieranie mnie.
To jest piękne, że obcy ludzie piszą do mnie, że czytając moje notki czują się tak, jakbym była ich dobrą koleżanką, kumpelą z sąsiedztwa.

Blogowanie daje mi spełnienie pisarskie, niezwykłą satysfakcję i radość.
Wiem, że to coś, co kocham, wielbię i szanuję.

Miło mi, że chcecie w tym uczestniczyć razem ze mną.

A Wy który rok już blogujecie?



Kathy Leonia

poniedziałek, 2 stycznia 2023

3039. Na Nowy Rok!

 Witajcie!

I tak oto nadszedł nam 2023 r.

Jaki będzie ten Nowy Rok?

Ano miejmy nadzieję, że lepszy niż poprzedni.
Że będziemy odważniejsi, bardziej uśmiechnięci, gotowi sięgać po więcej i spełniać marzenia.
Że nie zakopiemy pod stół swoich planów, wyjazdów, nowych znajomości.
Że codziennie postaramy się uczyć się czegoś ciekawego, co nas rozwinie zewnętrznie i wewnętrznie!

Wszelkiej pomyślności!

Klik!

Kathy Leonia

poniedziałek, 26 grudnia 2022

3039. Na Boże Narodzenie!

Witajcie!

Z racji na Święta Bożego Narodzenia życzę Wam wszystkiego, co najlepszego.

Przede wszystkim zdrowia, pomyślności, szczęścia i miłości.
Bądźcie pełni ciepła rodzinnego i zrozumienia dla siebie nawzajem.

Niech temu wszystkiemu towarzyszy wspólne kolendowanie, pójście na zimowy spacer i rodzinne opowieści.
A także - jakżeby inaczej - pyszne jedzenie.

U nas to pierwsze Święta spędzone we trójkę, z Fasolką.
Także będzie wesoło!

A Wy jak spędzacie Święta?

Kathy Leonia

poniedziałek, 26 września 2022

2986. Wrażenia po operacji mięska cewkowego

 Witajcie!

Dziś przychodzę do Was ze świeżą relacją szpitalną.

Otóż, jak zapewnie wiecie, kilka dni temu miałam zabieg usuwania mięska cewkowego: Klik!
Na całe szczęscie owa procedura chirurgiczna zakończyła się sukcesem i gdy jako tako doszłam do siebie, postanowiłam, że napiszę Wam moje wrażenia po tejże operacji.

Na samym początku zacznę od tego, że wiedziałam mniej więcej jak ó zabieg będzie wyglądał.
Ot wezmą mnie na stół, podadzą znieczulenie miejscowe, wytną laserowo rosnącego tam polipa, trochę tam pojęczę, ale tego samego dnia wyjdę do domu.

Oj, ależ to było mylne przekonanie...

Cała zabawa zaczęła się od samego rana, już w izbie przyjęć.
Miałam stawić się tam na godzinę 8, na czczo, jedyne co wcześniej mogłam pić, to zwykłą wodę.
Pomna zatem tych wytycznych, przybyłam do szpitala punkt 8.
A tam jeden wielki bałagan i burdel.

Na izbę przyjęć samemu dotrzeć nie można, bo połowa budynku jest zamknięta i w remoncie, zatem wszyscy czekają w tzw. poczekalni, przed windą. 
Tak więc wyobraźcie sobie tłum ludzi, który lata z walizkami w jedną i drugą stronę. 
Wszyscy głodni, przejęci, zdenerwowani, totalna dezinformacja i chaos...
Dopiero za jakąś godzinę ktoś do nas zszedł z "góry" i przekazał, że osoby przyjmowane na dany oddział będą zabierane zbiorczo przez pielęgniarkę.
I że mamy czekać.

W takim oto miłym oczekiwaniu, dotrwaliśmy mniej więcej do godziny 10, gdy wreszcie się coś ruszyło i poszczególne grupy osób zaczęły swoją wycieczkę na dany oddział.
Dodam tu na marginesie, że ja, czekająca na przyjęcie na urologię, byłam w tej ostatniej grupie...

