GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE

Oświadczenie

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!



Mój stary blog - Karia18

INFORMACJA:

Nowe posty pojawiają się rano, między 7-9!
Aby nie ominąć żadnej notki zapraszam do śledzenia mnie na FB i Instagramie i Tik Toku.

Uprzejmie proszę o klikanie w reklamy! Was to nic nie kosztuje, a ja zbieram na lepszy aparat :)

Moja grupa na FB o wygranej walce z anoreksją: Klik! oraz grupa dla osób zmagających się z ŁZS: Klik

Ceneo.pl

Bielenda

zdrowie

sobota, 31 stycznia 2015

613. Przesyłka od Sandy Osman!

Witajcie!

Dzisiejszy dzień sobotni Leon powita w pracy.

Nie jest jednakowoż zły czy zawiedziony z tego powodu, gdyż albowiem dnia wczorajszego został uraczony zacną paką, przyniesioną od listonosza.

Ową niespodzianką okazała się przesyłka od Sandy Osman jako dar chwalebny dla najwytrwalszego komentatora grudnia.

Oto co było w środku:


A tu z podziałem na firmy:

Eveline, Spa Professional Argan & Vanilla, luksusowe masło do ciała

Bielenda, masełko do ust Soczysta Malina

Krem z Eveline jest dla mnie nowością kompletną, jeśli chodzi o mazidła z tejże firmy.
Jakoś zwykle omijam ich kosmetyki szerokim łukiem - gdyż mi zwyczajnie nie służą - aczkolwiek masło powyższe wydaje się całkiem przyjemnym specyfikiem.
Zobaczymy jak się spisze.

Co do masełka z Bielendy, powiem Wam jedno - zapach mnie kompletnie i ewidentnie oczarował.
Tak wonieć musiał malinowy chruśniak ze słynnego erotyku Leśmiana.
Słodycz owocu, lepkość soku, letni wiatr...

Ach odpływam w krzaki malinowe!

Dziękuje Sandy kochana za powyższe dary!

Kathy Leonia

piątek, 30 stycznia 2015

612. Recenzja: False Lash Wings tusz do rzęs z asymetryczną szczteczką

Witajcie!

Dziś zabawimy się tuszem.
A konkretnie pewnym czarnym, tajemniczym specyfikiem, który od pewnego czasu jest hitem Internetów.

Będę mówić o maskarze False Lash Wings z asymetryczną szczoteczką z firmy Loreal.

Słowo od producenta: "Asymetryczna szczoteczka dla szeroko rozpostartych rzęs. Po raz pierwszy L`Oréal Paris stworzył asymetryczną szczoteczkę, która posiada:
- ergonomiczny kształt jak linia rzęs, aby chwycić każdą rzęsę, od kącika do kącika,
- elastyczne łuki unoszące się na zewnątrz aby rozciągnąć rzęsy przy zewnętrznym kąciku.
Szczoteczka natychmiast rozciąga i wydłuża każdą rzęsę w kierunku zewnętrznego kącika oka.
Formuła zawiera unikalne włókna o długości 1,2 milimetra, które delikatnie otulają i „rozwijają” rzęsy dla uzyskania jedwabistej i spektakularnej objętości".


Mazidło w krasie:



Szczota:


Oko gołe:



Oko po dwóch warstwach tuszu:



Szczegóły:

 Cena i dostępność: mazidło złapałam na promocji w Rossmanie i dałam zań ok. 30 zł. Normalna cena: 50 zł.
  Zapach: tuszowy czyli standardowy.
  Konsystencja:  maź smolista na rzęsiska.
 Opakowanie i pojemność: srebrne, połyskujące elegancją opakowanie, Pojemność: 7 ml.
  Wydajność: bardzo dobra. Specyfik użytkowałam przez ponad pół roku makijaży codziennych.
  Działanie: przyjemne. Tusz z Loreala rzeczywiście robi z naszych rzęs skrzydła motyle. Przede wszystkim pięknie wydłuża i rozdziela włoski, nie sklejając ich. Śmieszna szczota idealnie nadaje się do stopniowania efektu - im więcej produktu nabierzemy, tym dłuższe i grubsze będą rzęsy nasze. Ja poprzestaję na dwóch warstwach, ale spokojnie można uzyskać wymiar trój- lub nawet czwór- warstwowy. Dzięki każdej kolejnej porcji mazidła oczy nabierają głębi spojrzenia, są wyraziste i takie kuszące. Warto dodać, że tusz pozostaje na swoim miejscu i nie osypuje się. Nie straszne mu upały czy tęgie mrozy - wytrzyma wszystko. Produkt z Loreala to naprawdę szlachetny wytwór do malowania rzęs - jego wydajność, dostępność, działanie i elegancki wygląd z pewnością zachwycą każdą damę. Jedynym mankamentem jest wysoka cena regularna; polecam zatem czyhać na promocje!
Ocena: 4/5

Miałyście?

Kathy i Leon

czwartek, 29 stycznia 2015

611. Ulubieńcy roku 2014, cz. 2 - pielęgnacja

Witajcie!

Pora na ulubieńców pielęgnacyjnych.
Tu była kolorówkowa część: Klik!

Dziś z kolei pobawimy się w mazidła.

Tak więc do boju:

a) szampon przeciwłupieżowy:

Isana Med, szampon przeciwłupieżowy

Skuteczny w swoim prostym składzie i skromnej prezencji. Nie drażniący, nie robiący krzywdy. Tani i wydajny. Recenzja: Klik!


b) szampon tradycyjny:

Green Pharmacy, szampon do włosów normalnych Pokrzywa Zwyczajna
 O tym mazidle musieliście już słyszeć na blogu tym. Wydajny, nie podrażniający, delikatny, tani. Ot Green Pharmacy na zawsze! Recenzja:

c) odżywka do włosów:

Garnier Ultra Doux, odżywka do włosów suchych i zniszczonych Avokado i Masło Karite
Piękny zapach, właściwości nawilżające i odżywcze, wydajność, taniość. Recenzja: Klik!


d) peeling:


Hean Slim No Limit, peeling masaż solankowy

Zapach obłędny, działanie fantastyczne, używany od stóp do głów. Recenzja: Klik!

 e) krem/żel stylizacyjny:

GorVita, zel aloesowy

Cudowny, wspaniały i jedyny. Do stylizowania kudłów, do wcierania w skalp, do smarowania facjaty. Recenzja: Klik!


f) oliwka:

BabyDream, oliwka dla niemowląt
 Świetnie natłuszczający, uniwersalny, tani i wydajny. Recenzja: Klik!

 g) krem do rąk:

Isana, Hand Cream, oliwkowy krem do rąk

Pachnący, nawilżający, w miarę wydajny i łatwo dostępny. Ot tylko kupować: Klik!

h) tonik do twarzy:

All About Face, tonik do wrażliwej skóry

Jedyny i niezastąpiony. Wydajny i tani. Delikatny acz skuteczny. Recenzja: Klik!

i) odżywka do rzęs:

Oceanic, Long4lashes, odżywka do rzęs

 Jedyna taka, co z rzęsiulków robi istne rzęsiska. Efekty: Klik!

j) masło do ciała:

  Organic Shop, nawilżający mus do ciała Truskawka i Czekolada

Cudowny zapach, świetne nawilżenie, wydajność. Recenzja: Klik!

 k) pianka do mycia twarzy:


Organic Therapy, pianka do mycia twarzy z organicznym ekstraktem z arcydzięgla
Świetne działanie, delikatność w skuteczności swej, wydajność, piękny zapach. Recenzja: Klik!

l) krem pod oczy:

Receptury Babuszki Agafii, żel/krem pod oczy oczy z jonami srebra

Mały pojemnościowo, ale wielki w działaniu. Odpręża, koi skórę, niweluje oznaki starzenia. Recenzja: Klik!

