GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE

Oświadczenie

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!



Mój stary blog - Karia18

INFORMACJA:

Nowe posty pojawiają się rano, między 7-9!
Aby nie ominąć żadnej notki zapraszam do śledzenia mnie na FB i Instagramie i Tik Toku.

Uprzejmie proszę o klikanie w reklamy! Was to nic nie kosztuje, a ja zbieram na lepszy aparat :)

Moja grupa na FB o wygranej walce z anoreksją: Klik! oraz grupa dla osób zmagających się z ŁZS: Klik

Ceneo.pl

Bielenda

zdrowie

wtorek, 31 maja 2022

2919. Garnier Intensywna Pielęgnacja Bardzo Suchej Skóry regenerujące mleczko do ciała

 Witajcie!
 
Dziś czas na odżywienie suchej skóry ciała.
 
Będę mówić o Garnier Intensywna Pielęgnacja Bardzo Suchej Skóry regenerujące mleczko do ciała.
 
Słowo od producenta: "Mleczko głęboko odbudowuje skórę, nawet najbardziej podrażnione i wysuszone miejsca (łokcie, kolana). Jego kanadyjska formuła z syropem z klonu błyskawicznie się wchłania, aby łagodzić uczucie szczypania i podrażnienia. Skóra jest zregenerowana i odzyskuje swój dawny komfort na 24 godziny."
 
Produkt w okazałości:
 
 
 
 

 
 
 Od producenta:







Skład:



Otworek:

 
 
 
Na dłoni: 
 
 

 

Szczegóły: 

Cena i dostępność: produkt znalazłam w Rossmanie za ok. 20 zł.
Zapach: przyjemny, słodki.
Konsystencja: kremowa.
Opakowanie i pojemność: opakowanie w kształcie plastikowej, czerwonej tubki i bielą napisów od producenta. Pojemność: 400 ml
 Wydajność: bardzo dobre. Takie opakowanie starczy nam na kilka miesięcy nawilżania się.
 Działanie: przyjemne. Zacznę od tego, że obecnie moja skóra dłoni, stóp, nóg i ramion przypomina wyschnięty papier ścierny... Jest szorstka, łuszcząca się o zerowej iście zawartości nawilżenia. Myślę, że wszystkiemu winne są ciążowe hormony, które przy końcówce stanu błogosławionego szaleją sobie w najlepsze. Tak czy owak, muszę o ten mój nieszczęsny naskórek wyjątkowo dbać, coby zniwelować to nieprzyjemne uczucie pieczenia i suchości. Tu do pomocy pielęgnacyjnej wkracza regenerujące mleczko do ciała od Garniera. O tymże gagatku słyszałam już co prawda dużo wcześniej i na pewno od czasu do czasu go stosowałam, ale na pewno nie tak namiętnie, jak teraz. Dla mnie ten produkt to kojący i otulający kompres odżywczy. Ma dobry jakościowo skład (m. in. alantoina, ekstrakt z kanadyjskiego klonu), który faktycznie wnika w głąb skóry, a nie tylko oblepia ją na powierzchni. Specyfik ładnie, słodko pachnie, szybko się wchłania i nie brudzi ubrań. Już po kilku aplikacjach czuję różnicę w kondycji naskórka. Jest on zdecydowanie bardziej miękki, elastyczny oraz wygląda zdrowo. Spękanie i szorstkość znika na długie godziny. Wspomnę jeszcze, że balsam stosuję zwykle rano i wieczorem, tak, aby cały dzień i noc cieszyć się z jego dobroczynnego działania. Dodam, że produkt mnie nie uczulił, nie podrażnił. Jest tani, wydajny i łatwo dostępny oraz - co najważniejsze - działający! Polecam.
Ocena: 5/5
 
Miałyście?

Kathy Leonia

poniedziałek, 30 maja 2022

2918. Przesyłka od wizaz.pl!

Witajcie!
 
Dziś czas na cuda.
 