Na całe szczęście jakoś dotrwałam, a sama procedura rejestracji przebiegła bardzo szybko i dosłownie za pół godziny byłam już na odpowiednim skrzydle szpitala.

I tu kolejny szok.

Przychodzi do mnie pielęgniarka, aby mi przekazać, że nie wiadomo, czy w tym dniu będę miała zabieg, bo oni mają mało lekarzy, a mnóstwo pacjentów i prawdopodobnie muszę zostać w szpitalu do jutra...

Nie uśmiechało mi się to za bardzo, bo przecież mam małe dziecko w domu, zatem próbowałam delikatnie przekonać ową panią, żeby mój przypadek wzięli pod uwagę jako priorytetowy.
W końcu MADKA POLKA i to karmiąca.

I dacie wiarę, że musiałam być bardzo przekonująca, bo za jakieś pół godziny przyszedł do mnie lekarz dyżurujący, że faktycznie, z racji na tego głodnego maluszka, który czeka na mnie w domu, zaraz mnie zabierają pod nóż.

Ucieszyłam się bardzo i ani się obejrzałam, a już jechałam w wózku na salę.

Tu oczywiście standardowa procedura, trzeba się rozebrać, zasiąść na specjalnym fotelu, przygotować się na dezynfekcję, założenie kroplówki i ukłucie w celu znieczulenia.
W międzyczasie lekarz szykuje lasorowy skalpel, zakłada specjalny parawan ochronny na pacjenta i informuje, że zaczynamy...

Otumaniona nieco znieczuleniem potakuję grzecznie i przygotowuję się na miłe odpłynięcie w niebyt.

Jakie więc było moje zaskoczenie, gdy wraz z zapachem palonego się mięsa - przypominam skalpel laserowy - poczułam tak niewyobrażalny ból, że dosłownie zawyłam?

Chirurg kierujący operacją nieco się zdziwił, przerwał ciachanie, zlecając podanie mi dodatkowej dawki znieczulenia...
Odczekaliśmy kilka chwil, jedziemy dalej z cięciem.
Ja automatycznie wydaję kolejny skowyt, bo cały czas czuję, jak mnie kroją.

Nic to, kolejna dawka znieczulenia.

Jaki efekt?
Cóż, niewiele to dało, gdyż okazało się, że mój sporych gabarytów polip nie dość, to leżał sobie w bardzo newralgicznym, trudno dostępnym do znieczulenia miejscu, to jeszcze był mocno unaczyniony...
Dlatego zastrzyki średnio działały...
Tak więc ja dalej byłam cała we łzach, ale nic więcej zrobić nie można było, bo zwyczajnie w świecie, bym doznała tzw. przedawkowania.

Zatem zaciskając zęby, jakoś dotrwałam do końca zabiegu i było mi totalnie wszystko jedno, gdy usłyszałam, że jednak zostaję w szpitalu pod obserwacją aż do jutra.

Na całe szczęscie obsługa szpitalna, troska o pacjenta, posiłki, a nawet czystość sali były na bardzo wysokim poziomie, dzięki czemu pobyt miłą mi bardzo miło.

Co do rekolwalestencji, po zabiegu nie mogłam za bardzo siedzieć, gdyż uciskało to operowane miejsce.
Robienie siku również było bardzo bolesne.
Miałam także krwawienie, które utrzymało się około tygodnia.

Obecnie czuję się już dobrze i wróciłam do pełnej sprawności.

A Wy mieliście jakąś operację?

Kathy Leonia









środa, 21 września 2022

2984. Operacja mięska cewkowego

 Witajcie!

Dziś czas na zabieg, na który czekałam ponad 3 miesiące...

Będę miała mianowicie usuwane mięsko cewkowe, o którym to pisałam tu: Klik!

Dla tych, co nie lubię za dużo czytać, napiszę w wielkim skórcie.

Pod koniec ciąży, przez nieprawodłową aplikację tabletki z luteiną, wyrósł mi polip na cewce moczowej. Ze względu na stan błogosławiony i połóg, nie mogłam sobie pozwolić na wcześniejsze wycięcie tego dziadostwa, dopiero teraz, jak organizm wrócił do normy, mogę udać się pod przysłowiowy skalpel.

