Witajcie!
Dziś czas na kolejną porcję ciążowych perypetii.
Tu były poprzednie posty z tej serii: Klik! (jadłowstręt), Klik! (zaparcia), Klik! (widmo dawnych zaburzeń odżywiania), Klik! (hemoroidy).
Teraz przyszła pora na najdłużej dręczące mnie dolegliwości, czyli prawie wymiotne bekanie.
Zacznę od tego, że w sumie od zawsze, mdłości z wymiotami są uważane za jedne z głównych objawów ciąży.
W każdym poradniku, artykule, mądrościach ludowych jest wzmianka o tym, że jak kobieta oczekuje dziecka, dostaje srogich komplikacji żołądkowych, najczęściej poranną porą. Polega to mniej więcej na tym, że na sam zapach, smak jedzenia, ciężarna pędzi do wc, gdzie to - chcąc nie chcąc - duma nad sensem ulatującej z jej trzewi treści żołądka.
Po tejże czynności następuje pewna ulga... aż do następnego posiłku lub wyczucia jakiejś newralgicznej woni.
Mając więc w pamięci te wszystkie informacje, gdy tylko dowiedziałam się o ciąży, od razu byłam gotowa na walkę z nudnościami.
Zaopatrzyłam się w zapas nawilżających chusteczek (na wypadek ubrudzenia się), gum miętowych (a nuż złagodzą mdłości) i zmieniłam używane do tej pory perfumy (Narcisio Rodriguez for Her) na lżejsze (D& G Light Blue).
Nie muszę więc mówić, jakie było moje zdziwienie, gdy przez pierwsze prawie dwa miesiące nie miałam ani grama mdłości.
Dosłownie nic.
Mogłam jeść i pić i wąchać wszystko dookoła (nawet żuli w mpk), bez żadnej szkody dla moich kiszek.
Wszystko jednakże zmieniło się, gdy wkroczyłam w trzeci miesiąc stanu błogosławionego.
Tu zaczęła się jazda bez trzymanki.
Jej początek pamiętam doskonale, bowiem spożyłam na niedzielny obiad pieczone ziemniaki z podsmażoną na oleju białą kiełbasą.
Nie minęło pół godziny od wspomnianego wyżej posiłku, gdy to zaczęło mi się nagle odbijać kiełbasianym mięsem, w kubkach smakowych poczułam nieprzyjemny posmak takiego jakby na wpół przetrawionego jedzenia i cały obiad podszedł mi do gardła.
Poleciałam do toalety... gdzie spędziłam mniej więcej pół godziny walcząc z odruchem wymiotnym i uporczywym bekaniem.
Oczywiście skończyło się na tym, że nic nie zwymiotowałam, wyplułam tylko trochę śliny.
Po tym wszystkim wróciłam do stołu, wypiłam ciepłą herbatę z miętą... i za chwilę gnałam powtórnie do wc, dręczona prawie wymiotnym bekaniem...
Taki stan rzeczy utrzymał się aż do wieczora i systematycznie zaczął się powtarzać co dnia, niezależnie od tego co jadłam i piłam.
Myślałam początkowo, że jest to stan li przejściowy pomiędzy nudnościami właściwymi, a jakąś mocną odmianą zgagi. Zmieniłam jednak o tym zdanie, gdy przez kolejne miesiące cały czas borykałam się z tym samym bekającym problemem i ani razu nie zwymiotowałam, jak należy.
Obecnie jestem w 7 miesiącu ciąży i opisane wyżej dolegliwości nieco zmalały.
Dalej od czasu do czasu najdzie mnie seria nieprzyjemnego odbijania, ale nie jest to już na tyle męczące, jak było wcześniej.
Zastanawiam się jednocześnie, czy taka forma perypetii żołądkowych, jaka mnie dotknęła nie jest czasem gorsza niż tradycyjne mdłości...
Już bym serio preferowała zwymiotować kilka razy i mieć chwilową ulgę, niźli warować jak pies przy wc w oczekiwaniu na kolejnego beka, podczas którego a nuż puszczę pawia...
A Wy kobietki miałyście mdłości podczas ciąży?
Kathy Leonia
I hope all those symptoms desappear soon. I didn't have vomits in none of the two pregnancies.
OdpowiedzUsuńYa te falta menos para tener a tu bebé en brazos y todos esos síntomas se olvidan. Ánimo!
OdpowiedzUsuńBesos.
Hope you soon feel better! Valerie
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci kochana.
OdpowiedzUsuńHope you get well soon. Sometimes because of certain food, but it will dissappear soon, looking forward to the bubdle joy.
OdpowiedzUsuńJa nie miałam żadnych mdłości podczas obydwu ciąż.
OdpowiedzUsuńI hope all those symptoms desappear soon...
OdpowiedzUsuń¡Hola!
OdpowiedzUsuńEspero se quiten pronto. Yo sufriría en ese estado, para mí vomitar es una pesadilla, jajaja.
¡Un beso!
współczuję :(
OdpowiedzUsuńOh, it's not easy. But for me it was only in the first 3 months that the vomiting (the diarrhea would happen at the same time) happened. My body couldn't take anything Italian nor even Mexican. And I ate smaller meals through the day. Don't forget your fiber..eat some air popped corn. And never eat after 9 p.m. which meant even earlier than that. Heartburn can find you and I have to admit I didn't know what that was until I was pregnant. All the best to keep going. I'm so happy to hear you are in the 7the month. Gotta get that nesting done. All the best to your health and those belches too.
OdpowiedzUsuńCiąża rządzi się swoimi prawami
OdpowiedzUsuńWhat a pity dear, get better!!
OdpowiedzUsuńSomething similar happened to me with my daughter, I hope it will pass soon.
OdpowiedzUsuńOj współczuję, u mnie głównie dominowała zgaga.
OdpowiedzUsuńJa nie byłam w ciąży, ciekawe jak to będzie u mnie ;)
OdpowiedzUsuńWspółczuję :( Oj namęczysz się biedna z takimi dolegliwościami...
OdpowiedzUsuńWspółczuję serdecznie.
OdpowiedzUsuńA swoja drogą.... siódmy miesiąc, jak ten czas leci...
Ja miałam tylko lekką wrażliwość na zapachy, ale bez żadnych dolegliwości żołądkowych. I to wszystko do 3 miesiąca, potem już spokój całkowity. Oj, biedna Ty, biedna :)
OdpowiedzUsuńCóż, nie wiem jak u mnie,ale współczuję dolegliwości. Na pewno męczące.
OdpowiedzUsuńMdłości to nic przyjemnego :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Uy pobrecita ojala ya estés mejor y las nauseas ya no molesten Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńWspółczuję ☹️ Ciekawe, czy ja bym miała mdłości gdybym była w ciąży.
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Mi nudności towarzyszyły całą pierwsza ciążę. Ale po porodzie byłam chuda jak niteczka, bo tak zadziałała na mnie przymusowa ta 9miesięczna dieta
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu Twoich dolegliwości. Dużo zdrówka, trzymaj się.
OdpowiedzUsuńget well soon dear
OdpowiedzUsuńNie jest lekko, wiem. Tym większy szacunek się kobietom należy
OdpowiedzUsuń