Oto pachnące żele pod prysznic od Palmolive, które będę testować dzięki uprzejmości wizaz.pl:
 







 
Palmolive Egzotyczny Arbuz kremowy żel pod prysznic:



Palmolive Aksamitna Jeżyna kremowy żel pod prysznic:

 
 
Nie muszę mówić, że powyższa przesyłka ogromnie mnie ucieszyła.
Szczególnie, że pokończyły mi się prawie wszystkie myjadła pod prysznic i zostało mi li szare mydło.

Tak kremowe cuda z Palmolive przybyły wręcz w idealnym momencie.

Zdradzę Wam, że już kilka razy testowałam wersję jeżynową żelu i to jak ona pachnie, jest po prostu niesamowite. Normalnie jakbyście się wysmarowali świeżo zrobionym jogurtem jeżynowym.
Wrażenia iście nie do opisania!

Tak więc niedługo spodziewajcie się pełnej recenzji tychże gagatków.

Dziękuję jeszcze raz wizaz.pl za możliwość testów nowych produktów Palmolive.

A Wy coś ostatnio dostaliście ciekawego?

Kathy Leonia

czwartek, 26 maja 2022

2917. Schwarzkopf Gliss Kur Supreme Lenght Express Repair Conditioner ekspresowa odżywka regeneracyjna do długich włosów

 Witajcie!
 
Dziś czas na włosów odżywienie.
 
Będę mówić o Schwarzkopf Gliss Kur Supreme Lenght Express Repair Conditioner ekspresowa odżywka regeneracyjna do długich włosów.

Słowo od producenta: "Formuły Gliss Kur z Keratynowym Serum odbudowują powstałe zniszczenia i wzmacniają strukturę komórkowa, aby zapobiegać przyszłym uszkodzeniom. Aby odpowiadać na potrzeby włosów długich, skłonnych do zniszczeń i rozdwajających się końcówek Ekspresowa Odżywka Supreme Lenght z Regeneracyjnymi Mikro-Lipidami i Ekstraktem z Piwonii odbudowuje zniszczenia na długości włosów, zapewnia natychmiastowe rozczesywanie i sypkość włosów."

Produkt w okazałości:









 Od producenta:

 
 
Skład:



Otworek:



Na dłoni:



Szczegóły:

Cena i dostępność: specyfik kupiłam w Biedronce za ok. 15 zł.

 Zapach: słodki, przyjemny.
 Konsystencja: wodnej mgiełki.
 Opakowanie i pojemność: butla plastikowa, w tonacji fioletowej i białymi napisami od producenta. Pojemność: 200 ml.
Wydajnośćbardzo dobra. Produkt wystarczy na pół roku użytkowania.
Działanie: przyjemne. Zacznę od tego, że jako posiadaczka czupryny prawie już do pasa, nie wyobrażam sobie, aby w mojej pielęgnacji miało zabraknąć odżywek regeneracyjnych. Tego typu produkty to istne must have, jeśli chodzi o ogarnięcie tak długich włosisków. Co do samych mazideł z Gliss Kura to są one mi doskonale znane nie od dziś, gdyż w trakcie swojego kilkuletniego już włosomaniactwa stosowałam je wiele razy. Nowa seria Supreme Lenght wpadła mi w oko podczas tzw. szwendania się po Biedronce, gdzie po krótkiej chwili zadumy co by tu wybrać, zdecydowałam się ucapić powyższego cudaka w sprayu.
I okazało się to być bardzo dobrym zagraniem! Specyfik ten to naprawdę pierwszej klasy solidna porcja nawilżenia i odżywienia dla kudełków. Już po pierwszym użyciu zauważyłam łatwiejsze rozczesywanie, miękkość i piękny blask włosków. I to bez puszenia się czy strąkowania! Dodam, że produkt stosuję na sam koniec procedury mycia, przed suszeniem, aplikując go od ucha w dół. To w zupełności wystarczy, aby całość fryzury prezentowała się elegancko i ładnie nawet przez kilka dni. Warto wspomnieć, że odżywka mnie nie podrażniła ani nie uczuliła. Jest bardzo wydajna i stosunkowo tania. Myślę, że wrócę do niej jeszcze kiedyś na pewno. Polecam.

