Witajcie!
Dziś już trzeci miesiąc oszczędzania z Leonem.
Tak było w podsumowaniu dwa miesiące temu: Klik!
A tak w zeszłym okresie: Klik!
Teraz pora na majowe rozliczenia.
Standardowo najwięcej pieniędzy zeszło na kwestie banalne: jedzenie, środki czystości i higieny.
W następnej kolejności były tzw. wypady na miasto.
Zakupów z przyjemności - wbrew moim przewidywaniom z początku kwietnia - nie było aż tak dużo.
Czas na bilans:
150 zł - wypady na miasto typu pizza, zapiekanka, piwo, muzeum
55 zł - soczewki
50 zł - leki na zapalenie oskrzeli
50 zł - karta do telefonu
40 zł - ładowarka do telefonu
100 zł - środki higieniczne
50 zł - łowy ciuchowe
400 zł - jedzenie
Na cały miesiąc maj wydałam coś ok. 900 zł, czyli nieco więcej niż w miesiącu ubiegłym.
Myślę, że jest to jeszcze kwota do przeżycia, choć oczywiście że bym chciała ją zmniejszyć.
W czerwcu mam plan zmniejszyć wydatki na tzw. śmieciowe jedzenie na mieście.
Znacie to na pewno...
Ot kanapka, ot batonik, ot zapiekanka, ot piwko ze znajomymi.
Rachu-ciachu, czary-mary i 100 zł zniknęło tajemniczo z portfela...
A u Was jak majowe wydatki się miały?
Kathy Leonia
Strony
GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE
Oświadczenie
Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!
Mój stary blog - Karia18
Szukaj na tym blogu
Bielenda
zdrowie
niedziela, 31 maja 2015
sobota, 30 maja 2015
729. Czy udało mi się zreanimować paznokcie?
Witajcie!
Jakiś czas temu narzekałam Wam na pewnego zioma lakierowego, który zniszczył mi płytkę pazurową.
Był to niedobry lakier z Bell: Klik!, lubiący robić bezczelne przebarwienia nie tam, gdzie trzeba.
Dla małego przypomnienia, oto jak pazury wyglądały wtedy:
A jak się prezentują teraz:
Do regeneracji moich szponów używałam oliwki Hipp: Klik!, wsmarowywanej po kropelce rano i wieczorem w płytkę.
Jadłam dużo pestek dyni, słonecznika, a także solidnie kremowałam dłonie.
Lakier Bell wywaliłam oczywista, co by mnie nie denerwował.
Wiem, że z pazurami nie jest jeszcze idealnie, ale myślę, że poprawa jest widoczna i łapy wyglądają lepiej niż miesiąc temu.
Dalej będę się oliwkować i kremować, a przede wszystkim bardziej uważać na to, czym maziam się po płytce paznokciowej.
Tak więc, pomna rad i przestróg Waszych obiecuję, że jak najdzie mnie ochota na mocniejszy odcień w manicurze, sięgnę wpierw po bazę lakierową!
Howgh.
Kathy i Leon
Jakiś czas temu narzekałam Wam na pewnego zioma lakierowego, który zniszczył mi płytkę pazurową.
Był to niedobry lakier z Bell: Klik!, lubiący robić bezczelne przebarwienia nie tam, gdzie trzeba.
Dla małego przypomnienia, oto jak pazury wyglądały wtedy:
A jak się prezentują teraz:
Lakier Bell wywaliłam oczywista, co by mnie nie denerwował.
Wiem, że z pazurami nie jest jeszcze idealnie, ale myślę, że poprawa jest widoczna i łapy wyglądają lepiej niż miesiąc temu.
Dalej będę się oliwkować i kremować, a przede wszystkim bardziej uważać na to, czym maziam się po płytce paznokciowej.
Tak więc, pomna rad i przestróg Waszych obiecuję, że jak najdzie mnie ochota na mocniejszy odcień w manicurze, sięgnę wpierw po bazę lakierową!
Howgh.
Kathy i Leon
piątek, 29 maja 2015
728. Recenzja: Rexona Basic Oxygen dezodorant w sztyfcie
Witajcie!
Dziś pierwsza w dwuletniej historii bloga recenzja dezodorantu!
