Witajcie!
Wielkimi krokami zbliża się tak upragniony długi weekend.
Wreszcie zasmakujemy odrobiny normalności po ponad półrocznym zamknięciu i siedzeniu w domach.
Jeziora, morze, góry zapełnią się turystami, a śmiech i rozmowy będą wartko płynęły wraz z szumem wiatru i promieniami słońca.
Ja również robię sobie małą wycieczkę, bowiem z mężem wybywamy - a jakże - w góry.
I tak jak zawsze, największym klopsem będzie odpowiednie spakowanie się...
Nie wiem jak Wy, ale mnie to najbardziej spędza sen z powiek przed samym wyjazdem. Do ostatniej chwili bowiem nie wiem co i w jakiej ilości mam zabrać i zwykle kończy się to tak, że nasza torba podróżna nie może się dopiąć, bo jeszcze coś w w niej upycham na 5 minut przed wyjściem...
W tym roku będzie jednak inaczej, bo dzięki memu kochanemu Notino.pl, znalazłam kilka cennych wskazówek, jak szybko i łatwo uporać się z procedurą pakowania.
Oto co mi pomoże w tej walce:
Krem z filtrem to moje must have. Jako rodowity rodzinny bladzioch z dziada pradziada nie znoszę opalania się, bo zawsze kończy się to opalenizną Indianina i łuszczeniem się skóry przez dwa tygodnie...
Dlatego też zanim wyjdę na słońce, muszę porządnie nasmarować się czymś, co ma min. SPF 50+. Produkt Avene to zatem najlepszy wybór w tej kategorii pielęgnacyjnej.
Gdy jednak zdarzy mi się zapomnieć o kremowaniu i podstępne słoneczko mnie złapie i zagrzeje, wówczas od razu spieszy mi na ratunek łagodzący krem po opalaniu z Eucerin. Ta lekka, szybko wchłaniająca się formuła działa jak kojący okład na moją zbolałą słońcem skórę.
Teraz kolej na resztę pielęgnacji. Z racji na krótkość wyjazdu, nie będę targała wielkich opakowań mazideł, bo primo - tylko się stargamy, a secundo - i tak tego nie zużyję.
Na szczęście przypominam sobie o tzw. miniaturkach kosmetycznych z Holika Holika, w uroczych, podróżnych opakowaniach.
Pojemność 50 ml jest idealna do zabrania ze sobą i nie zajmuje dużo miejsca.
To samo tyczy się kosmetyków kolorowych.
Moja kosmetyczka na co dzień jest zbyt obszerna i pękata, aby zabierać ją całą, gdy np. zrobimy jakiś wieczorny wypad do restauracji, gdzie muszę przecież jakoś wyglądać.
Secik the Balm zawierający tusz do rzęs, róż do policzków, bazę nawilżającą i cienie do powiek sprawdzi się idealnie jako mój makijażowy towarzysz podróży.
I na sam koniec perfumy.
Tu nie będę wydziwiać ani kombinować, tylko postawię na sprawdzoną klasykę w postaci zapachu Narciso Rodriguez w wersji podróżnej.
Taka mała pojemność produktu da mi pewność, że nic mi się nie potłucze, ani nie wyleje.
A Wy wyjeżdżacie gdzieś na czerwcówkę?
Kathy Leonia