Witajcie!
Dziś, ostatnim rzutem na taśmę, przybywam do Was z aktualizacją włosową kłaków mych.
W tym miesiącu, ryzykując wiele, postawiłam na minimalizm.
I tak oto używałam li dwóch szamponów, serum do skóry głowy oraz maści na grzyba vel ŁZS.
Włosy, o dziwo, nie protestowały i radośnie przyjmowały to, co im oferuję.
Wyglądały ładnie, dobrze chwytały podkreślanie skrętu i nie strąkowały się.
Lipiec to także miesiąc testowania dwóch produktów z Wielkiej Paki od Elfa Pharm, o której to pace pisała tu: Klik!
Recenzje kilku produktów już wkrótce.
Ale najpierw małe porównanie włosowe.
Tak było w czerwcu:
Tak w lipcu:
Światło dzienne:
Dane poglądowe:
Długość: ok. 61 cm (2 cm ucięte)
Skręt: wywijas francuski.
Kolor: blondo-rudo-coś.
Stan: walczę z ŁZS...
Grubość: ok. 7 cm
Częstotliwość mycia: co 2/3 dni myję
Olejowanie: brak
Produkty używane do pielęgnacji:
Od góry od lewej:
1. Szampon Green Pharmacy do włosów osłabionych i zniszczonych Rumianek Lekarski: Klik! - mycie.
2. Elfa Pharm Vis Plantis Betula Alba Care szampon do skóry głowy i włosów z naturalnym dziegciem brzozowym : Klik! - do łączenia z 1.
3. Elfa Pharm Vis Plantis Betula Alba Care serum do skóry głowy z naturalnym dziegciem brzozowym: Klik! - stosowany raz na 3 dni na skalp na godzinę przed myciem włosów.
4. Odżywka wzmacniająca Garnier Fructis Oleo Repair do włosów suchych, przesuszonych, zniszczonych.
Od dołu:
1. Maść przeciwgrzybiczna własnej produkcji: Klik! - codziennie po czesaniu, wklepywana w łepetynę.
Powiem Wam szczerze, że nie sądziłam, iż tak uboga w składniki drogeryjne pielęgnacja może być efektowna.
Coraz bardziej jestem przekonana do tego, by połowę swych zapasów mazidłowych wywalić na zbite dno i zostać tylko ze sprawdzonymi specyfikami.
A u Was co u kłaków słychać?
Kathy z Leonem
Strony
GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE
Oświadczenie
Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!
Mój stary blog - Karia18
Szukaj na tym blogu
Bielenda
zdrowie
piątek, 31 lipca 2015
czwartek, 30 lipca 2015
790. Recenzja: Bielenda Sexy Look Jędrny Biust intensywne serum modelujące z efektem powiększenia i podniesienia biustu
Witajcie!
Dziś sobie pogadamy o cyckach, a dokładnie mówiąc o powiększeniu ich za pomocą kremidła.
Będę dumać o biuściastym serum z Bielendy z serii Sexi Look, bliżej znanym pod nazwą: Jędrny Biust intensywne serum modelujące z efektem powiększenia i podniesienia biustu.
Słowo od producenta: "Aksamitne serum z efektem powiększania i podnoszenia biustu. Innowacyjna formuła sprawia, że biust o rozmiarze A i B wspaniale się wypełnia i powiększa, natomiast biust o miseczce C i D podnosi się, ujędrnia i nabiera kuszących kształtów. Serum polecane jest osobom, które chcą uatrakcyjnić wygląd biustu, po dietach odchudzających lub przebytej ciąży.
Składniki aktywne:
- Bio-bustyl TM - stymuluje syntezę kolagenu i elastyny. Wzmacnia skórę, zapobiega jej wiotczeniu, napina i ujędrnia naskórek.
- Złoto koloidalne - daje efekt zbliżony do zabiegu polegającego na wszczepieniu pod skórę cieniutkich niteczek złota, tzw. efekt złotych nici, które ujędrniają i liftingują zwiotczałą skórę.