Ocena: 5/5 

Miałyście?

Kathy Leonia

środa, 25 maja 2022

2916. Ciążowe perypetie, cz. 8 skracająca się szyjka macicy

 Witajcie!
 
Dziś czas na kolejną część perypetii ciążowych.
 
Tu były poprzednie części: Klik! (jadłowstręt), Klik! (zaparcia), Klik! (widmo dawnych zaburzeń odżywiania), Klik! (hemoroidy), Klik! (prawie wymiotne bekanie), Klik! (ruchy dziecka), Klik! (bóle kręgosłupa).
 
Tym razem skupimy się na pewnej ciężkiej dla mnie kwestii, jaką jest skracanie się szyjki macicy.
 
Najpierw jak zawsze chwila mądrości naukowych, jakie udało mi się wyszperać w odmętach Internetów. Skracająca się szyjka macicy to przedwczesne zmniejszanie i rozwieranie się szyjki macicy, ale bez towarzyszących temu krwawienia, bólu, skurczy czy też pęknięcia pęcherza płodowego. Może być to spowodowane różnymi czynnikami, np. zaburzeniami hormonalnymi, wrodzonymi wadami szyjki, nieprawidłową produkcją kolagenu i elastyny, intensywnym trybem życia, przebytymi zabiegami ginekologicznymi czy też nieleczonymi infekcjami pochwy i układu moczowego. 
 
Owe nieprawidłowości w rozmiarze szyjki występuję najczęściej w II i III trymestrze ciąży i diagnozuje się je podczas rutynowego, dopochwowego badania ginekologicznego. Gdy tu pojawiają się jakieś wątpliwości, wówczas wykonuje się USG, podczas którego można dokładnie ocenić aktualne wymiary kanału szyjki macicy.
 
W zależności od zaawansowania rozwoju płodu, są różne metody radzenia sobie ze skracającą się szyjką. Jedną z nich, praktykowaną we wcześniejszym etapie ciąży (12-14 tydzień), jest tzw. szew okrężny, czyli zabieg chirurgiczny polegający na zaszyciu wejścia do pochwy. W przypadku ciąży bardziej dojrzałej (20-28 tydzień) stosowany jest pessar czyli okrągły, elastyczny krążek z silikonu, zakładany przez lekarza ginekologa bez znieczulenia. Z kolei pacjentki w ciąży zaawansowanej (od 29/30 tygodnia), najczęściej dostają tzw. leczenie farmakologiczne, czyli przyjmowanie luteiny, jako środka hamującego skracanie się szyjki. Wiadomo oczywiście, że każda ciąża przebiega inaczej i różne kobiety indywidualnie reagują na daną procedurę leczniczą, dlatego tak ważna jest regularna konsultacja z lekarzem prowadzącym, aby na bieżąco kontrolował stan zdrowia swojej pacjentki.
 
Jak to z tym skracaniem szyjki macicy było u mnie?
 
Ano dowiedziałam się o tym całkowicie przypadkowo, podczas jednej z wizyt u ginekolożki prowadzącej ciążę. Leżałam sobie na fotelu ginekologicznym jak gdyby nigdy nic, lekarka sobie dłubała paluchami tam na dole, po czym nagle mi oznajmiła, że coś jej się nie podoba moja szyjka i musimy to sprawdzić na USG.

Wtedy właśnie wyszło, że z ponad 3 cm długości kanału, nagle zrobiło się 2,5 cm.
I to jest bardzo niepokojący sygnał, zważywszy, że był to dopiero 29 tydzień ciąży.
 
Dostałam więc luteinę dopochwowo, zaraz aktywności, dźwigania, wchodzenia po schodach.
Jedyny dozwolony ruch, jaki mogę mieć w ciągu całego dnia to max 30 min.
Najlepiej mam leżeć i nie wstawać niepotrzebnie...
 