Będę mówić o mazidle sztyftowym z Rexony z serii Basic pod nazwą Oxygen znanym.
Słowo od producenta: "Skuteczny antyperspirant zapewniający 24-godzinną ochronę wzbogacony wyciągiem z aloesu. Dzięki temu składnikowi Rexona Aloe Vera ma działanie łagodzące i pielęgnujące. Może być stosowana nawet przez osoby o bardzo wrażliwej i delikatnej skórze. Antyperspirant Rexona Oxygen z systemem motionsense™ zapewnia długotrwałą ochronę, kiedy jesteś w ruchu."
Skład:
Specyfik:
Zakorkowany:
Bez korka:
Na dłoni:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik chwytam zwykle w Rossmanie, gdzie kosztuje coś ok. 10 zł.
Zapach: przyjemny, ciepły.
Konsystencja: na kształt miłego kremu w sztyfcie.
Opakowanie i pojemność: butelka plastikowa utrzymana w eterycznej kolorystyce bieli z czarnymi. Pojemność: 10 g.
Wydajność: bardzo dobra. Produkt spokojnie wystarczy na pół roku maziania się.
Działanie: zacne. Słowem wstępu zacznę może pokrótce, że dezodoranty Rexona są ze mną od lat. Nie zliczę ile już sztyftów i psikadeł zużyłam owej marki. Próbowałam różnych wersji zapachowych również (Aloe Vera, Cotton, Linen Dry) jednak zawsze wracałam w końcu do Oxygena. Co by tu dużo mówić - uwielbiam tę serię! Dezodorant ten jest pod każdym względem idealny, jeśli chodzi o zapach i ochronę przed potem. Specyfik zaaplikowany rano na czystą i skórę skórę pach, chroni tamtejsze okolice przez cały dzień przed wilgocią i nieprzyjemnym zapachem. Produkt ponadto szybko się wchłania, dzięki czemu nie brudzi ubrań oraz nie zostawia brzydkich śladów na odzieniu. Skóra paszek jest świeża, czysta i rześko czująca się. Dezodorantowi Rexona niestraszne monstrualne upały, sytuacje stresowe czy wysiłek fizyczny. Specyfik działa za każdym razem, gdy tego potrzebujemy! Oprócz skuteczności w ochronie jest także delikatny dla skóry - nie wysusza, nie podrażnia, nie uczula. Warto wspomnieć ponadto o pięknym zapachu mazidła, niskiej cenie, wydajności czy łatwej dostępności. Polecam Wam wszystkim szczerze i gorąco tego przyjemniaczka!
Ocena: 5/5
Miałyście?
Kathy i Leon, który zaczyna mówić normalnie
Dziś pierwsza w dwuletniej historii bloga recenzja dezodorantu!
Będę mówić o mazidle sztyftowym z Rexony z serii Basic pod nazwą Oxygen znanym.
Słowo od producenta: "Skuteczny antyperspirant zapewniający 24-godzinną ochronę wzbogacony wyciągiem z aloesu. Dzięki temu składnikowi Rexona Aloe Vera ma działanie łagodzące i pielęgnujące. Może być stosowana nawet przez osoby o bardzo wrażliwej i delikatnej skórze. Antyperspirant Rexona Oxygen z systemem motionsense™ zapewnia długotrwałą ochronę, kiedy jesteś w ruchu."
Skład:
Specyfik:
Zakorkowany:
Bez korka:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik chwytam zwykle w Rossmanie, gdzie kosztuje coś ok. 10 zł.
Zapach: przyjemny, ciepły.
Konsystencja: na kształt miłego kremu w sztyfcie.
Opakowanie i pojemność: butelka plastikowa utrzymana w eterycznej kolorystyce bieli z czarnymi. Pojemność: 10 g.
Wydajność: bardzo dobra. Produkt spokojnie wystarczy na pół roku maziania się.