- Kigelia Africana - ekstrakt z owocu afrykańskiej rośliny, znanej z właściwości powiększających i ujędrniających biust.
- Black Cohosh - egzotyczna roślina, pobudza powstawanie nowych włókien podporowych utrzymujących jędrność i napięcie skóry."
Skład: Aqua, Cyclopentasiloxane, Kigelia Africana Extract, Butylene Glycol, Caprylic/Capric Triglyceride, Coco-Caprylate/Caprate, Cetyl Palmitate, Sodium Polystyrene Sulfonate, Propylene Glycol, Cimicifuga Racemosa (Black Cohosh) Root Extract, Ethoxydiglycol, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Caviar Extract, Glyceryl Polymethacrylate, Rahnella/Soy Protein Ferment, Glycerin, PEG-8, Palmitoyl Oligopeptide, Hydrolyzed Elastin, Hydrolyzed Collagen, Gold, PEG-75 Stearate, Ceteth-20, Steareth-20, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Polysilicone-11, Laureth-12, Sodium Acrylates Copolymer, Disodium EDTA, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Isobutylparaben, Parfum, Benzyl Salicylate, Citronellol, Geraniol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexane Carboxyaldehyde, Linalool.
Bohater cyca w tubie:
Obietnice producenta:
Na dłoni:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkt ucapiłam w Rossmanie, gdzie kosztował ok. 20 zł.
Zapach: przyjemny, słodki.
Konsystencja: biała mazia do miziana cyców.
Opakowanie i pojemność: tubka różowo-biała, fikuśna, w tonacji jasne, z elegancką, złotą nakrętką. Pojemność: 125 ml.
Wydajność: bardzo dobra.
Działanie: przyjemne. Zacznę może od tego, że to nie pierwszy kosmetyk typu, jaki w zamyśle ma nam pielęgnować cyce i je jakoby powiększać. Wcześniej, długi okres czasu, byłam wierna temu specyfikowi z Eveline, którego działanie demonstrowałam w tzw. eksperymencie: Klik! W przypadku produktu z Bielendy takiego prezentowania stosować nie będę - ot kaprys babski - nie mniej jednak kilka słów rzec o nim nie omieszkam. Przede wszystkim wyrób z Bielendy świetnie napina i ujędrnia skórę cyców sprawiając, że wydają się pełniejsze i bardziej apetyczne. Naskórek potraktowany tymże mazidłem jest ponadto dobrze nawilżony, miękki i taki zadowolony. Co to samych właściwości powiększających tu by można było dyskutować i dumać na ten temat długo, jednakże w trakcie regularnego stosowania - rano i wieczorem w objętości a'la ziarnko grochu - coś niecoś wymiar biustu rzeczywiście mi się zmienił. Cyce stały się troszkę pełniejsze, uniesione oraz napięte. Wypisz wymaluj - stan cyców napuchłych zwykle przed okresem. Dodam także, że produkt łatwo się aplikował, szybko się wchłaniał, nie pozostawiając tłustej smużki wszędzie. Warto wspomnieć, że mazidło nie uczula, nie podrażnia. Jeśli do tego wszystkiego wspomnę o niskiej cenie, świetnej wydajności, ładnym zapachu i dostępności - ot wart on że kupienia! Polecam wszystkim babom łasych jędrnego i delikatnie większego biustu metodą całkiem naturalną.
Ocena: 5/5
Miałyście?
Kathy z Leonem
Dziś sobie pogadamy o cyckach, a dokładnie mówiąc o powiększeniu ich za pomocą kremidła.
Będę dumać o biuściastym serum z Bielendy z serii Sexi Look, bliżej znanym pod nazwą: Jędrny Biust intensywne serum modelujące z efektem powiększenia i podniesienia biustu.
Słowo od producenta: "Aksamitne serum z efektem powiększania i podnoszenia biustu. Innowacyjna formuła sprawia, że biust o rozmiarze A i B wspaniale się wypełnia i powiększa, natomiast biust o miseczce C i D podnosi się, ujędrnia i nabiera kuszących kształtów. Serum polecane jest osobom, które chcą uatrakcyjnić wygląd biustu, po dietach odchudzających lub przebytej ciąży.