Nie muszę więc mówić, że powyższa diagnoza bardzo mnie zasmuciła, zważywszy na fakt, że do tej pory byłam zawsze osobą bardzo ruchliwą, dla której 3 godzinny spacer to tyle, co nic.
A tu mi nagle każą siedzieć na tyłku i nic nie robić.
 
Ale co począć, skoro takie dostałam polecenie, to muszę się do niego zastosować...
 
I tak oto od tamtego czasu, czyli będą to już teraz prawie dwa miesiące (obecnie 37 tydzień ciąży), mam normalnie wakacje życia.
Chyba bowiem jeszcze nigdy tyle nie leżałam i tak mało się ruszałam...gdyż niestety szyjka się cały czas skraca i mierzy teraz tylko 1,9 cm. 
 
Na szczęście szczęście do rozwiązania pozostało już naprawdę bardzo mało czasu i ogromnie liczę na to, że dzidzia zostanie łaskawie w brzuchu do końca i nie będzie się jej spieszyło, aby przybyć na świat przed wyznaczonym terminem...

A Wy mamuśki też miałyście podobną przypadłość ze skracającą się szyjką?
 

 
Kathy Leonia
 
PS. Do wszystkich: z racji na to, że blogspot dalej ma jakiegoś errora, apeluję gorąco: sprawdzajcie komentarze w folderze SPAM.
Na ten moment sytuacja wygląda tak, że komentuję u kogoś post, wchodzę do tej osoby na dzień następny i mojego komentarza nie ma.
I widzę że to się tyczy sporej ilości blogujących, nie tylko tych co mają zatwierdzanie komentarzy... ja sama znalazłam prawie 2 tysiące (!) wartościowych odpowiedzi od Was w SPAMIE.

wtorek, 24 maja 2022

2915. NYX #thisiseverything Lip Scrub peeling do ust

 Witajcie!
 
Dziś czas na ust peelingowanie.
 
 
Słowo od producenta: "Peeling do ust pochodzący z serii kosmetyków #thisiseverything. Produkt idealny do stosowania w okresie zimowym oraz przed nakładaniem matowych, zastygających pomadek. Przyjemnie złuszcza martwy naskórek, wygładza usta. Posiada przyjemną konsystencję, a całość zamknięta jest w uroczym opakowaniu."
 
Produkt w okazałości:
 






Od producenta i skład:



Po otwarciu wieczka:



Na dłoni:


 
Szczegóły:

Cena i dostępnośćprodukt znalazłam w kalendarzu adwentowym NYX. Normalnie jego cena to ok. 30 zł za pełen wymiar. Możecie go kupić tu: Klik!
Zapach: słodki, cukierkowy.
Konsystencja: typowa dla scrubów w słoiczku.
Opakowanie i pojemność: opakowanie metalowe, odkręcane, z czarną zakrętką i białymi napisami od producenta. Pojemność: 14 g.
Wydajność: bardzo dobre. Takie opakowanie starczy nam na ponad rok peelingowania ust.

Działanie: bardzo dobre. Zacznę od tego, że to mój pierwszy raz od bardzo dawna z prawilnym peelingiem do ust. Do tej pory, po wielkim urazie wywołanym przez pewnego gagatka: Klik!, stosowałam naturalny zdzierak suchych skórek, czyli miód i cukier. Traf jednak chciał, że w łapki me wpadł zapomniany trochę peeling z NYX. I stwierdziłam, że skoro tak chciał los to przetestuję go, a co mi tam! I nie pożałowałam owej decyzji, bo mazidło okazało się być naprawdę zacne w działaniu. Przede wszystkim, produkt szybko i bezboleśnie usuwa suche skórki, a także wszelakie pozostałości pomadek czy szminek. Dzięki wysokiej zawartości olejków pielęgnacyjnych (m.in. olej jojoba, olej słonecznikowy) wargi nasze są ładnie nawilżone i odżywione od razu po peelingowaniu. Już bowiem jedno użycie specyfiku daje nam zauważalną poprawę w wyglądzie ośrodka całującego, który momentalnie odzyskuje naturalną miękkość, blask i zdrowy wygląd. Dodam, że scrub stosuję zwykle wieczorem, przed pójściem spać, tak, aby na rano cieszyć się ładnymi i gładkimi ustami. Jestem tym produktem naprawdę oczarowana i serdecznie go polecam. Jego działanie, wydajność, dobry skład są naprawdę warte uwagi. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to wysoka cena regularna, ale od czego są promocje w Internetach.
Ocena: 4/5