Działanie: zacne. Słowem wstępu zacznę może pokrótce, że dezodoranty Rexona są ze mną od lat. Nie zliczę ile już sztyftów i psikadeł zużyłam owej marki. Próbowałam różnych wersji zapachowych również (Aloe Vera, Cotton, Linen Dry) jednak zawsze wracałam w końcu do Oxygena. Co by tu dużo mówić - uwielbiam tę serię! Dezodorant ten jest pod każdym względem idealny, jeśli chodzi o zapach i ochronę przed potem. Specyfik zaaplikowany rano na czystą i skórę skórę pach, chroni tamtejsze okolice przez cały dzień przed wilgocią i nieprzyjemnym zapachem. Produkt ponadto szybko się wchłania, dzięki czemu nie brudzi ubrań oraz nie zostawia brzydkich śladów na odzieniu. Skóra paszek jest świeża, czysta i rześko czująca się. Dezodorantowi Rexona niestraszne monstrualne upały, sytuacje stresowe czy wysiłek fizyczny. Specyfik działa za każdym razem, gdy tego potrzebujemy! Oprócz skuteczności w ochronie jest także delikatny dla skóry - nie wysusza, nie podrażnia, nie uczula. Warto wspomnieć ponadto o pięknym zapachu mazidła, niskiej cenie, wydajności czy łatwej dostępności. Polecam Wam wszystkim szczerze i gorąco tego przyjemniaczka!
Ocena: 5/5
Miałyście?
Kathy i Leon, który zaczyna mówić normalnie
czwartek, 28 maja 2015
727. Recenzja: Eveline Max Intense Colour Lip Liner konturówka do ust
Witajcie!
Dziś pomaziamy na kolorowo usta sobie.
Będę mówić o konturówce do ust z Eveline z serii Max Intense Colour Lip Liner.
Słowo od producenta: "Konturówka do ust to podstawa profesjonalnego makijażu ust - w kilka sekund koryguje kontur ust i nadaje im odpowiedni kształt.
Niezależnie od tego, czy Twoje usta są za wąskie, czy zbyt duże konturówka Max Intense Colour nada im pożądany wygląd.
W zależności od potrzeb optycznie powiększy usta lub sprawi, że będą wydawały się mniej pełne.
Sześć modnych i ponadczasowych kolorów perfekcyjnie łączy się z pomadką, przez co usta wyglądają niezwykle naturalnie.
Idealna twardość zapewnia komfort i łatwość aplikacji.
Przedłuża trwałość makijażu.
Temperówka ułatwia codzienne stosowanie."
Skład:
Mazidło w kredce:
Zbliżenie:
Kolor:
Temperówa:
Na dłoni:
Na ustach:
Szczegóły:
Cena i dostępność: swój egzemplarz wygrałam w rozdaniu u Kaczmarty. Normalna jego cena to mniej więcej 7 zł w Naturze.
Zapach: bez zapachu.
Konsystencja: kremowa, jedwabista.
Opakowanie i pojemność: na kształt kredki w tonacji czarnej ze złotymi napisami. Pojemność: 10 g.
Wydajność: bardzo dobra. Produkt spokojnie wystarczy na pół roku maziania się.
Działanie: przyjemne. Zacznę od tego, że to moja pierwsza styczność z konturówkami do ust Eveline. Nie testowałam wcześniej tego typu produktów, bo jakoś nie ciągnęły mnie. Odkąd jednak odkryłam urok maziania się cienką kreską po ustach dzięki temu specyfikowi: Klik! moje obojętne podejście do konturówek ustąpiło miejsca czystej miłości do nich. Wyrób z Eveline również podbił serce mnie całkowicie. Kremowa, wspaniale miękka formuła idealnie rozprowadza się na ustach, tworząc uroczą taflę koloru. Wargi wydają się kuszące, delikatnie powiększone - jak mi się przypadkiem "wyjedzie" poza ich naturalny kształt - a przy tym bardzo świeże. Ów zacny efekt trzyma się bez szwanku przez mniej więcej 4 godziny, podczas którego to czasu należy uważać na jedzenie i picie, niwelujące bezczelnie produkt z ust. Mimo braku stalowej trwałości, mazidło z Eveline nie wysusza warg, nie uczula, nie podkreśla suchych skórek. Dzięki dołączonej fikuśnej temperówce w postaci nakładki na kredkę, specyfik jest zawsze gotowy do akcji. Jeśli do tego dodam wydajność, niską cenę i łatwą dostępność - śmiało można rzec, iż warto spróbować. Polecam wszystkim damom, które chcą z ust swych zrobić cudo!
Ocena: 4/5
Miałyście?