ł) żel pod prysznic:

The Body Shop, kremowy żel pod prysznic z masłem Shea i masłem karite

Słodki zapach, zacne nawilżenie, cudne efekty pienistości. Recenzja: Klik!

m) krem na łuskę w ŁZS:

Squamax, złuszczająca-nawilżająca emulsja do skóry.
 Genialny niwelator łuski, pogromca grzyba i świądu. Wydajny, tani. Recenzja: Klik!

n) zmywacz do paznokci:

CF, zmywacz do paznokci
 Jedyny taki zmywacz po pazurów za niecałe 3 zł. Wydajność, skuteczność i dostępność. Recenzja: Klik!

 o) krem do twarzy:


Cztery Pory Roku, masło do twarzy i ciała Owoce Leśne & Masło Shea

 Nieziemski zapach, apetyczne nawilżenie, brak podrażnień i zapychań. Recenzja: Klik!


A co Was zachwyciło w pielęgnacji z minionym roku?

Kathy i Leon

środa, 28 stycznia 2015

610. Anoreksja - refleksje z przeszłości

Witajcie!

Pod wielce wzbudzającą zainteresowanie notkami odnośnie moich dawnych zmagań z anoreksją, otrzymałam pewien komentarz.
Już dawno żadne inne słowa, jak te anonimowe, nie wzbudziły we mnie takiej zadumy i refleksji, sięgającej pamięcią hen w przeszłość.

Autorka napisała, że podziwia mnie, moją silna wolę, że udało mi się wygrać z chorobą.

Ona sama bowiem: "przyzwyczaiłam się do takiego życia, bo jak zrezygnować z czegoś co jest połową Twojego życia ? Nie da się! Nawet jeśli cierpimy to brniemy w to dalej brniemy w to co znamy... Dla mnie najgorsze się jak wejdę w głodówki nie mogę potem tego zatrzymać mówiąc sobie jeszcze tylko jeden dzień, ale może tyle lat nauczyło mnie tego, żeby tego nie robić...".

 Powyższe słowa niejako zmroziły i przejęły mnie.

Zobaczyłam bowiem siebie ponad 10 lat temu, z wystającymi kośćmi policzkowymi, z burczącym żołądkiem i namiętnie wciąganym brzuchem, z uporem i przekorą obsesyjnego bycia perfekcyjnie chudą.

Pamiętam, jak każdy dzień dłużył mi się niemiłosiernie, jak odliczałam godziny, minuty, sekundy, by pożreć wyznaczone na daną porę porcję skromnego posiłku - jeśli takowym można nazwać tzw, suchy chleb dla konia.
Pamiętam wyrzuty sumienia po jednym kęsie kanapki więcej, po obfitszym łyku soku, po większej garści czereśni czy wiśni.
Pamiętam ból gdzieś na dole żołądka i przerażającą pustkę w sobie, którą wypełniałam jedynie chorymi wizjami tego, że przecie to dla mego dobra, że tak osiągnę ideał.

Niczym były dla mnie smutne twarze bliskich i ich pełne lęku słowa, żebym się ogarnęła, bo wyglądam jak szczapa.

Przesłoniętymi anoreksją oczami widziałam w lustrze tylko grubego paszczura, którego musiałam pokonać.
 Nie liczyło się to, że wszystkie bluzki na mnie wisiały, a spodnie spadały z tyłka.

Anoreksja  zaburzyła mój punkt widzenia samej siebie.
Odebrała radość i szczęście z drobnych przyjemności dnia codziennego.
Nauczyła jak być silną bez jedzenia.

Nie miałam jedynie chorego ciała.
Miałam chorą duszę...

A największym paradoksem w tym wszystkim było to, że nikt inny oprócz mnie samej nie może mnie uleczyć.

Dopóki bowiem nie zrozumiałam, że idę na dno, że tracę samą siebie, dopóty byłam szczęśliwa ze swoją anoreksją...

