Witajcie!
Dziś czas na bazę pod wszystko.
Będę mówić o My Secret Fixer Liquid baza ułatwiająca aplikację.
Słowo od producenta: "Innowacyjny produkt, który w połączeniu z wybranym kosmetykiem do makijażu zmieni jego formułę na płynną i wodoodporną oraz poprawi aplikację. Dodany do podkładu daje właściwości wodoodporne, natomiast do pomadki przedłuża jej trwałość. Umożliwia aplikację na mokro każdego rodzaju cieni do powiek. Kropla produktu przekształci wybrany cień lub pigment sypki w eyeliner o trwałej formule. Idealny do aktywowania lub rozcieńczania eyelinera w żelu oraz wyschniętego tuszu do rzęs."
Produkt w okazałości:
Cena i dostępność: produkt można znaleźć na stronie sklepu Natura, gdzie kosztuje ok. 20 zł.
Zapach: bez zapachu
Konsystencja: jak lakier do paznokci.
Opakowanie i pojemność: opakowanie w formie przezroczystej, szklanej butelki z aplikatorem pipetkowym i z czarnymi napisami producenta. Pojemność: 6 ml.
Wydajność: bardzo dobra. Takie opakowanie staczy na ponad rok używania.
Działanie: dobre. Zacznę od tego, że pierwszy raz spotkałam się z tego typu fixerem do wszystkiego. Wcześnie co prawda słyszałam o sławetnym Duraline z Inglota, który przedłuża żywotność tuszom i eyelinerem, ale jakoś nie korciło mnie przetestowanie tego mazidła, czyt. kosmiczna cena. Traf jednak chciał, że buszując sobie razu pewnego w Naturze, znalazłam powyższy fixer z My Secret. Zachęcona pozytywnymi opinia na jego temat, stwierdziłam, a co mi tam, przetestuję go sobie. Co więc o nim sądzę? Ano mam mieszanie uczucia. Z jednej strony faktycznie mazidło szybko i bezproblemowo zreanimowało podeschły tusz do rzęs, czy eyeliner w słoiku. Już kilka kropel wystarczyło, aby na pozór zużyte mascary i specyfiki do robienia kresek odzyskały swoją dawną świetność. Z drugiej strony jednak, czy faktycznie potrzebujemy tego typu fixera? Czy nie lepiej kupić sobie po prostu nowy produkt, a stary wyrzucić do kosza? Na to pytanie już sobie odpowiedzcie sami. Dodam jeszcze, że gagatka stosowałam także razem z różnego rodzajami cieniami do powiek, aby zrobić sobie z nich kolorowe eyelinery. To chyba mój ulubiony sposób wykorzystania fixera, gdyż otwierają się przed nami niezliczone możliwości tworzenia kresek na oczach, a trwałość ich jest godna podziwu. Wspomnę, że specyfik nie podrażnił ani nie uczulił mnie. Nie zmieniał też formuły kosmetyków, z którymi go łączyłam. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to ta okropna tandetna pipeta, która co rusz się zacinała... Ale podsumowując: myślę, że spokojnie możecie fixer ów wypróbować, bo jest wydajny, tani i naprawdę uniwersalny. Pamiętajmy tylko o zdrowym umiarze z jego korzystania, bo tak jak wspomniałam wcześniej: lepiej kupić sobie nowy tusz do rzęs, niż próbować naprawiać ten sprzed roku od otwarcia.
Ocena: 4/5
Miałyście?
Kathy Leonia