Trzymajcie mocno kciuki, aby wszystko było ok!

Kathy Leonia

środa, 14 września 2022

2980. Jak wygląda mój brzuch 3 miesiące po porodzie?

 Witajcie!

Dziś czas na trochę pogawędki fitnesowej.

Pokażę Wam mianowicie, jak wygląda moj brzuch 3 miesiące po porodzie.







Jak widać na załączonych zdjęciach jeszcze idealnie nie jest.

Mimo powrotu do swojej wagi sprzed ciąży (plus minus 1 kg) mój brzuch dalej nie chce się zrobić płaski. 

Nie przeszkadza mi to jakoś bardzo, ale nie czuję się dobrze we własnym ciele, które się nagle zrobiło jakieś takie sflaczałe i wiotkie...

Wiem, że to wszystko wymaga czasu i przede wszystkim ćwiczeń, albo masaży, na które obecnie ciężko mi znaleźć czas...

Mam nadzieję, że w przeciągu najbliższych miesięcy uda mi się odzyskać dawną, płaską brzuchowo figurę.

A u Was mamuśki jak było z powrotem do dawnej formy po ciąży?

Kathy Leonia


czwartek, 7 lipca 2022

2941. Urodzinowo!

 Witajcie!

Dziś wiekopomny dzień.

Otóż o poranku skończyłam 34 lat.
I nie czuję się kompletnie na swój wiek!

Mentalnie zatrzymałam się gdzieś na granicy lat 25 i jakoś ciężko mi wierzyć, że formalnie jest tego  prawie 10 wiosen więcej.

Nie dociera też do mnie fakt, że już dwa lata jestem po ślubie, a nasza Fasolka - która przecież dopiero co się urodziła - zaraz skończy miesiąc swojego żywota. 

Ciężko mi ostatnio ogarniać rzeczywistość, bo Mały Człowiek kompletnie przestawił nasze życie do góry nogami.
Wiem, że mnóstwo osób czeka na post odnośnie porodu i generalnie tej całej otoczki szpitalno-opiekuńczej, ale to jeszcze musi chwilę poczekać, aż znajdę więcej wolnego czasu na opisanie tego wszystkiego.

Tymczasem, sto lat dla mnie!



Kathy Leonia

PS. Drinki oczywiście bez %, bom matka karmiąca i od rana do wieczora jestem niczym otwarty 24 godziny na dobę bar mleczny dla Młodej.

środa, 15 czerwca 2022

2928. Wielki Dzień!

Witajcie!

Jeśli wszystko poszło zgodnie z przewidywaniami, to dziś jest ten Dzień.

Dzień zakończenia dziewięciomiesięcznego oczekiwania na Fasolkę, która dojrzewała w moim brzuchu przez tak długi czas.

Nie wiem, jak to wszystko się potoczy i ile zajmie mi dochodzenie do siebie, dlatego ów post czytacie z perspektywy tzw. powrót do przyszłości.
 
Mam napisane kilka postów na zapas, także nudzić się beze mnie nie będziecie.

Tymczasem, do usłyszenia za kilka dni!
 

Kathy Leonia i 7 kg ciążowej masy

poniedziałek, 14 lutego 2022

2857. Na Walentynki!

Witajcie!

Dziś Walentynki.
Święto rozhukanej, zakochanej młodzieży, studentów i co po niektórych, romantycznych wciąż dorosłych.

Z racji na mój ciążowy stan, nasze Walentynki przebiegną w domowym zaciszu, przy jakimś ambitnym horrorze klasy C i pysznej pizzy.

A do picia będziemy mieli sok malinowy w kieliszku, coby wyglądał elegancko i stylowo:



Wszystkiego dobrego na ten czas oraz morza miłości na co dzień jak i na święto!

A Wy obchodzicie Walentynki?

Kathy Leonia

PS. Z rzeczy materialnych, na Walentynki dostałam jedne z moich ukochanych perfum, czyli słodkie i kuszące Giorgio Armani Si. Jeśli ich jeszcze nie znacie, to polecam obczaić: Klik!