Mam więc nadzieję, że autorce komentarza, o której mówię na samym początku, uda się jednak wygrać z Aną, odnajdując spokój i szczęście bez nałogu głodzenia się.

Trzymam za Ciebie kciuki, kimkolwiek jesteś!

Kathy i Leon

wtorek, 27 stycznia 2015

609. Włosy roboczą porą...

Witajcie!

Z racji na nudę wtorkową i brak kursantów marudzących, stwierdziłam, że pokażę Wam kudełki me podczas słit sesji zdjęciowej w robociźnie.

Kolor włosisków wyszedł uroczo, ot taki miodowo-złoty.
Gdyby codziennie tak wyglądały, a nie tylko podczas zdjęć z fleszem, by było zacnie...

Ale nie mnie, ale Wam oceniać pora.

Oto poza z boczku jednego:


Tu boczek drugi:


 Tu przód:


A tu końcówki:



Tak sobie myślę, że może powinnam aktualizacje włosiskowe czynić również w pracy, np. na tle drzwi wejściowych.
To dopiero by było efektowne i dla Leona - frajda fotografowania i pozowania - i dla szkoły językowej - reklama kursów.

A jakie jest Wasze najdziwniejsze miejsce do cykania ujęć włosowych?

Kathy Leonia

poniedziałek, 26 stycznia 2015

608. ZaTAGowana

Witajcie!

W ramach poniedziałkowej relaksacji postowej, nastała pora na powrót do włosowych pytań od Elle W.
Tu była część pierwsza: Klik!

Dziś część druga:

1. Jaki jest Twój ulubiony produkt kuchenny, który wykorzystujesz na włosy?
Hm generalnie produkty kuchenne to żem jem, nie wcieram we włosy. Szkoda mi np. dobrego majonezu, jogurtu czy masełka świeżego dawać na kudły.

2. Ile miesięcznie wydajesz na pielęgnację włosów?
Obecne wydatki Leona na pielęgnacje kudełkową są marne. Ot jakiś szampon czy odżywka wpada czasem do koszyka drogeryjnego, ale tylko wtedy, gdy ich poprzednik się skończył. Tak więc koszta - ok 30 zł -  można rozciągnąć w czasie na kilka miesięcy.
 
3. Jaka jest największa wada i zaleta Twoich włosów?
Myślę, że za zaletę można uznać ich długość, a za wadę - szopowy i marny wygląd.
 
4 .Co myślisz o pojęciu "włosomaniaczka"?
Osoba, która dba pieczołowicie o kudły dniami i nocami, nie śpiąc, nie jedząc, tylko opary odżywek wzdychając.
 
5. Jaki jest Twój ulubiony sposób olejowania?
Od dwóch lat lubuję się w olejowaniu włosisków na całą noc przed porannym myciem.

6. Co robisz z włosami na noc?
Kudełki leonowo na noc są skrzętnie związywane albo w kitę, albo w warkocza. 

7. Opisz swój najbardziej nieudany włosy eksperyment?
Największa masakra przydarzyła się mi podczas kuracji z Jantarem. Miało być cudnie, wyszło tragicznie. Zainteresowani: Klik!
 
8. Jak czeszesz się na co dzień i dlaczego? 
Patrz w punkt 6.

9. Jaki jest Twój ulubiony kanał o włosach na YouTube?
Nie param się oglądaniem filmików włosowych, bo wtedy zwykle zżera mnie zwyczajna zazdrość, że ktoś umie cudne sploty pleść, a ja nie.

10. Co w pielęgnacji włosów jest dla Ciebie najtrudniejsze?11.Jaki gadżet/sprzęt do włosów chciałabyś mieć?
Zacznę może od tego, że pielęgnacja moich kudłów z ŁZS do łatwych i przyjemnych nie należy. Muszę dzień w dzień i noc w noc dbać o odpowiednie nawilżanie, złuszczanie i odżywianie skalpu jednocześnie... O sprzętach i gadżetach nie marzę - szkoda kasy mi jak na ową chwilę.