Kathy Leonia
PS. Z nudów chorobowych zaczęłam czytać Sagę o Ludziach Ognia i Lodu.
I jak się wczytałam, tak skończyć nie mogłam.
W jeden bowiem wieczór wczorajszy przeleciałam wzrokiem i pochłonęła całe 4 tomy.
Dziś pomaziamy na kolorowo usta sobie.
Będę mówić o konturówce do ust z Eveline z serii Max Intense Colour Lip Liner.
Słowo od producenta: "Konturówka do ust to podstawa profesjonalnego makijażu ust - w kilka sekund koryguje kontur ust i nadaje im odpowiedni kształt.
Niezależnie od tego, czy Twoje usta są za wąskie, czy zbyt duże konturówka Max Intense Colour nada im pożądany wygląd.
W zależności od potrzeb optycznie powiększy usta lub sprawi, że będą wydawały się mniej pełne.
Sześć modnych i ponadczasowych kolorów perfekcyjnie łączy się z pomadką, przez co usta wyglądają niezwykle naturalnie.
Idealna twardość zapewnia komfort i łatwość aplikacji.
Przedłuża trwałość makijażu.
Temperówka ułatwia codzienne stosowanie."
Skład:
Mazidło w kredce:
mój odcień do 14 Nude |
Kolor:
Na dłoni:
Na ustach:
Szczegóły:
Cena i dostępność: swój egzemplarz wygrałam w rozdaniu u Kaczmarty. Normalna jego cena to mniej więcej 7 zł w Naturze.
Zapach: bez zapachu.
Konsystencja: kremowa, jedwabista.
Opakowanie i pojemność: na kształt kredki w tonacji czarnej ze złotymi napisami. Pojemność: 10 g.
Wydajność: bardzo dobra. Produkt spokojnie wystarczy na pół roku maziania się.
Działanie: przyjemne. Zacznę od tego, że to moja pierwsza styczność z konturówkami do ust Eveline. Nie testowałam wcześniej tego typu produktów, bo jakoś nie ciągnęły mnie. Odkąd jednak odkryłam urok maziania się cienką kreską po ustach dzięki temu specyfikowi: Klik! moje obojętne podejście do konturówek ustąpiło miejsca czystej miłości do nich. Wyrób z Eveline również podbił serce mnie całkowicie. Kremowa, wspaniale miękka formuła idealnie rozprowadza się na ustach, tworząc uroczą taflę koloru. Wargi wydają się kuszące, delikatnie powiększone - jak mi się przypadkiem "wyjedzie" poza ich naturalny kształt - a przy tym bardzo świeże. Ów zacny efekt trzyma się bez szwanku przez mniej więcej 4 godziny, podczas którego to czasu należy uważać na jedzenie i picie, niwelujące bezczelnie produkt z ust. Mimo braku stalowej trwałości, mazidło z Eveline nie wysusza warg, nie uczula, nie podkreśla suchych skórek. Dzięki dołączonej fikuśnej temperówce w postaci nakładki na kredkę, specyfik jest zawsze gotowy do akcji. Jeśli do tego dodam wydajność, niską cenę i łatwą dostępność - śmiało można rzec, iż warto spróbować. Polecam wszystkim damom, które chcą z ust swych zrobić cudo!
Ocena: 4/5
Miałyście?
Kathy Leonia
PS. Z nudów chorobowych zaczęłam czytać Sagę o Ludziach Ognia i Lodu.
I jak się wczytałam, tak skończyć nie mogłam.
W jeden bowiem wieczór wczorajszy przeleciałam wzrokiem i pochłonęła całe 4 tomy.
środa, 27 maja 2015
726. Włosowa aktualizacja - maj 2015 r.
Witajcie!
Dziś oto będzie wielce spóźniona aktualizacja majowa kłaków.
Czemu jej nie było wcześniej?
Primo, brak czasu.
Secundo, włosy często podczas pozowania wyglądały jak szopa.
Tertio, ktoś z domowników zawsze zaczynał się szwendać w momencie strzelenia sobie uroczej foci...
Na szczęście - w nieszczęściu - obecnie jestem na tzw. L4, tak więc mogę robić zdjęcia wszystkiego i wszędzie.
Ale do meritum.
Co u kłaków słychać?
Hm tak sobie.
Maj nie był dobrym miesiącem dla nich.