środa, 26 stycznia 2022

2847. Zajście w ciążę, a szczepienie na COVID-19

 Witajcie!
 
Dziś czas na kolejny post z serii ciążowej.
 
Tym razem skupimy się na bardzo newralgicznej kwestii, jaką jest szczepienie kobiet - szczególnie tych starających się o dziecko - przeciwko COVID-19.
Czy to aby na pewno bezpieczne, czy uda mi się po tym zajść w ciążę, czy będę bezpłodna?
 
Powiem Wam, że jeszcze rok temu, gdy zaczęła się cała akcja ze szczepionkami poszczególnych grup wiekowych, sama sobie zadawałam powyższe pytania.

Z jednej strony wiedziałam, że szczepienie to najlepszy sposób zapewnienia sobie ochrony zdrowia i życia przed szalejącym dookoła wirusem, ale jednocześnie z tyłu głowy miałam obawy a co, jeśli po tym nie będę mogła zajść w ciążę?

Już wtedy staraliśmy się z mężem o dzidzię od kilku miesięcy - niestety nieskutecznie - także wszelkie wątpliwości i niejasności były dla nas szczególnie istotne.
Opinie znajomych i osób z Internetu, jak to zwykle bywa, były mocno podzielone. Jedni ewidentnie odradzali szczepienia się, bo będą komplikacje począwszy od nieaktywnych plemników u męża, poprzez wymarcie komórek jajowych u mnie, czy generalnie wady płodu, gdyby jakimś cudem owe zapłodnienie nastąpiło. Wtedy pamiętam przez te, jakby nie patrzeć, przerażające ostrzeżenia, sporo młodszych ode mnie koleżanek z mojej pracy zrezygnowało w ogóle ze szczepień.
 
Drudzy z kolei podchodzili do sprawy bardziej rozsądnie, mianowicie szczepić się trzeba, tylko może nie od razu pierwszą lepszą dawką medykamentu popularnej wtedy AstryZeneki, ale czymś mniej inwazyjnym typu Pfizer czy Moderna. Generalnie chodziło o to, że w przypadku tej pierwszej szczepionki (oraz jej podobnej, czyli Johnson & Johnson) wchodzący w skład nieaktywny wirus (adenowirus) był mało zbadany pod kątem ewentualnej szkodliwości/nieszkodliwości na płodność kobiecą. Pfizer i Moderna natomiast, zawierające zmodyfikowany fragment wirusa, miały już pierwsze zagraniczne testy i były tam z powodzeniem stosowane wśród kobiet ciężarnych.

Powyższą pozytywną opinię odnośnie Pfizera i Moderny potwierdziła mi również moja pani ginekolog, oraz zaprzyjaźniony lekarz położnik. Ich zdaniem, spokojnie powinnam poczekać na szczepienia mojej grupy wiekowej, a kiedy to nastąpi, poprosić o podanie Pfizera lub Modernę, ze względu na planowane zajście w ciążę.

Tak też więc uczyniłam. W maju ubiegłego roku przyjęłam pierwszą dawkę Moderny, następnie w czerwcu drugą. Miałam po szczepieniu delikatne skutki uboczne w postaci bólu ręki, czy ogólnego osłabienia połączonego ze stanem podgorączkowym, ale trwało to raptem kilka dni. W tym czasie miesiączkowałam regularnie i nie zauważyłam żadnych zaburzeń pod kątem samego cyklu czy jajeczkowania.

I teraz klucz programu, mianowicie jak to wszystko wpłynęło na starania o dzidzię?
Ano bardzo dobrze, bo mniej więcej trzy miesiące po zaszczepieniu drugą dawką specyfiku, udało mi się zajść w ciążę.
Naturalnie, bez inseminacji, bez zastrzyków, bez medykamentów.

Dodam, że dziecko rozwija się prawidłowo, ciąża przebiega swoim harmonijnym rytmem i wszystko jest w porządku.