Kathy i Leon, któremu czcionka w notkach plata figle i się dziwnie zmieniła...

PS. Teraz mam nadzieję, że lepiej widać.

niedziela, 25 stycznia 2015

607. Gotujemy w weekend, cz. 25 naleśnik z kremem truskawkowym

Witajcie!

Zgodnie z leonową tradycją, niedziela będzie słodka.

Zachwycimy się dziś niezwykle prostym daniem, jakim jest naleśnik z kremem truskawkowym.

Rzekniecie pewnie pod nosem, ot danie dla pospólstwa, banalne i proste jak budowa zabawki z Kinder niespodzianki.

Ale zanim zaczniecie marudzić i sapać, spójrzcie lepiej na owe dzieło:




Składniki:

a) ciasto

pół szklanki mąki pszennej
 łyżka masła
łyżka mleka
 1 jajko
szczypta soli

b) krem

na jedną porcję: 1/4 truskawkowego kremu do tortów (np. Dr Oetkera)
ćwierć szklanki mleka

Czynności:

1. Do rondelka wsypujemy mąkę, dodajemy mleko, a następnie rozbite jajko i sól. Wszystko ładnie mieszamy/blendujemy do zniwelowania grudek.
2. Na patelni rozgrzanej roztapiamy masło, uważnie rozprowadzając je po całości naczynia. Gdy wszystko ładnie się rozpuści, wlewamy nań naszą papkę naleśnikową. Smażymy do uzyskania brązowozłociści, czyli z każdej strony po ok. 2, 3 minuty, w zależności od grubości placka.
3. Upieczony twór zdejmujemy z patelni i wykładamy na talerz.
4. Czas na krem! Miksturę truskawkową robimy zgodnie z przepisem na opakowaniu (dodajemy do niej mleko) i miksujemy na najwyższych obrotach ok. 3 min. Dla ciekawych - gotową maź można przygotować dzień wcześniej i podawać na naleśnik prosto z lodówki, dzięki czemu będzie idealnie komponowała się z gorącem ciasta.
5. Na samotnie leżący naleśnik na talerzu przekładamy krem nasz.
6. Gapimy się z ukontentowaniem.
7. Żremy!

Wypróbujecie?

Kathy i Leon w kremie

sobota, 24 stycznia 2015

606. Wielkie zakupiska!

Witajcie!

Z racji na fakt, iż dalej mi źle i smutno na duszy, musiałam czymś ukoić swe rozdygotane w bólu beznadziei serce.

I  tak przed wczorajszą robocizną, nogi same Leona poniosły do pobliskiej drogerii Rossman, gdzie po kilku minutach buszowania pomiędzy półkami sklepowymi,nastąpiło - niejako - ukojenie i pociesza.

Jedynym stratnym był ogołocony portfel, ale tak już na świecie jest, że ktoś cierpi, by cieszyć mógł się ktoś.

Oto co wpadło w łapy Leona:

 Pielęgnacja:

Green Pharmacy, szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się Nagietek Lekarski, ok. 6 zł

Rival De Loop Clean & Care, żel do mycia twarzy z peelingiem, ok. 4 zł

Kolorówka:

Lirene, fluid matujący nr 13 Capuccino, ok. 10 zł

Nivea, Fruity Shine Peach, brzoskwiniowa pomadka do ust, ok. 8 zł.

 Na dłoni:

od góry: fluid, od dołu: pomadka ochronna

Szampon to mój niezbędnik od ponad dwóch lat.
Zainteresowanych odsyłam do recenzji dwóch poprzednich jego braci tu: Klik! i tu: Klik!

Peeling z Rivala zaciekawił mnie promocją i dobrymi opiniami w Internecie.
Zobaczymy jak u mnie się spisze.

Fluid z Lirene to zakup również pod wpływem promocji i tzw. musu.
Poprzednie bowiem mazidło tego typu mi się przeterminowało tak więc musiałam ratować się czymś na szybko.