Miałyście?

Kathy Leonia
 
PS. Do wszystkich: z racji na to, że blogspot dalej ma jakiegoś errora, apeluję gorąco: sprawdzajcie komentarze w folderze SPAM.
Na ten moment sytuacja wygląda tak, że komentuję u kogoś post, wchodzę do tej osoby na dzień następny i mojego komentarza nie ma.
I widzę że to się tyczy sporej ilości blogujących, nie tylko tych co mają zatwierdzanie komentarzy... ja sama znalazłam prawie 2 tysiące (!) wartościowych odpowiedzi od Was w SPAMIE.

poniedziałek, 23 maja 2022

2914. Pierścionki za grosze z Shopee.pl

 Witajcie!
 
Dziś będzie błyszcząco i biżuteryjnie.
 
Oto mój najnowszy nabytek jubilerski, jaki upolowałam dosłownie za kilka zł na shopee.pl:
 



 
Na palcach:




 
Powiem Wam, że jak na biżuterię za tak niską cenę, to pierścionki prezentują się naprawdę świetnie.

Są ładnie i starannie wykonane, elementy dekoracyjne nie odstają ani nie ruszają się.
Cały komplet się ze sobą cudnie łączy i pięknie wygląda na palcach zarówno w pojedynkę, jak i w zestawie po kilka sztuk.

Myślę, że powyższe gagatki świetnie się sprawdzą nie tylko jako ozdoba do noszenia, ale także jako element dekoracyjny do zdjęć.

Ciekawa jestem tylko po jakim czasie owa srebrna warstwa będzie się wycierała bo - nie oszukujmy się - z prawdziwym metalem szlachetnym to nie ma za wiele wspólnego.
Ale nawet, jeśli coś miałoby się z nimi dziać niepokojącego to nie będzie mi szkoda, bo - przypominam - cały komplet wyniósł mnie ok. 5 zł.

A Wy lubicie takie tanie cacka biżuteryjne?

Kathy Leonia

PS. Kosmetyczny Świat Anny masz niedostępny profil blogera, nie można wejść na Twego bloga.

czwartek, 19 maja 2022

2913. Biały Jeleń hipoalergiczny żel pod prysznic nawilżające kozie mleko

Witajcie!

Dziś czas na ciała umycie.

Będę mówić o Biały Jeleń hipoalergiczny żel pod prysznic nawilżające kozie mleko.

Słowo od producenta: "Żel zapewnia delikatną ochronę skóry wrażliwej, skłonnej do alergii. Hipoalergiczna receptura żelu delikatnie oczyszcza i nie podrażnia.
Nie zawiera barwników, posiada zmniejszoną ilość kompozycji zapachowej, ph przyjazne dla skóry, odżywia i nawilża skórę."

Produkt w okazałości:


 
 
Od producenta:
 




Skład:



Otworek:



Na dłoni:



Szczegóły:

Cena i dostępność specyfik ten znalazłam na shopee.pl za ok 6 zł.
 Zapach: delikatny, nieco mleczny.
 Konsystencja: żelowa.
 Opakowanie i pojemność: butla plastikowa, w tonacji białej z elementami zieleni napisów od producenta. Pojemność: 250 ml.
 Wydajność: dobra. Produkt powinien wystarczyć na dwa miesiące użytku.
Działanie: dobre. Zacznę od tego, że produkty do mycia Biały Jeleń są ze mną regularnie od kilku już lat. Odkryłam je w chwili, gdy zgodnie z zaleceniami lekarza, musiałam na szybko zmienić całą dotychczasową pielęgnację ciała na taką delikatną, antyalergiczną. Zmagałam się wtedy z niezbyt przyjemną dolegliwością, jaką była grzybica pochwy: Klik! Chorobę na szczęście pokonałam: Klik!, ale produktom hipoalergicznym z jeleniem pozostałam wierna aż do dziś i gdy tylko wpadną mi w oko podczas zakupów, to się w nie zaopatruję. Są to moim zdaniem najlepsze, bezpiecznie oczyszczające myjadła do ciała, które sprawdzą się każdej osobie o kapryśnej skórze. Do powyższego żelu pod prysznic wróciłam ostatnio z powodu wrażliwego naskórka w ciąży. Inne płyny drogeryjne zaczęły mnie po prostu uczulać i powodować świąd, zatem musiałam sięgnąć po coś, co da mojej skórze odpocząć od drogeryjnych detergentów i substancji zapachowych. I to była bardzo dobra decyzja, bowiem już po pierwszym użyciu jelonka poczułam znaczną ulgę we wspomnianych wcześniej dolegliwościach. Żel skutecznie złagodził podrażnione wcześniej miejsca, niosąc im ulgę i komfort hipoalergiczności. Produkt dobrze domywał ciało z kurzu i brudu dnia powszechnego. Skóra po takiej kąpieli była czysta i świeża oraz - co najważniejsze - nic mnie potem nie swędziało, ani nie piekło. Warto wspomnieć, że specyfik nie pieni się jakoś super mocno i nie ma cud-kuszącego, słodkiego zapachu, więc miłośnicy morza bąbelków i kilogramów piany mogą poczuć się rozczarowani. Ja jednak bardzo cenię tę linię specyfików i jestem wdzięczna ich producentowi, że mimo upływu lat, skład i formuła marki Biały Jeleń pozostają cały czas takie same. Do tego dochodzi niska cena, łatwa dostępność oraz wydajność. Polecam dla wszystkich posiadaczy wrażliwych skór!
 Ocena: 5/5 

Miałyście?

Kathy Leonia

 PS. Czy Was też szlak trafia przez te znikające komentarze na blogspocie? Co tu się zaczęło wyprawiać... może ktoś wie ech.

środa, 18 maja 2022

2912. Paznokcie na dziś, cz. 112

 Witajcie!
 
Dziś czas na pazury.
 
Oto jak wyglądały w ostatnim czasie:
 











Użyte produkty:



od lewej: Neess odtłuszczacz do paznokci; Limegirl baza pod lakier hybrydowy; Limegirl top coat pod lakier hybrydowy; Limergirl lakiery hybrydowy nr 045 i nr 02; Niuqi lakier hybrydowy Nude dodatkowo: naklejki wodne
 
 
Jak powyższe pazurki powstały?

Ano najpierw zmatowiłam płytkę paznokcia odtłuszczaczem z Neess, po czym nałożyłam bazę z Limegirl i utwardziłam ją 60 sekund w lampie UV.

Kolejnym krokiem było to, że na wybrane dwa paznokcie nałożyłam dwie warstwy nudziaka z Niuqi (każde pomalowanie osobno utwardzona w lampie). Na  kolejne dwa szpony szpony poszedł cudny brzoskwiniowy lakier od Limegirl (dwie warstwy koloru, każda osobno utwardzona w lampie UV 60 sekund), a na kciuki wylądował brokat również od Limegirl (dwie warstwy koloru, każda osobno utwardzona w lampie UV 60 sekund). 

Jako dodatki ozdobne zostały użyte wodne naklejki z BeautyBigBang.

Wszystko następnie pokryłam tzw. top coat i utwardziłam w lampie UV 60 sekund.

Myślę, że efekt końcowy wyszedł przyjemnie, a całość zdobienia trzymała mi się ok. dwa tygodnie.