Stres, bieg, emocje.
Do tego obecna choroba i alergia za pasem.
Nie mniej jednak źle nie wyglądają.
Dla porównania tak się prezentowały miesiąc temu:
Tak teraz:
Światło dzienne:
Dane poglądowe:
Długość: ok. 62 cm
Skręt: wywijas kokowy.
Kolor: blondo-rudo-coś.
Stan: walczę z ŁZS...
Grubość: ok. 7 cm
Częstotliwość mycia: co 2/3 dni myję
Olejowanie: co drugie mycie
Produkty używane do pielęgnacji:
Od góry od lewej:
1. Odżywka wzmacniająca Garnier Fructis Oleo Repair do włosów suchych, przesuszonych, zniszczonych.
2. Szampon Green Pharmacy do włosów osłabionych i zniszczonych Rumianek Lekarski: Klik! - mycie.
3. Szampon przeciwłupieżowy Labell regeneracja: Klik!
4. Szampon Vichy na łupież tłusty: Klik! do mycia z szamponem głównym
Od dołu od lewej:
3. Keratyna z ZSK - do szamponu dodawana.
4. Aloes z ZSK: Klik! - do szamponu dodawany.
5. Korund do mikrodermabrazji - zaczęłam używać jako peeling skóry głowy - niedługo o tym post - i powiem Wam, że jest zacny!
Na zdjęciu zabrakło:
1. Oliwki pielęgnacyjnej Hipp - do olejowania kudłów: Klik!
2. Produktu do włosów Kallos tzw. jagodowy, do maskowania włosów po myciu na ok. 2 minuty.
A Wasze włosiska jak tam?
Kathy z Leonem, którego bezczelnie atakują gile w nosie.
Dziś oto będzie wielce spóźniona aktualizacja majowa kłaków.
Czemu jej nie było wcześniej?
Primo, brak czasu.
Secundo, włosy często podczas pozowania wyglądały jak szopa.
Tertio, ktoś z domowników zawsze zaczynał się szwendać w momencie strzelenia sobie uroczej foci...
Na szczęście - w nieszczęściu - obecnie jestem na tzw. L4, tak więc mogę robić zdjęcia wszystkiego i wszędzie.
Ale do meritum.
Co u kłaków słychać?
Hm tak sobie.
Maj nie był dobrym miesiącem dla nich.
Stres, bieg, emocje.
Do tego obecna choroba i alergia za pasem.
Nie mniej jednak źle nie wyglądają.
Dla porównania tak się prezentowały miesiąc temu:
Tak teraz:
Dane poglądowe:
Długość: ok. 62 cm
Skręt: wywijas kokowy.
Kolor: blondo-rudo-coś.
Stan: walczę z ŁZS...
Grubość: ok. 7 cm
Częstotliwość mycia: co 2/3 dni myję
Olejowanie: co drugie mycie
Produkty używane do pielęgnacji:
Od góry od lewej:
1. Odżywka wzmacniająca Garnier Fructis Oleo Repair do włosów suchych, przesuszonych, zniszczonych.
2. Szampon Green Pharmacy do włosów osłabionych i zniszczonych Rumianek Lekarski: Klik! - mycie.
3. Szampon przeciwłupieżowy Labell regeneracja: Klik!
4. Szampon Vichy na łupież tłusty: Klik! do mycia z szamponem głównym
Od dołu od lewej:
1. Squamax, złuszczająco-nawilżająca emulsja do skóry: Klik! używana razem z olejowaniem na ok. 2 godziny przed myciem kudłów.
2. Maść przeciwgrzybiczna własnej produkcji: Klik! - codziennie po czesaniu, wklepywana w łepetynę
4. Aloes z ZSK: Klik! - do szamponu dodawany.
5. Korund do mikrodermabrazji - zaczęłam używać jako peeling skóry głowy - niedługo o tym post - i powiem Wam, że jest zacny!
Na zdjęciu zabrakło:
1. Oliwki pielęgnacyjnej Hipp - do olejowania kudłów: Klik!
2. Produktu do włosów Kallos tzw. jagodowy, do maskowania włosów po myciu na ok. 2 minuty.
A Wasze włosiska jak tam?
Kathy z Leonem, którego bezczelnie atakują gile w nosie.