 Także drogie panie, jeśli jeszcze nie byłyście zdecydowane na zaszczepienie się, to zachęcam. Mnie szczepienie skutecznie ochroniło przed szalejącą w szkole pandemią, gdy to praktycznie jedno dziecko zarażało się od drugiego.

A Wy jaki macie stosunek do szczepień?

obrazek stąd: Klik!


Kathy Leonia

PS. Dla tych, co się pytali odnośnie mojej suplementacji w ciąży, oto co obecnie stosuję: Klik!

środa, 12 stycznia 2022

2839. Ciąża w Polsce - to się nie opłaca...

Witajcie!

Piszę tę notkę napędzana takimi emocjami, że najchętniej bym pluła, kopała i wrzeszczała na wszystko oraz wszystkich...

Czuję się oszukana, wydymana, przetrawiona, przemielona przez krowę niczym zeszłoroczna trawa z łąki.

Czemu?

Ano temu, że okazało się, iż moja wypłata na świadczeniu chorobowym l4 jest tak śmiesznie niska, że nic tylko zacząć jeść suchy chleb dla konia i popijać wodą.

Dowiedziałam się mianowicie, że z mojej kierowniczej pensji, jaką miałam przez ostatnie dwa lata, do wyliczeń na l4 na ciążę, wchodzi tylko pensja zasadnicza, która nawet nie jest równa obecnej najniższej krajowej. 

Moje zdenerwowanie i irytacja i niezrozumienie spotęgowane są tym, że przez ten cały czas pracy miałam przelewaną wypłatę, która składała się z pensji zasadniczej i premii regulaminowej. Nie było to w żaden sposób dzielone, ani rozliczane osobno; wszystko szło jedną transzą, jako cała kwota. Od tego oczywiście były odprowadzane wszelakie podatki, składki itp...

Dlaczego więc, gdy uczciwie i należycie przeszłam na l4 na ciążę potwierdzoną zaświadczeniem lekarskim, nie należy mi się owa premia regulaminowa? Nie wiem...

Z moich drążeń tematu odnośnie tego, co finansowo przysługuje kobiecie w ciąży wynika, że wynagrodzenie w tym czasie powinno być równe średniej z ostatnich 12 miesięcy. Moja więc pensja, jaka namacalnie wpływała na konto, składała się przecież łącznie z tej zasadniczej i regulaminowej.

Czy więc siłą rzeczy nie tak powinna zostać rozliczona obecna moja wypłata jako średnia z tego, co mi przychodziło faktycznie na konto???

Będę próbowała ze wszystkich sił i z różnych źródeł uzyskać odpowiedź na moje pytanie, bo nie odpuszczę tego, oj nie!

Obrazek stąd: Klik!


Kathy Leonia

środa, 5 stycznia 2022

2835. Ciążowe historie, cz. 1 jadłowstręt

 Witajcie!

Jak większość z Was wie, jestem w ciąży.

Ów wesoły czas trwa już kilka miesięcy, w trakcie których miałam różnego rodzaju perturbacje jedzeniowo-gastryczne.

I tu nie chodzi o nadmierny apetyt czy chętki na jakieś dziwne smaki, ale o rzecz zgoła przeciwną, czyli jadłowstręt.

Brzmi niespotykanie i nieprawdopodobnie? A jednak...

Gdyby mi ktoś wcześniej powiedział, że w ciąży jedzenie będzie mnie iście męczyło i każda próba posiłku będzie kończyła się nieprzyjemnymi dolegliwościami trawienno-gastrycznymi, to bym taką osobę wyśmiała gromkim śmiechem.

Wszak wiadomo nie od dziś, że kobieta w ciąży to apetyt ma za dwoje i niczym stado głodnych wilków może zjeść konia z kopytami.

Cóż, u mnie było zupełnie na odwrót...

Na samym bowiem początku stanu błogosławionego, przestały mi smakować moje ukochane słodycze. Po prostu jakoś takoś nie mogłam wręcz patrzeć na żelki, czekoladę, czy batoniki. Wystarczyła sama myśl o czymś słodkim, by zaczęło mnie mdlić.