Składniki aktywne:
- Bio-bustyl TM - stymuluje syntezę kolagenu i elastyny. Wzmacnia skórę, zapobiega jej wiotczeniu, napina i ujędrnia naskórek.
- Złoto koloidalne - daje efekt zbliżony do zabiegu polegającego na wszczepieniu pod skórę cieniutkich niteczek złota, tzw. efekt złotych nici, które ujędrniają i liftingują zwiotczałą skórę.
- Kigelia Africana - ekstrakt z owocu afrykańskiej rośliny, znanej z właściwości powiększających i ujędrniających biust.
- Black Cohosh - egzotyczna roślina, pobudza powstawanie nowych włókien podporowych utrzymujących jędrność i napięcie skóry."
Skład: Aqua, Cyclopentasiloxane, Kigelia Africana Extract, Butylene Glycol, Caprylic/Capric Triglyceride, Coco-Caprylate/Caprate, Cetyl Palmitate, Sodium Polystyrene Sulfonate, Propylene Glycol, Cimicifuga Racemosa (Black Cohosh) Root Extract, Ethoxydiglycol, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Caviar Extract, Glyceryl Polymethacrylate, Rahnella/Soy Protein Ferment, Glycerin, PEG-8, Palmitoyl Oligopeptide, Hydrolyzed Elastin, Hydrolyzed Collagen, Gold, PEG-75 Stearate, Ceteth-20, Steareth-20, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Polysilicone-11, Laureth-12, Sodium Acrylates Copolymer, Disodium EDTA, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Isobutylparaben, Parfum, Benzyl Salicylate, Citronellol, Geraniol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexane Carboxyaldehyde, Linalool.
Bohater cyca w tubie:
Obietnice producenta:
Na dłoni:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkt ucapiłam w Rossmanie, gdzie kosztował ok. 20 zł.
Zapach: przyjemny, słodki.
Konsystencja: biała mazia do miziana cyców.
Opakowanie i pojemność: tubka różowo-biała, fikuśna, w tonacji jasne, z elegancką, złotą nakrętką. Pojemność: 125 ml.
Wydajność: bardzo dobra.
Działanie: przyjemne. Zacznę może od tego, że to nie pierwszy kosmetyk typu, jaki w zamyśle ma nam pielęgnować cyce i je jakoby powiększać. Wcześniej, długi okres czasu, byłam wierna temu specyfikowi z Eveline, którego działanie demonstrowałam w tzw. eksperymencie: Klik! W przypadku produktu z Bielendy takiego prezentowania stosować nie będę - ot kaprys babski - nie mniej jednak kilka słów rzec o nim nie omieszkam. Przede wszystkim wyrób z Bielendy świetnie napina i ujędrnia skórę cyców sprawiając, że wydają się pełniejsze i bardziej apetyczne. Naskórek potraktowany tymże mazidłem jest ponadto dobrze nawilżony, miękki i taki zadowolony. Co to samych właściwości powiększających tu by można było dyskutować i dumać na ten temat długo, jednakże w trakcie regularnego stosowania - rano i wieczorem w objętości a'la ziarnko grochu - coś niecoś wymiar biustu rzeczywiście mi się zmienił. Cyce stały się troszkę pełniejsze, uniesione oraz napięte. Wypisz wymaluj - stan cyców napuchłych zwykle przed okresem. Dodam także, że produkt łatwo się aplikował, szybko się wchłaniał, nie pozostawiając tłustej smużki wszędzie. Warto wspomnieć, że mazidło nie uczula, nie podrażnia. Jeśli do tego wszystkiego wspomnę o niskiej cenie, świetnej wydajności, ładnym zapachu i dostępności - ot wart on że kupienia! Polecam wszystkim babom łasych jędrnego i delikatnie większego biustu metodą całkiem naturalną.
Ocena: 5/5
Miałyście?
