Witajcie!
Dziś czas na balsamowanie się.
Będę mówić o Yope naturalny balsam do ciała mandarynka i malina.
Słowo od producenta: "Aksamitna, rozpieszczająca konsystencja balsamu przyjemnie się rozprowadza, pozostawiając na skórze świeży zapach orzeźwiającej mandarynki i soczystych malin.
Odżywczy olej z rokitnika i regenerujący olej makadamia chronią przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Naturalne masła shea i mafura, zmiękczają, wygładzają i wzmacniają barierę ochronną skóry. Gliceryna roślinna silnie nawilża skórę, a bogaty w witaminę C ekstrakt z mandarynki rozjaśnia, działając jednocześnie zmiękczająco na przesuszoną skórę. Ekstrakt z malin łagodzi objawy podrażnienia, wygładza i pobudza skórę do regeneracji.98% składników pochodzenia naturalnego oraz porcja najlepszych składników odżywczych i nawilżających masło mafura, olej makadamia i rokitnikowy.
To działa!
Bogata formuła nawilża, działa wygładzająco, odżywia i chroni skórę."
Produkt w okazałości:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkt znalazłam w Rossmanie za ok. 30 zł.
Zapach: męczący, nieprzyjemny.
Konsystencja: balsamowa.
Opakowanie i pojemność: opakowanie w charakterze butelki z pompką, w tonacji pomarańczowo-fioletowej i czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 300 ml.
Wydajność: bardzo dobra. Taki balsam starczy na kilka miesięcy używania.
Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, że - jak już na pewno wiecie z moich wcześniejszych recenzji - zapach danego mazidła to dla mnie kluczowa rzecz. Można nawet powiedzieć, że ważniejsza niźli samo działanie. Co z tego bowiem, jeśli produkt czyni cuda i robi dobrze mojej skórze, skoro jego woń jest po prostu dla mnie nie do zniesienia? Ano niestety podobnie właśnie było z powyższym balsamem z Yope. Ileż to ja się nasłuchałam ochów i achów na temat specyfików tej marki, to nie macie pojęcia. Dlatego też byłam niezwykle podekscytowana, gdyż po raz pierwszy sięgnęłam po ów balsamik. I niestety, mój entuzjazm ze stosowania kosmetyku zmalał już po pierwszym użyciu... Ten zapach niby sztucznej pomarańczy i chemicznej maliny był po prostu niemożliwie natrętny i odpychający. Nie wiem doprawdy czy takie były dziwne fantazje owocowe producenta, czy zwyczajnie w świecie mój egzemplarz okazał się być nieudany. W każdym razie jak zaczęłam dumać dłużej nad tym, tak zaczęła mnie boleć głowa i normalnie zrobiło mi się niedobrze. Nie mogąc wymyślić nic innego, czym prędzej starłam z rąk i ramion naniesiony wcześniej produkt. Aby jednakowoż nie marnować mazidła, spróbowałam potem stosować go jako krem do nóżek i tu się spisał nawet ok. Moje stópki były dobrze nawilżone, mięciutkie i gotowe na założenie pierwszych w tym sezonie sandałek. Produkt szybko się wchłaniał, nie zostawiał tłustej warstwy i był bardzo wydajny. Sam zapach balsamu nie przeszkadzał mi już wtedy tak bardzo, gdyż - jak wiadomo - stopy znajdują się daleko od newralgicznego ośrodka węchowego, czyt. nosa. Myślę, że jakoś skończę ów nieszczęsny balsam, ale na pewno nie kupię go ponownie i Wam także to odradzam. Chyba, że macie iście pancerne nozdrza i tolerancję na tego typu mało przyjemne wonie.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy Leonia
A opakowanie takie piękne... Cóż szkoda, że zapach nieudany.
OdpowiedzUsuńA zapowiadało się tak pięknie, ale skoro pachnie chemicznie to będę omijać go szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńA już chciałam je kupić. Szkoda.