Do niechęci słodyczowej szybko doszła uraza i obrzydzenie do produktów mięsnych. Kotlety, kiełbasa, pasztet czy parówki - wystarczył jeden ich kęs czy gryz, bym potem miała okropny posmak w ustach i nieprzyjemne odbijanie wymiotne do końca dnia.

Oprócz słodyczy i mięsa zaczęły mi także nie smakować owocowe herbatki oraz napoje gazowane, które wcześniej mogłam pić litrami. Najlepszym trunkiem w tym momencie dla mnie jest po prostu zwykła woda.

Co w takim razie jem, jeśli już jestem głodna? 

Najbardziej mnie ciągnie do wyrobów mlecznych (serów, jogurtów, serków) ryb (śledzi, paluszków rybnych), frytek, owoców (jabłek, pomarańczy) i rzeczy kwaśnych (kiszonki moja miłość). To mogę jeść na okrągło i o dziwo mi wcale nie brzydnie spożycie trzy razy pod rząd posiłku składającego się z serka z bułką.

Jak natomiast z apetytem? Ano generalnie nijak.

Są dni, kiedy kompletnie mi się jeść nie chce, kiedy zjedzenie czegokolwiek mnie obrzydza i odrzuca i mogłabym całą dobę wytrzymać li o wodzie.

Są także dni, kiedy rano jestem normalnie głodna, zjem śniadanie... a kolejny posiłek jestem dopiero w stanie spożyć o godzinie 20:00/21:00, bo zwyczajnie w świecie nie czuję ssania w żołądku. A na przymus nie będę się przecież zmuszać do wyżerki.

Taki stan utrzymuje się praktycznie od początku ciąży i w sumie się już do niego przyzwyczaiłam. Konsultowałam to wszystko też z moją panią ginekolog i póki nie chudnę, jest ok.

Najgorzej jest w przypadku babci i obu mam (czyt. mama i teściowa), które cały czas chcą mnie dokarmiać na siłę i nie mogą zrozumieć, że jak nie jestem głodna to nie będę jadła...

Obrazek stąd: Klik!

I teraz pytanie do kobiet: jak to było u Was z apetytem w ciąży?

Kathy Leonia

poniedziałek, 3 stycznia 2022

2832. 9 urodziny bloga!

 Witajcie!

Dziś czas na pewne ważne wydarzenie!
Oto dokładnie właśnie mija 9 lat, odkąd założyłam bloga i zaczęłam pisać pod pseudo Kathy Leonia.

Zleciało - jak zwykle - szybko...
A mam wrażenie, jakby to było wczoraj.

Co mogę zatem rzec o roku minionym?

Ano, działo się jak zawsze sporo!

Nawiązałam współprace, zarówno kosmetycznych, jak i ubraniowe.
Pisałam na zlecenie artykuły i recenzje dla portali i serwisów internetowych.

Czas teraz na małe liczbowe podsumowanie:

Napisałam 2832 notek, co daje 0,86 notki dziennie.
Jest ze mną 1 764 obserwatorów, co daje 0,53 obserwatora dziennie.
Zostawiliście ponad 123 000 komentarzy, co daje 37 komentarze dziennie.
Odwiedziliście mnie 3 010 000 razy, co daje 916 wizyt dziennie.

Dziękuję wszystkim Czytelnikom biernym i czynnym za trwanie ze mną i wspieranie mnie.
To jest piękne, że obcy ludzie piszą do mnie, że czytając moje notki czują się tak, jakbym była ich dobrą koleżanką, kumpelą z sąsiedztwa.

Blogowanie daje mi spełnienie pisarskie, niezwykłą satysfakcję i radość.
Wiem, że to coś, co kocham, wielbię i szanuję.

Miło mi, że chcecie w tym uczestniczyć razem ze mną.

A Wy który rok już blogujecie?



Kathy Leonia

PS. Anica Beauty - nie mogę wejść na Twego bloga, masz zablokowany dostęp do swojego profilu na blogspocie!

czwartek, 30 grudnia 2021

2831. Na Nowy Rok!

 Witajcie!

Za kilka dni nastaje nam 2022 r.

Jaki będzie ten Nowy Rok?