Pomadka z Nivea z kolei to zachciewajka.
Tak patrzyła się na mnie z półki sklepowej i mówiła: "Weź mnie, weź i przygarnij".
I tu niestety zdrowy rozsądek - mam 3 podobne tego typu specyfiki z Isany jeszcze - przegrał z manią zakupową...

Nie mniej jednak humor się troszkawo poprawił i mam nadzieję, że Leon wróci do formy.

A Wy coś ostatnio upolowaliście?

Kathy i Leon

piątek, 23 stycznia 2015

605. Recenzja: All About Beauty Bath Foam kremowe mleczko do mycia z wyciągiem z oliwek

Witajcie!

Dziś będzie kąpielowo.

Zapodam Wam słów kilka o pewnym mazidle do wytwarzania piany z firmy All About Beauty, jakim jest kremowe mleczko do mycia z wyciągiem z oliwek.

Słowo od producenta: "Kremowe mleczko do mycia do chwila przyjemności dla Ciebie i Twego ciała. Wyciąg z oliwek odżywia, a delikatna formuła nawilża ciało".

Bohater w butli:


Na dłoni:



Szczegóły:

Cena i dostępność: swój egzemplarz upolowałam w Tesco za zawrotną cenę ok. 5 zł.

   Zapach: delikatny, przyjemny, ciepły.
 Konsystencja: biała, pieniąca się maź do wanny wlewania.
  Opakowanie i pojemność: zielony pojemnik z czarnymi i zielonymi napisami. Pojemność: 1 litr.
  Wydajność: bardzo dobra. Produktu tego używałam ponad 4 miesiące codziennych kąpieli!
Działanie: zacne. Specyfik jako myjadło cielesne spisał się całkiem w porządku. Przede wszystkim dobrze oczyszczał skórę z brudu codziennego, pozostawiając naskórek świeży i pachnący. Pienił się również fajnie; do wytworzenia przyjemnej toni bąbelków białych wystarczyła pojemność równa nakrętce produktu, którą wlewałam do bieżącej wody. W wyniku tego powstawały kuszące i relaksujące odmęty pienistej piany.  Ponadto mazidło nie podrażniało ani nie wysuszało mi ciała. Czy z kolei nawilżyło mi coś podczas kąpieli? Hm tu trochę producenta poniosła wyobraźnia kreatorska, gdyż jakiegoś super odżywienia skóry nie doświadczyłam. Nie mniej jednak wydajność, niska cena, dostępność i ładny zapach ewidentnie przemawiają za tym, aby ów produkt nabyć ponownie. Z tego co pamiętam jest kilka rodzajów tego typu specyfików kąpielowych i z pewnością wypróbuję je wszystkie!
Ocena: 4/5 

Miałyście?

Kathy i Leon

czwartek, 22 stycznia 2015

604. Na pociechę...

Witajcie!

Wczorajszy dzień był jedną, wielką paranoją emocjonalną.

Najpierw stres przed egzaminem na prawko, potem poczucie w trakcie jazdy, że zdam, a następnie żałość, że jednak się nie udało.
Do tego głupi kursanci w robociźnie, zimny powiew na dworze i wreszcie przeryczany wieczór cały.

Dziś muszę się ogarnąć.

To poniżej będzie moim orężem:





Kawał ciasta słodkiego pozostały z Dnia Babci powinien poprawić choć trochę ów beznadziejny ból duszy.
A kawa z mlekiem doda Leonowi - miejmy nadzieję - jakiejś ogłady myślowej, gdyż są one tak rozbiegane i rozproszone od wczoraj, ze aż litość bierze...

A Wasze nastroje jak tam się mają?
Podobnie jak u mnie?

Kathy

środa, 21 stycznia 2015

603. Smuteczek po raz siódmy...

Witajcie!

Jak w tytule...
Oblałam egzamin na prawko po raz siódmy.