OdpowiedzUsuńkolejne rozczarowanie ;/ ja nie mialam, jak sie okazuje, na szczescie :D kocham w ogole te zapewnienia producenta o roznych wlasciwosciach danego produktu... ja kupilam krem, ktory mial mi zwalczyc cellulit w dwa miesiace przy codziennym stosowaniu produktu. Niestety, ani grama! pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńouuu ...
OdpowiedzUsuńThanks for your sharing:)
OdpowiedzUsuńThis seems to be a beautiful product. Valerie
OdpowiedzUsuńooo ten wariant to dla mnie nowość kocham yope i mimo Twojej nieprzychylnej opinii chcę go wypróbować
OdpowiedzUsuńWhat a pity! she looked good
OdpowiedzUsuńA myślałam, że będzie zapachowy hit
OdpowiedzUsuńReading the name of the product, I thought it would smell nicer! XD
OdpowiedzUsuńJeszcze nic nie miałam tej marki 😀
OdpowiedzUsuńMarkę kojarzę ale nie miałam okazji poznać bliżej żadnego kosmetyku. Co do balsamów prawie ich nie używam gdyż moja skóra się z nimi nie lubi - no paza jednym.
OdpowiedzUsuńMiałąm już płyny do podłogi tej marki i bardzo je lubiłam- a tu prosze balsam potrafi rozczarować....
OdpowiedzUsuńChyba z tym połączeniem zapachowym przegięli
OdpowiedzUsuńA myślałam, że przy takim połączeniu zapachów aromat nie może być nieprzyjemny...
OdpowiedzUsuńHmm to ja raczej się na pewno nie skuszę.
OdpowiedzUsuńZ Yope miałam odżywkę do włosów, ale jej zapach jest tak odrażający, że za każdym razem chciało mi się płakać, kiedy miałam jej używać, masakra.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zapach nie przypadł, bo uwielbiam takie połączenia: )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Najgorzej podejść do czegoś z podekscytowaniem i spotkać się z takim rozczarowaniem :/ szkoda, że ten zapach tak dał w kość :/
OdpowiedzUsuńSo it's quite ... angry when the smell doesn't work.
OdpowiedzUsuńTo marka, którą lubię. Ten zapach to może wina rokitnika, który pachnie bardzo specyficznie. To wspaniała roślina, jej owoce to ogromne bogactwo witamin. Ostatnio kupiłam naturalny przecier z rokitnika, piję codziennie - smak ok, ale zapach... trochę, jak multiwitamina:))) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBalsamów ich akurat nie miałam, ale sporo używałam żeli, kremów do rąk, a i mydła także i na całe szczęście, zapachy były fajne :)
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam "malina i mandarynka" to od razu pomyslałam: "Oj!", no i jest "Oj!" ;p
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ten balsam nie grzeszy ładnym zapaszkiem. :(
OdpowiedzUsuńBoa tarde, obrigado pelo produto maravilhoso.
OdpowiedzUsuńWniosek, wąchamy przed zakupem ;)
OdpowiedzUsuńBuon mercoledi
OdpowiedzUsuńgreat product dear
OdpowiedzUsuńToo bad you don't like me, I send you a kiss
OdpowiedzUsuńAfter the buildup of the fresh orange and raspberry description, I was surprised to hear that this lotion smelled chemically. Strange fruit fantasies indeed! At least you could use it on your feet. :)
OdpowiedzUsuńI like the smell of tangerins and raspberries.
OdpowiedzUsuńDear Kathy! Have a look at my dolls in my second blog.
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie byłaś zadowolona z tego kremu do rąk.
Czasami tak się dzieje, nie wychodzi tak, jak można się spodziewać.
Zaskoczyłaś mnie z tym zapachem, nie sądziłam, że będzie aż tak ciężki do wytrzymania ;) Ja miałam ich kremy do rąk i dla mnie były za słabe, za to do ciała wolę lekkie konsystencje, więc w sumie mógłby być ok :)
OdpowiedzUsuń¡Hola!
OdpowiedzUsuńQue mal que no te haya gustado :(
Gracias por el reviw!
Hope you find a lotion you like.
OdpowiedzUsuńOj szkoda, że zapach nie jest zbyt fajny :/
OdpowiedzUsuń