A Wy co dziś macie na paznokciach?

Kathy Leonia

wtorek, 17 maja 2022

2911. Loreal Paris Color Riche Intense Volume Matte matowa szminka nadająca objętości

 Witajcie!
 
Dziś czas na usteczka.
 
Będę mówić o Loreal Paris Color Riche Intense Volume Matte matowa szminka nadająca objętości.

Słowo od producenta: "Ultra matowe wykończenie i maxi objętość ust w jednym? To możliwe dzięki nowej pomadce Color Riche Intense Volume Matt od L’Oréal Paris. Pożegnaj „płaskie” matowe usta bez wyrazu! Skoncentrowane pigmenty zapewniają pudrowe, pełne koloru wykończenie a dodatek kwasu hialuronowego wspomaga efekt widocznie wypełnionych, pełnowymiarowych ust. 

Formuła wzbogacona o olejek arganowy nawilża i pielęgnuje usta. Ciesz się wyrazistym kolorem nawet do 16 godzin*. 

Smukłe, eleganckie opakowanie na pewno będzie stanowić ozdobę w Twojej torebce.
 Ponieważ jesteś tego warta! 

* test konsumencki, 101 kobiet."
 
Produkt w okazałości:
 


 
 


Skład:

 
 
Mój odcień:


 
 Po wykręceniu:

 
 
 
Na dłoni:
 

 
Szczegóły:

Cena i dostępność: produkt dostałam do testów od wizaz.pl. Normalna jego cena to ok. 70 zł.
Zapach: ładny, delikatnie słodki.
Konsystencja: pomadkowa.
Opakowanie i pojemność: opakowanie plastikowe, matowe, w charakterze czarnej, wykręcanej kasetki na szminkę. Pojemność: 1,8 g.
Wydajność: bardzo dobra. Takie opakowanie starczy na rok używania.
Działanie: przyjemne. Zacznę od tego, że bardzo lubię produkty marki Loreal Paris i chętnie do nich wracam. Nie należą one co prawda do najtańszych, ale zdecydowanie wyróżniają się jakością i zacnym działaniem wśród wielu podobnych, drogeryjnych gagatków. Pomadka, którą otrzymałam do testów, skradła moje serduszko już od pierwszego użycia. Nie dość, że sam design opakowania jest bardzo elegancki i taki luksusowy, to jeszcze do tego dochodzi przyjemność użytkowania samego mazidła. Aplikacja szminki na usta to czysta i hedonistyczna przyjemność. Pomadka ta ma bowiem tak aksamitną, tak miękką konsystencję, jakbym normalnie smyrała się jakimś ekskluzywnym szalem z japońskich jedwabników. Warto wspomnieć, że pigment specyfiku jest również godny podziwu, gdyż wystarczy już jedna warstwa, aby nasze wargi wyglądały słodko, kusząco i zdrowo. Co do trwałości gagatka, cóż, niestety nie jest ona powalająca, gdyż pomadka utrzymuje się zwykle do pierwszego jedzenia i picia... Po posiłku produkt zaczyna uciekać, ale nie jest to jakoś bardzo drażniące i przebiega w miarę równomiernie. Trzeba natomiast być przygotowanym na to, że prędzej czy później malunek zejdzie całkowicie i aplikację trzeba będzie powtórzyć. Mi to osobiście jakoś nie przeszkadza, bo - tak jak wspomniałam wcześniej - uwielbiam nakładać owe cudo na usta. Dodam jeszcze, że produkt mnie nie podrażnił, nie uczulił, nie podkreślił suchych skórek. Myślę, że pomadka Loreal to naprawdę dobry kompan codziennego makijażu, gdyż jej formuła, właściwości odżywcze i gama kolorystyczna są godne polecenia. Czego chcieć więcej? Ano, gdyby tylko ta cena oryginalna była nieco niższa... Ale i tak zachęcam do wypróbowania!
Ocena: 4/5

Miałyście?

Kathy Leonia

Walmart

hx caps

www.uusoccer.ru