Etykiety:
aloes,
Garnier,
keratyna,
Labell,
łuska,
ŁZS,
maść na ŁZS,
maść przeciwgrzybiczna,
odżywka,
peeling,
Squamax,
szampon,
włosomaniactwo,
włosy,
włosy: aktualizacja,
wypadanie włosów
wtorek, 26 maja 2015
725. Przesyłka od Czerwonej Filiżanki!
Witajcie!
Dziś post z kategorii radosnej, niespodziankowej, którego zawartość treściowa i zdjęciowa do tej pory wywołuje uśmiech na facjacie mej.
Jest to bowiem przesyłka od Czerwonej Filiżanki, która w pewnym konkursie tajemniczym zbiegiem okoliczności, wylosowała Leona do obdarowania poniższymi wspaniałościami.
Oto co zawierała paka od niej:
A tu z podziałem na kategorie.
Najpierw kulinaria:
Pielęgnacja:
I kolorówka:
Jak zobaczyłam to wszystko powyższe dostałam takiego napadu szału wesołości i szczęśliwości, że nawet sobie nie wyobrażacie.
Nie zważając na moje biedne, niemówiące gardło, chrząkałam, stękałam i skakałam po całym pokoju w podnieceniu kosmetycznego i kulinarnego maniaka.
Pewne produkty już zdążyłam przetestować.
I tak oto podczas mego smutnego stanu chorobowego: Klik! herbatki wyżłopałam łapczywie jedna po drugiej, a bezbarwnym błyszczykiem maziałam w między czasie wysychające usta swe.
Kremik z Clinique posłużył mi także w kojącym nawilżeniu zmęczonych okolic skórnych na facjacie.
Reszta cudności czeka na swoją kolej do wypróbowania.
Liczę, że jak tylko wydobrzeję, takowa nastąpi.
Dziękuję Ci kochana Filiżanko za zacną przesyłkę!
Kathy i Leon bez głosu
Dziś post z kategorii radosnej, niespodziankowej, którego zawartość treściowa i zdjęciowa do tej pory wywołuje uśmiech na facjacie mej.
Jest to bowiem przesyłka od Czerwonej Filiżanki, która w pewnym konkursie tajemniczym zbiegiem okoliczności, wylosowała Leona do obdarowania poniższymi wspaniałościami.
Oto co zawierała paka od niej:
A tu z podziałem na kategorie.
Najpierw kulinaria:
foremki do pieczenia w kształcie motyli |
Home & You, zaparzacz do herbaty a'la kwiatek |
Chelton, zestaw cudnie pachnących herbatek |
Pielęgnacja:
Marion SPA parafinowa kuracja dla stóp, zestaw próbek: regenerujący peeling i pielęgnacyjna maska parafinowa |
Clinique, próbka kremu intensywnie nawilżającego na dzień |
I kolorówka:
Wibo Make Up Box, zestaw 6 metalicznych cieni do powiek |
Vollare, lakier do paznokci, nr 17 Hit |
Lovely, Extra Lasting Waterproof Top Coat, wodoodporny błyszczyk do ust |
Wibo, Smooth'n Wear Matte Powder, matujący puder w kamieniu |
Wibo Eyeshadow Pencil, cień do oczu w kredce nr 2 |
Jak zobaczyłam to wszystko powyższe dostałam takiego napadu szału wesołości i szczęśliwości, że nawet sobie nie wyobrażacie.
Nie zważając na moje biedne, niemówiące gardło, chrząkałam, stękałam i skakałam po całym pokoju w podnieceniu kosmetycznego i kulinarnego maniaka.
Pewne produkty już zdążyłam przetestować.
I tak oto podczas mego smutnego stanu chorobowego: Klik! herbatki wyżłopałam łapczywie jedna po drugiej, a bezbarwnym błyszczykiem maziałam w między czasie wysychające usta swe.
Kremik z Clinique posłużył mi także w kojącym nawilżeniu zmęczonych okolic skórnych na facjacie.
Reszta cudności czeka na swoją kolej do wypróbowania.
Liczę, że jak tylko wydobrzeję, takowa nastąpi.
Dziękuję Ci kochana Filiżanko za zacną przesyłkę!
