Witajcie!
Dziś już czwarty miesiąc oszczędzania nastał.
Dla ciekawskich dodam, że ciułam na auto...
Tak było w marcu: Klik!
Tak w kwietniu z kolei: Klik!
Tak z kolei z maju: Klik!
Teraz pora na czerwcowy wykaz.
I jak to zwykle bywa - jedzenie odgrywa główną rolę w tymże zestawieniu.
Dalej idą rzeczy musowo drugiej konieczności, czyli: migawka, soczewki i higieniczne drobiazgi.
Potem następuje kwestia tzw. nie-chce-wydawać-kasy-ale-muszę, czyli: wesele.
Z kategorii łowów typowo babskich kupiłam li rzeczy kilka, które - z braku czasu wcześniejszego - zostaną Wam zaprezentowane dopiero w tym tygodniu.
Czas na podsumę:
200 zł - żarcie na mieście
55 zł - soczewki
192 zł - migawka
50 zł - środki kosmetyczne
300 zł - wesele kuzynki
120 zł - zakupy Reserved
50 zł - prezenty dla kumpli
300 zł - jedzenie
Jak widać czerwiec był bogatszy w wydatki niż miesiące pozostałe...
Uzbierało się tego coś ok. 1100 zł.
Sądzę, że lipiec będzie niestety podobny...
Czeka mnie bowiem wypad w góry i kilka imprez urodzinowych.
Mam jednakowoż nadzieję, że z ciuchów i kosmetyków nie kupię już nic.
A u Was jak szastanie kasą czerwcową porą się prezentowało?
Kathy Leonia
Strony
GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE
Oświadczenie
Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!
Mój stary blog - Karia18
Szukaj na tym blogu
Bielenda
zdrowie
wtorek, 30 czerwca 2015
poniedziałek, 29 czerwca 2015
759. To będzie długi dzień...
Witajcie!
Dziś szykuje mi się istny maraton przeżyć.
A ponura pogoda za oknem nie sprzyja temu, aby czuć tzw. motorek w tyłku i chęć do działania...
Zimny wiatr bowiem hula w kniejach miejskich, deszcz tylko wisi w powietrzu, a krajobraz ukryty we mgle przysparza o myśli melancholii pełne.
A tu jak na złość tyle trzeba ogarnąć i tyle poczynić!
Najpierw muszę bowiem przeżyć pewną "próbę", która pozwoli mi stwierdzić co dalej z moją karierą na rynku pracy będzie.
Następnie, jakby powyższego było mało, udaję się w godzinach wieczornych na babskie ploty z koleżanką, niewidzianą od kilku miesięcy.
Trzymajcie kciuki, bym jakoś przeżyła ową dobę i nie zapadła w sen gdzieś przypadkiem.
Kathy i Leon
Dziś szykuje mi się istny maraton przeżyć.
A ponura pogoda za oknem nie sprzyja temu, aby czuć tzw. motorek w tyłku i chęć do działania...
Zimny wiatr bowiem hula w kniejach miejskich, deszcz tylko wisi w powietrzu, a krajobraz ukryty we mgle przysparza o myśli melancholii pełne.
A tu jak na złość tyle trzeba ogarnąć i tyle poczynić!
Najpierw muszę bowiem przeżyć pewną "próbę", która pozwoli mi stwierdzić co dalej z moją karierą na rynku pracy będzie.
Następnie, jakby powyższego było mało, udaję się w godzinach wieczornych na babskie ploty z koleżanką, niewidzianą od kilku miesięcy.
Trzymajcie kciuki, bym jakoś przeżyła ową dobę i nie zapadła w sen gdzieś przypadkiem.
Kathy i Leon
niedziela, 28 czerwca 2015
758. Recenzja: Natura Siberica mus rokitnikowy zapewniający maksymalną objętość dla wszystkich typów włosów
Witajcie!
Dziś podumamy o musie do włosów.
Będzie to mus rokitnikowy zapewniający maksymalną objętość dla wszystkich typów włosów z Natury Sibericy.
Słowo od producenta: "Pianka do stylizacji dla wszystkich typów włosów MAKSYMALNA OBJĘTOŚĆ NATURA SIBERICA PROFESSIONAL.