Kathy z Leonem
środa, 29 lipca 2015
789. Co dostałam na urodziny?
Witajcie!
Dziś będzie post chwalipięcki.
Pochwalę się bowiem kilkoma drobiazgami, jakie otrzymałam od przyjaciółki z racji na moje niedawne urodziny.
Na samym wstępie dodam, że owe prezenty dostałam już jakiś czas temu, ale nie było okazji, ani czasu na ukazanie ich na blogu.
Dlatego dopiero dziś ujrzą światło dziennie.
Oto wesoła gromadka:
A tu oddzielnie filiżanka z talerzykiem:
I herbaty:
Powyższe dary niezmiernie ucieszyły serce me i duszę.
Wiadomo, że filiżanka to rzecz niezbędna jeśli chodzi o poranne picie kawy czy herbaty.
Do tegoż rytuału napojowego świetne uzupełnienie stanowi talerzyk, na którym spoczywać będą różne pyszności, które - podczas popijania - można włożyć w paszczę.
Zielona herbata z kolei to mój ulubiony rodzaj trunku liściastego; piję ją iście litrami i ciągle mi mało.
Smak arbuzowy niezmiernie mnie zaintrygował i to właśnie od niego zacznę swój dzień dzisiejszy.
Oczywista dam Wam potem znać, która z herbat lepiej podeszła Leonowi w smaku.
A Wy coś ostatnio dostałyście fajnego?
Kathy
Dziś będzie post chwalipięcki.
Pochwalę się bowiem kilkoma drobiazgami, jakie otrzymałam od przyjaciółki z racji na moje niedawne urodziny.
Na samym wstępie dodam, że owe prezenty dostałam już jakiś czas temu, ale nie było okazji, ani czasu na ukazanie ich na blogu.
Dlatego dopiero dziś ujrzą światło dziennie.
Oto wesoła gromadka:
A tu oddzielnie filiżanka z talerzykiem:
czarna filiżanka i spodeczek, no name |
I herbaty:
od lewej: herbata zielona, sypana, Arbuzowa oraz Różany Ogród z Palarni Kawy Emona |
Powyższe dary niezmiernie ucieszyły serce me i duszę.
Wiadomo, że filiżanka to rzecz niezbędna jeśli chodzi o poranne picie kawy czy herbaty.
Do tegoż rytuału napojowego świetne uzupełnienie stanowi talerzyk, na którym spoczywać będą różne pyszności, które - podczas popijania - można włożyć w paszczę.
Zielona herbata z kolei to mój ulubiony rodzaj trunku liściastego; piję ją iście litrami i ciągle mi mało.
Smak arbuzowy niezmiernie mnie zaintrygował i to właśnie od niego zacznę swój dzień dzisiejszy.
Oczywista dam Wam potem znać, która z herbat lepiej podeszła Leonowi w smaku.
A Wy coś ostatnio dostałyście fajnego?
Kathy
wtorek, 28 lipca 2015
788. Przesyłka od Anna Sz.!
Witajcie!
Tak przeglądając wczoraj nowości swe kosmetyczne z przerażeniem duszy stwierdziłam, że nie pochwaliłam się Wam jedną, ważną niespodzianką uroczą...
Mianowicie jakiś czas - ze dwa miesiące temu - doszła do mnie zacna paka od Anny Sz., jako nagroda w wygranym rozdaniu.
A Leon, miast oczy radość swoje i nie tylko, wziął pakunek rozpakował i radośnie wsadził w kosmetyczkę, zaczynając od razu bezczelnie użytkować...
Nie mniej jednak stało się, jak się, ale że - ku chwale materii - nic w przyrodzie nie ginie, dziś nastała oto pora, aby dar od Anny oczom blogosfery ukazać.
Oto i on:
Jak sami widzicie, powyższe cudo to nic innego jak kremidło pod oczy.
I od razu tu wtrącę, uprzedzając wszelakie dziwne komentarze na ten temat: tak, nie oślepłam, nie omamiło mnie i całkiem świadomie zdaję sobie sprawę z tego, że granica wiekowa kremu trochę do Leona nie bardzo pasuje, ale cóż chyba mnie to nie zabije.