Kathy i Leon bez głosu
poniedziałek, 25 maja 2015
724. O przesyłce z Dresslink.com!
Witajcie!
Dziś będzie post z wielką dozą zdjęć, w których to ukażę zawartość tajemniczej paki z hen daleka.
Ów pakunek to - z dreszczykiem emocji - wyczekiwana od dwóch tygodni przesyłka od Dresslink.com
Uprzedzając pojawiające się na pewno pytania: tak, współpracuję z nimi i za poniższe rzeczy nie zapłaciłam nic.
Ot taka miła forma kooperacji.
Nie mniej jednak, przejdźmy do punktu głównego niniejszej notki.
Oto owa paka:
Zawartość w niej tkwiąca:
A tu już z podziałem na konkretne cuda.
Kolczyki w opakowaniu:
Na uszach, a raczej uchu:
Pędzel w opakowaniu:
Zbliżenie na włos:
Bransoletka w pakunku:
Z bliska:
Na dłoni:
Uroczy zamek:
Torebka w opakowaniu:
Wnętrze:
Tunika:
Marka:
Na Leonie:
Z wszystkich powyższych rzeczy jestem niezmiernie zadowolona.
Raduje mi się serce i dusza, gdy patrzę na takową gromadkę.
Kolczyki i bransoletka są wykonane naprawdę z ogromną precyzją i wydają się być dobrej jakości.
Mam nadzieję, że posłużą mi na długo.
Pędzel do nakładania pudru i podkładu jest idealny; śmiało mogę stwierdzić, że jak na wyrób za niecałe 2 $ sprawdza się niczym twór profesjonalny.
Torebka natomiast jest tak śliczna i tak cudna, że aż żal jej nosić.
Na razie podziwiam ją tylko i wzdycham z miłości doń.
Tunika z kolei - jak dobrze, że zamówiłam rozmiar M - jest nieco krótka i będzie mi służyć po prostu jako dłuższa wersja bluzki.
Nie mniej jednak materiał, wzory i wykonanie ciucha budzą me zadowolenie.
Jeśli jeszcze nie robiłyście zakupów w Dresslink.com to najwyższy czas to zmienić!
Kathy Leonia
Dziś będzie post z wielką dozą zdjęć, w których to ukażę zawartość tajemniczej paki z hen daleka.
Ów pakunek to - z dreszczykiem emocji - wyczekiwana od dwóch tygodni przesyłka od Dresslink.com
Uprzedzając pojawiające się na pewno pytania: tak, współpracuję z nimi i za poniższe rzeczy nie zapłaciłam nic.
Ot taka miła forma kooperacji.
Nie mniej jednak, przejdźmy do punktu głównego niniejszej notki.
Oto owa paka:
Zawartość w niej tkwiąca:
A tu już z podziałem na konkretne cuda.
Kolczyki w opakowaniu:
Klik! |
Klik! |
Na uszach, a raczej uchu:
Klik! |
Pędzel w opakowaniu:
Klik! |
Klik! |
Klik! |
Bransoletka w pakunku:
Klik! |
Z bliska:
Klik! |
Na dłoni:
Klik! |
Klik! |
Klik! |
Torebka w opakowaniu:
Klik! |
Klik! |
Klik! |
Tunika:
Klik! |
Klik! |
Klik! |
Raduje mi się serce i dusza, gdy patrzę na takową gromadkę.
Kolczyki i bransoletka są wykonane naprawdę z ogromną precyzją i wydają się być dobrej jakości.
Mam nadzieję, że posłużą mi na długo.
Pędzel do nakładania pudru i podkładu jest idealny; śmiało mogę stwierdzić, że jak na wyrób za niecałe 2 $ sprawdza się niczym twór profesjonalny.
Torebka natomiast jest tak śliczna i tak cudna, że aż żal jej nosić.
Na razie podziwiam ją tylko i wzdycham z miłości doń.
Tunika z kolei - jak dobrze, że zamówiłam rozmiar M - jest nieco krótka i będzie mi służyć po prostu jako dłuższa wersja bluzki.
Nie mniej jednak materiał, wzory i wykonanie ciucha budzą me zadowolenie.
Jeśli jeszcze nie robiłyście zakupów w Dresslink.com to najwyższy czas to zmienić!
Kathy Leonia
Subskrybuj:
Posty (Atom)