Dziś podumamy sobie o zestawie do rozjaśniania wąsika.
Będę mówić o Sally Hansen Ekstra Strength Creme Hair Bleach.
Słowo od producenta: "Rozjaśniacz ekstra mocny w swoim działaniu i delikatny, rozjaśnia wszystkie oporne włoski na twarzy i ciele, wtapia się kolorystycznie w kolor skóry. Nie powoduje podrażnień ,opakowanie zawiera odżywkę przed aplikacją, dwufazowy (krem rozjaśniający i aktywator w proszku), łatwy w aplikacji. Wydajny na kilka - kilkanaście użyć. "
Zestaw w okazałości:
Zawartość:
Skład:
Po rozpakowaniu:
I w szczególe.
Aktywator:
Od producenta:
Otworek:
Na dłoni:
Rozjaśniacz:
Od producenta:
Otworek:
Na dłoni:
Pre-conditioner:
Od producenta:
Otworek:
Na dłoni:
Kubeczek:
Szpatułka:
Po rozrobieniu:
Na dłoni:
Na twarzy:
Efekty: Klik!
Cena i dostępność: specyfik ten dorwałam na Allegro, gdzie dałam za niego ok. 40 zł.
Zapach: nieco wybielaczowy, ale znośny.
Konsystencja: różna.
Opakowanie i pojemność:
Wydajność: bardzo dobra. Produkt powinien wystarczyć na kilkakanaście razy użytkowania.
Działanie: zacne. Zacznę od tego, że z natury mam włosy w kolorze ciemnego brązu. Miodowy kolor, jaki obecnie gości od wielu lat na mej łepetynie to efekt wieloletniego rozjaśniania kłaków: Klik! Z racji więc na genetycznie ciemne owłosienie, niektóre partie włosowe na mym ciele, są zatem bardziej widoczne. Tak rzecz się ma właśnie z tzw. wąsikiem... Skubany ziomek jak się przyczepił do mnie w okolicach wieku dorastania, tak trzyma się i nie chce uciec. Próbowałam już wiele metod na usunięcie niechcianych włosków na twarzy: plastrowałam się woskiem, wyrywałam pęsetę, kremowałam kremami odwłosującymi... Efekt takich zabiegów był mniej więcej taki sam, czyt. wąsik wyrastał ponownie. Dopiero, gdy sięgnęłam po zestaw włoski rozjaśniający, wąsikowy koszmar przestał był czymś dokuczliwym. Wiem, że jest to tylko doraźna metoda, która włosów na zawsze nie usunie, ale skoro mi to odpowiada, to po co szukać czegoś innego? Wystarczy, że zabieg rozjaśniania zrobię raz na dwa miesiące i mam spokój z puszkiem wargowym. Wąsik potraktowany rozjaśniaczem dosłownie znika nam z oczu, przemieniając się w nieszkodliwy, jasny meszek iście dziecięcy. Jak zatem używam tego zestawu rozjaśniającego? Ano robię wszystko zgodnie z instrukcją, trzymam mazidło kilka minut na wąsie i gotowe! I to bez podrażnień, uczuleń. Był wąs - nie ma wąsa. Jakie to piękne! Wspomnę, że zestaw jest wydajny, łatwo dostępny w Internetach i stosunkowo niedrogi. Jedyne do czego można się przyczepić to zapach; wrażliwe bowiem nosy mogą nieco cierpieć podczas stosowania tego zestawu, ale coś za coś... Ja polecam i na pewno nie raz do tego zabiegu wrócę.
Ocena: 4/5
Miałyście?
Kathy Leonia