Póki co stosuję już specyfik ten jakiś czas i nie zauważyłam niepożądanych objawów w typie, np. nagłego starzenia się z racji na adnotację umieszczoną na opakowaniu ze srogo wyglądającą liczbą 40+.
Nie mniej jednak, jak tylko tubka dobije dna a Leon przeżyje ową wiekopomną chwilę, nie omieszka skrobnąć słów kilka odnośnie tegoż mazidła.
Anno Sz. dziękuję bardzo bardzo za sympatyczny koncentrat witaminowy na skórę pod oczami!
A Wy używacie czasem kremów niedopasowanych wiekowo do Was?
Kathy i Leon
Tak przeglądając wczoraj nowości swe kosmetyczne z przerażeniem duszy stwierdziłam, że nie pochwaliłam się Wam jedną, ważną niespodzianką uroczą...
Mianowicie jakiś czas - ze dwa miesiące temu - doszła do mnie zacna paka od Anny Sz., jako nagroda w wygranym rozdaniu.
A Leon, miast oczy radość swoje i nie tylko, wziął pakunek rozpakował i radośnie wsadził w kosmetyczkę, zaczynając od razu bezczelnie użytkować...
Nie mniej jednak stało się, jak się, ale że - ku chwale materii - nic w przyrodzie nie ginie, dziś nastała oto pora, aby dar od Anny oczom blogosfery ukazać.
Oto i on:
Iwostin Re-liftin, krem liftingujący pod oczy 40+ |
Jak sami widzicie, powyższe cudo to nic innego jak kremidło pod oczy.
I od razu tu wtrącę, uprzedzając wszelakie dziwne komentarze na ten temat: tak, nie oślepłam, nie omamiło mnie i całkiem świadomie zdaję sobie sprawę z tego, że granica wiekowa kremu trochę do Leona nie bardzo pasuje, ale cóż chyba mnie to nie zabije.
Póki co stosuję już specyfik ten jakiś czas i nie zauważyłam niepożądanych objawów w typie, np. nagłego starzenia się z racji na adnotację umieszczoną na opakowaniu ze srogo wyglądającą liczbą 40+.
Nie mniej jednak, jak tylko tubka dobije dna a Leon przeżyje ową wiekopomną chwilę, nie omieszka skrobnąć słów kilka odnośnie tegoż mazidła.
Anno Sz. dziękuję bardzo bardzo za sympatyczny koncentrat witaminowy na skórę pod oczami!
A Wy używacie czasem kremów niedopasowanych wiekowo do Was?
Kathy i Leon
poniedziałek, 27 lipca 2015
787. Migawki ze Szczawnicy
Dziś o bladym poranku przybywam do Was z wyczekiwaną relacją fotograficzną odnośnie mej górskiej, urlopowej wyprawy, jaka miała miejsce na początku lipca.
Oto co Leon widział i doświadczył:
ruiny zamku pienińskiego, położonego na ok. 780 m.n.p.m. |
j.w. |
j.w. |
dumny Dunajec |
widok na Trzy Korony |
bezkresne fale Dunajcu |
dunajcowe zakrętasy |
most graniczny nad Dunajcem pomiędzy Polską a Słowacją |
widok na Trzy Korony po słowackiej stronie |
widok w drodze na Trzy Korony |
góry i pagórki |
panorama z Trzech Koron |
j.w. |
leśne zakątki |
widok na Sokolicę |
Skała Janosika |
uroczy konar |
w Dolinie Białej Wody |
Biała Woda |
j.w. |
w drodze do Wąwozu Homole |
widok z Wąwozu Homole |
pieczyste na szlaku! |
ziom ślimak |
zacna huba |
mała przekąska po drodze |
cień Leona |
Mam nadzieję, że widoki z górskich szlaków poprawią Wam humor poniedziałkową porą roboczą.