Czynności obsługowe, rękaw, górka - bez błędów.
40 minut jazdy po mieście - bez błędów.
Zakręt prowadzący do ośrodka egzaminacyjnego - błąd przy skręcie w lewo, niedopatrzenie znakowe.

Zagrożenie w ruchu.
Negatyw.

Płacz, dół, łzy, złość do świata całego, a przede wszystkim do samej siebie...

Nigdy bowiem nie byłam tak blisko...
Nigdy jak teraz nie czułam już tego plastiku wymarzonego w dłoni...

Ale paradoksalnie zawsze wcześniej patrzyłam na znaki.
Uważałam.
Ten jeden, decydujący raz - głupią pewnością - zawiodłam samą siebie...

Kathy i Leon w dole

PS. Kto mi poleje wódki na pocieszenie?

wtorek, 20 stycznia 2015

602. Przesyłka od Ewy Bi!

Witajcie!

Poniedziałek zaczął się zacnie.

Po pierwsze - z racji na drugą zmianę - wyspałam się.
Po drugie - udało mi się przed pracą umówić na szybkie ploty przy kawie z koleżanką niewidzianą rok czasu.
I wreszcie po trzecie, po powrocie z robocizny około 22 godziny, zastałam takie pewien pakunek na biurku.

Drogą dedukcji po dziwnych, niemieckich napisach na nim zawartych, domyśliłam się, że przesyłka od Ewy Bi, jako nagroda dla Leona za najbardziej intensywne ruszanie szczęką vel komentowanie na jej blogu.

Gdy więc z gorączkowym drżeniem rąk rozpoczęłam odpakowywać ową pakę, wiedziałam już, że zawartość wywoła na mej facjacie uśmiech radości.

Sami zobaczcie:


A tu z podziałem:

Balea, relaksujący żel pod prysznic

próbka czarnego syberyjskiego myjadła Agaffi Babuszki

od lewej: Alverde, arganowy olejek do włosów; Alverde, olejek z dzikiej róży do pielęgnacji twarzy


Do paki były jeszcze dołączone czekoladki, które niestety żywot swój już zakończyły szybkim i bezbolesnym tzw. wrzutem do paszczy, oraz liścik z miłymi słowami blogerskiego wsparcia.
Donoszę uroczyście, że liścik ów chwalebnie ocalał i nie został pożarty.
Leona bowiem kubki smakowe w makulaturze jeszcze nie gustują póki co.

Jestem paką oczarowana, obecnie narkotyzuję się zapachem owego żelu pod prysznic, a olejki i czarne mydełko babuszkowe są takie urocze, że aż mi ich szkoda używać.

Ewuś dziękuję, dziękuję!

Kathy Leonia

poniedziałek, 19 stycznia 2015

601. O grubości moich włosów

Witajcie!

Pod prawie każdym postem prezentującym zdjęcia kłaków leonowych, piszecie pełne zachwytu słowa podziwu, jakoby owe kłaki były grube i mięsiste niczym noga słonia.

Oczywista, miło się czyta słowa takie, aczkolwiek gdyby tylko one jeszcze były zgodne z prawdą...

Niestety tak nie jest.
Grubości kity daleko do objętości słoniowej kończyny.
Włosy moje mają bowiem tylko 7 cm grubości.

Dnia wczorajszego więc postanowiłam ukazać Wam warkocz swój, który to najlepiej sprawdzi się w prezentacji aktualnego wyglądu i ilości włosów.

Oto urocze zdjęcia warkoczyka w całości:


 W zbliżeniu:





 Końcówki:

Z fleszem:



Sami przyznacie, że warkoczyk jak warkoczyk.
Kiedyś - przed czasami ŁZS - gdy grubość kudłów wynosiła ponad 11 cm, takich warkoczy można było upleść ze dwa lub nawet trzy.

Teraz z całej objętości włosowej można upleść tylko taki jeden...

A jak Wasze warkocze?
Kto zaplecie i Leonowi pokaże?

Kathy Leonia

Walmart

hx caps

www.uusoccer.ru