Witajcie!
Dziś czas na coś nawilżającego do łapek naszych.
Będę mówić o Thierry Mugler Mugler Cologne Cologne balsam do ciała.
Słowo od producenta: "Cytrusowo- aromatyczne perfumy, zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn. Energetyzująca , orzeźwiająca kompozycja dla dynamicznych osób. Ten głęboki i pełny niespodzianek zapach to idealna propozycja na każdy dzień. Cologne nawiązuje zapachem do świeżej woni mydła , która jest wspomnieniem z dzieciństwa projektanta, Alberto Morillasa."
Produkt w okazałości:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkt znalazłam w Internetach za ok. 10 zł. Normalna cena to 30 zł.
Zapach: świeży, cytrusowy.
Konsystencja: kremikowa.
Opakowanie i pojemność: opakowanie w charakterze białej tubki z akcentami zieleni i czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 80 ml.
Wydajność: beznadziejna. Taki balsam starczy na dwa tygodnie używania.
Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, że lubię buszować na Allegro w dziale kosmetycznym. Szczególnie interesują mnie tzw. wyprzedaże toaletki, w których za przysłowiowe grosze mogę upolować same perełki mazidłowe. Na to właśnie liczyłam i tym razem, biorą udział w licytacji zestawu, gdzie był akurat powyższy kremowy gagatek. Sądziłam, że produkt tak drogiej i luksusowej marki (w końcu to słynny Mugler, ten od zapachu Alien i Angel!) będzie naprawdę istną perełką. Niestety tak nie było... Balsam ów, mimo cudownego aromatu cytrusowego, jest po prostu zwykłym bublem. Nie wiem doprawdy, ile warstw tegoż trzeba nakładać, aby moja skóra poczuła jakiekolwiek nawilżenie... Dacie wiarę, że nawet trzykrotne nałożenie smarowidła na dłonie, łokcie i kolana - i to w ilości porządnej - nie zrobiła zgoła nic? Jedyne co zauważyłam, to ładny zapach, utrzymujący się ok. godzinę w miejscu aplikacji... I to w sumie wszystko. Sucha i spękana skóra dłoni jak była, tak pozostała... Podobnie było ze stopami, które posmarowane balsamem Muglera, również żadnego odżywienia nie doznały. Jestem tym krem bardzo rozczarowana. Myślę, że zużyje go do końca, bo jego aromat jest naprawdę przyjemny, ale moja opinia o całej marce Mugler jest w tym momencie mocno negatywna... Także nie polecam. Chyba, że chcecie wydać 30 zł na coś, co tylko ładnie pachnie na dłoniach.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy Leonia
Cena i dostępność: produkt znalazłam w Internetach za ok. 10 zł. Normalna cena to 30 zł.
Zapach: świeży, cytrusowy.
Konsystencja: kremikowa.
Opakowanie i pojemność: opakowanie w charakterze białej tubki z akcentami zieleni i czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 80 ml.
Wydajność: beznadziejna. Taki balsam starczy na dwa tygodnie używania.
Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, że lubię buszować na Allegro w dziale kosmetycznym. Szczególnie interesują mnie tzw. wyprzedaże toaletki, w których za przysłowiowe grosze mogę upolować same perełki mazidłowe. Na to właśnie liczyłam i tym razem, biorą udział w licytacji zestawu, gdzie był akurat powyższy kremowy gagatek. Sądziłam, że produkt tak drogiej i luksusowej marki (w końcu to słynny Mugler, ten od zapachu Alien i Angel!) będzie naprawdę istną perełką. Niestety tak nie było... Balsam ów, mimo cudownego aromatu cytrusowego, jest po prostu zwykłym bublem. Nie wiem doprawdy, ile warstw tegoż trzeba nakładać, aby moja skóra poczuła jakiekolwiek nawilżenie... Dacie wiarę, że nawet trzykrotne nałożenie smarowidła na dłonie, łokcie i kolana - i to w ilości porządnej - nie zrobiła zgoła nic? Jedyne co zauważyłam, to ładny zapach, utrzymujący się ok. godzinę w miejscu aplikacji... I to w sumie wszystko. Sucha i spękana skóra dłoni jak była, tak pozostała... Podobnie było ze stopami, które posmarowane balsamem Muglera, również żadnego odżywienia nie doznały. Jestem tym krem bardzo rozczarowana. Myślę, że zużyje go do końca, bo jego aromat jest naprawdę przyjemny, ale moja opinia o całej marce Mugler jest w tym momencie mocno negatywna... Także nie polecam. Chyba, że chcecie wydać 30 zł na coś, co tylko ładnie pachnie na dłoniach.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy Leonia