Ano miejmy nadzieję, że lepszy niż poprzedni.
Że będziemy odważniejsi, bardziej uśmiechnięci, gotowi sięgać po więcej i spełniać marzenia.
Że nie zakopiemy pod stół swoich planów, wyjazdów, nowych znajomości.
Że codziennie postaramy się uczyć się czegoś ciekawego, co nas rozwinie zewnętrznie i wewnętrznie!

Tymczasem zatrzymajmy się na chwilę, popatrzmy na strzelające w niebo sztuczne ognie, podumajmy o tym, co było i bądźmy gotowi na te kolejne 365 dni roku 2022.

Klik!

Kathy Leonia

czwartek, 23 grudnia 2021

2827. Na Boże Narodzenie!

Witajcie!

Te Święta Bożego Narodzenia będą przepełnione miłością i prawdziwie radosnym oczekiwaniem na Cud przyszłego roku...

To bowiem będą drugie już Święta, które spędzimy jako małżeństwo z półtorarocznym stażem i ostatnie, gdzie będziemy tylko we dwójkę.
Za rok o tej porze będzie już z nami siedział przy stole - a raczej wierzgał w łóżeczku - Fasolek lub Fasolkowa!

Ale do meritum, bo się rozpisałam, a ja tu Wam życzenia miałam składać.

Tak więc moi Drodzy Czytelnicy, w te Święta Bożego Narodzenia życzę Wam wszystkiego, co najlepszego.

Przede wszystkim zdrowia, pomyślności, szczęścia i miłości.
Bądźcie pełni ciepła rodzinnego i zrozumienia dla siebie nawzajem.

Niech temu wszystkiemu towarzyszy wspólne kolędowanie, pójście na zimowy spacer i wesołe opowieści.
A także - jakżeby inaczej - pyszne jedzenie.

Celebrujmy te Święta w spokoju i radości oraz cieple domowego ogniska!

Klik!


A Wy jak spędzacie Święta?

Kathy Leonia

środa, 8 grudnia 2021

2818. Wielka Nowina!

 Witajcie!

Zacznę od tego, że długo wstrzymywałam się z napisaniem tego postu, chcąc być w 100% pewną, że wszystko jest ok i tzw. newralgiczny okres już minął.

Nie macie pojęcia, ile czekaliśmy z mężem na ową radosną nowiną, gdy to ponad już rok temu, odstawiłam tabletki hormonalne: Klik! i Klik! i zaczęliśmy starania o powiększenie naszej familii.

Czas ku temu był już najwyższy, bo w lipcu tego roku skończyłam 33 lata i młodsza już nie będę... Czułam też w sobie, tak jakby w podświadomości, że to jest właśnie ten moment, że trzeba działać, że im szybciej, tym lepiej.

Moje kuzynki już dawno potomstwo mają - zaszły w ciążę praktycznie zaraz to ślubie - i to wcale nie pojedyncze, a u mnie jakoś takoś od ślubu nic się w tej kwestii nie działo.

Na całe szczęście dokładnie po roku czasu od starań, gdy to zaczął spóźniać mi się okres i kompletnie zmieniły mi się smaki - przestały mi bowiem smakować słodycze i ukochane, ciemne piwo - okazało się, że tym razem się udało i test ciążowy oraz następująca po nim wizyta u lekarza potwierdziły, że nasza Mała Fasolka się zadomowiła. 

Na razie jeszcze za wcześnie mówić o płci, nie wiem też czy chcę taką informacją od razu się tu dzielić, czy poczekać jeszcze trochę. Będę na pewno relacjonowała swoje samopoczucie i ciekawe zachcianki smakowe, bo to temat jak rzeka.

Mam też teraz dużo czasu dla siebie, gdyż od grudnia przeszłam na L4 i mogę spokojnie odpoczywać i rosnąc w siłę (czyt. wszerz).

Także moi mili, meldujemy się w dwupaku!

Czy są tu jakieś przyszłe mamy?

obrazek stąd: Klik!

Kathy Leonia i Fasolek

Walmart

hx caps

www.uusoccer.ru