Kathy
niedziela, 26 lipca 2015
786. Po grillowo!
Witajcie!
Z racji na to, iż dnia wczorajszego Leon poszedł się był uwędzić na grillu ze znajomymi, dzisiejsza notka tworzona jest w biegu i na chybcika, przed konieczną tzw. drzemką popołudniową.
Mogę Wam jedynie zdradzić, że posiłek ów się udał.
Mięsiwa było pod dostatkiem, trunków z procentami również.
Towarzystwo zeszło się doborowe, nie było niesnasek ani sporów.
Pojedliśmy sobie, popiliśmy i tak wieczór sobotni szybko minął.
Jedyne, czego zabrakło, to ładnej pogody.
Trafiliśmy bowiem na samo apogeum grado- i deszczobicia.
Zamiast więc grilla na działce, był grill na... balkonie, co w sumie nikomu specjalnej różnicy nie robiło, gdyż to, co miało się usmażyć - się uwędziło wybornie.
Dla zainteresowanych dodam, że proces smażenia odbył się przy zachowaniu wszelakich przepisów sanitarnych, dzięki czemu żadne zwierzęta domowe czy dzikie nie zostały przypadkiem wrzucone na ruszt i jak hasały, tak sobie hasają radośnie.
A Wy co porabialiście wczoraj?
Kathy Leonia i jej pełen kiełbasy brzuch.
.
Z racji na to, iż dnia wczorajszego Leon poszedł się był uwędzić na grillu ze znajomymi, dzisiejsza notka tworzona jest w biegu i na chybcika, przed konieczną tzw. drzemką popołudniową.
Mogę Wam jedynie zdradzić, że posiłek ów się udał.
Mięsiwa było pod dostatkiem, trunków z procentami również.
Towarzystwo zeszło się doborowe, nie było niesnasek ani sporów.
Pojedliśmy sobie, popiliśmy i tak wieczór sobotni szybko minął.
Jedyne, czego zabrakło, to ładnej pogody.
Trafiliśmy bowiem na samo apogeum grado- i deszczobicia.
Zamiast więc grilla na działce, był grill na... balkonie, co w sumie nikomu specjalnej różnicy nie robiło, gdyż to, co miało się usmażyć - się uwędziło wybornie.
Dla zainteresowanych dodam, że proces smażenia odbył się przy zachowaniu wszelakich przepisów sanitarnych, dzięki czemu żadne zwierzęta domowe czy dzikie nie zostały przypadkiem wrzucone na ruszt i jak hasały, tak sobie hasają radośnie.
A Wy co porabialiście wczoraj?
Kathy Leonia i jej pełen kiełbasy brzuch.
.
sobota, 25 lipca 2015
785. Recenzja: Avon Mega Effects Mascara tusz do rzęs
Witajcie!
Dziś sobie rzęsy pomaziamy na czarno.
Będę mówić o tuszu do rzęs z Avonu, znanego pod kryptonimem Mega Effects mascara.
Słowo od producenta: "Pierwsza panoramiczna szczoteczka, która dopasowuje się do naturalnego kształtu rzęs. Ergonomiczna zginana rączka zapewnia łatwą aplikację. Czarne silikonowe pigmenty dają efekt intensywnej czerni."
Skład:
Bohater w tubie:
Szczota:
Oko gołe:
Oko i dwie warstwy mazidła:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkty wygrałam w rozdaniu u Kaczmarty. Normalnie można go dorwać w Avonie, gdzie kosztuje ok. 40 zł.
Zapach: tuszowy.
Konsystencja: czarna maź do rzęs.
Opakowanie i pojemność: tubka czerwona, fikuśna, w tonacji krwisto-czarnej. Pojemność: 9 ml.
Wydajność: średnia. Opakowanie produktu starczy na dwa/trzy miesiące tuszowania się.
Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, że produkty z Avonu już od dawna nie podbijają zachwytem trzewi mych. Jedyne, co trawię z owej firmy to perfumy. Dlatego do tegoż tuszu super-hiper-wymyślnego podchodziłam bardzo, ale to bardzo ostrożnie. I całe szczęście! Mascara z zakończeniem wyżłobionym kolcami niczym trąba słonia, kompletnie nie przypasowała mi. Nie dość, że samą szczotę ciężko wydobyć z tej tuby, to jeszcze te igły na końcach przyprawiają człeka o palpitacje serca... Nie raz, nie dwa bałam się, że sobie oczodół wydłubię tymże gagatkiem. Jeśli chodzi o malowanie rzęs, tutaj też sprawa przedstawia się fatalnie. Nie mogłam w żaden sposób rozkminić, jak można tym oko dekorować. Od dołu zaczynać, od góry, od prawej strony, lewej strony? Efekt końcowy moich malunków był taki, że oko było całe ufajdane na czarno, a rzęsy wyglądały żałośnie. Na szczęście tusz - nałożony już na włoski - nie uczulił mnie, ani nie podrażnił. Był także w miarę trwały i trzymał się na miejscu ok. 6 godzin bez pandy i osypywania się. Można dodać, że był także wydajny i łatwo dostępny. Kwestię ceny pominę natomiast milczeniem bez aprobaty... Te drobne plusy nie przeważą jednak mojej negatywnej oceny pod kątem tego produktu... Jak dla mnie to kompletna pomyłka, jeśli chodzi o rzęs malowanie.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy z Leonem
Dziś sobie rzęsy pomaziamy na czarno.
Będę mówić o tuszu do rzęs z Avonu, znanego pod kryptonimem Mega Effects mascara.
Słowo od producenta: "Pierwsza panoramiczna szczoteczka, która dopasowuje się do naturalnego kształtu rzęs. Ergonomiczna zginana rączka zapewnia łatwą aplikację. Czarne silikonowe pigmenty dają efekt intensywnej czerni."
Skład:
Bohater w tubie:
Szczota:
Oko gołe:
Oko i dwie warstwy mazidła:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkty wygrałam w rozdaniu u Kaczmarty. Normalnie można go dorwać w Avonie, gdzie kosztuje ok. 40 zł.
Zapach: tuszowy.
Konsystencja: czarna maź do rzęs.
Opakowanie i pojemność: tubka czerwona, fikuśna, w tonacji krwisto-czarnej. Pojemność: 9 ml.
Wydajność: średnia. Opakowanie produktu starczy na dwa/trzy miesiące tuszowania się.
Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, że produkty z Avonu już od dawna nie podbijają zachwytem trzewi mych. Jedyne, co trawię z owej firmy to perfumy. Dlatego do tegoż tuszu super-hiper-wymyślnego podchodziłam bardzo, ale to bardzo ostrożnie. I całe szczęście! Mascara z zakończeniem wyżłobionym kolcami niczym trąba słonia, kompletnie nie przypasowała mi. Nie dość, że samą szczotę ciężko wydobyć z tej tuby, to jeszcze te igły na końcach przyprawiają człeka o palpitacje serca... Nie raz, nie dwa bałam się, że sobie oczodół wydłubię tymże gagatkiem. Jeśli chodzi o malowanie rzęs, tutaj też sprawa przedstawia się fatalnie. Nie mogłam w żaden sposób rozkminić, jak można tym oko dekorować. Od dołu zaczynać, od góry, od prawej strony, lewej strony? Efekt końcowy moich malunków był taki, że oko było całe ufajdane na czarno, a rzęsy wyglądały żałośnie. Na szczęście tusz - nałożony już na włoski - nie uczulił mnie, ani nie podrażnił. Był także w miarę trwały i trzymał się na miejscu ok. 6 godzin bez pandy i osypywania się. Można dodać, że był także wydajny i łatwo dostępny. Kwestię ceny pominę natomiast milczeniem bez aprobaty... Te drobne plusy nie przeważą jednak mojej negatywnej oceny pod kątem tego produktu... Jak dla mnie to kompletna pomyłka, jeśli chodzi o rzęs malowanie.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy z Leonem
Subskrybuj:
Posty (Atom)