Skład:
Mazidło w butli:
Pompka:
Na dłoni:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik ten dostałam w ramach wymiany z Agatą Wójcik. Normalnie można go ucapić w Internecie, gdzie kosztuje ok. 25 zł.
Zapach: słodki niczym wata cukrowa.
Konsystencja: biała pianka.
Opakowanie i pojemność: biała, plastikowa tuba z pipkiem do wyciskania specyfiku. Tonacja napisowa rosyjskości pełna. Pojemność: 150 ml.
Wydajność: bardzo dobra. Opakowanie starczy spokojnie na ponad pół roku użytkowania.
Działanie: kiepskie. Zacznę może od tego, że w produkcie tym pokładałam wielkie nadzieję. Liczyłam, że uwydatni mi włosów piękno wewnętrzne, podkreślając ich chiński skręt. Miałam także wizje objętości niepojętej iście... Specyfik zatem wgniatałam kilkakrotnie w suche/mokre włosy - od spodu - i delikatnie kosmyki następnie podsuszałam. I... Nic! Zero skrętu, zero fal. Brak nawet objętości. Od całej tejże procedury włosy jedynie się nieestetycznie "wymięły" (czyt. wyglądały jak przeżute), w wyniku czego musiały zostać związane i upięte, by nie straszyły otoczenia. Produkt nadał kudłom jedynie delikatnego blasku. A to trochę słabo jak na piankę za ponad 25 zł. Co z tego, że mazidło pachnie ładnie, jest wydajne i skład ma przyjemny? Dla mnie to produkt beznadzieja, który - najprawdopodobniej - oddam komuś gdzieś tam. Nie polecam i nie kupię go na pewno.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy i Leon
PS. Wesele udane.
Żołądek szczęśliwy.
Głowa cała i nogi też - nie licząc wielkiego odcisku pod paluchem.
Dziś podumamy o musie do włosów.
Będzie to mus rokitnikowy zapewniający maksymalną objętość dla wszystkich typów włosów z Natury Sibericy.
Słowo od producenta: "Pianka do stylizacji dla wszystkich typów włosów MAKSYMALNA OBJĘTOŚĆ NATURA SIBERICA PROFESSIONAL.
ZALETY:
• Nadaje włosom objętość od cebulek aż po same końce
• Pomaga w układaniu fryzury
• Stymuluje wzrost włosów
• Nawilża i odżywia włosy
• Pomaga w układaniu fryzury
• Stymuluje wzrost włosów
• Nawilża i odżywia włosy
Mus
do włosów zapewniający im niesamowitą objętość. Chroni włosy przed
szkodliwym wpływem stylizacji na gorąco. Uelastycznia włosy i przywraca
ich witalność. Fryzura po użyciu musu otrzymuje niesamowitą objętość, a
włosy - przywrócona jest ich uroda i zdrowie.
Zawarte w musie witaminy i aminokwasy odżywiają i regenerują włosy.
Olej z rokitnika ałtajskiego i szarłat przyczyniają się do powstawania keratyny, przywracając włosom siłę i blask.
Olej z nasion białego lnu syberyjskiego i proteiny jedwabiu pomagają utrzymać wilgoć wewnątrz struktury włosów."
Skład:
Mazidło w butli:
Pompka:
Na dłoni:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik ten dostałam w ramach wymiany z Agatą Wójcik. Normalnie można go ucapić w Internecie, gdzie kosztuje ok. 25 zł.
Zapach: słodki niczym wata cukrowa.
Konsystencja: biała pianka.
Opakowanie i pojemność: biała, plastikowa tuba z pipkiem do wyciskania specyfiku. Tonacja napisowa rosyjskości pełna. Pojemność: 150 ml.
Wydajność: bardzo dobra. Opakowanie starczy spokojnie na ponad pół roku użytkowania.
Działanie: kiepskie. Zacznę może od tego, że w produkcie tym pokładałam wielkie nadzieję. Liczyłam, że uwydatni mi włosów piękno wewnętrzne, podkreślając ich chiński skręt. Miałam także wizje objętości niepojętej iście... Specyfik zatem wgniatałam kilkakrotnie w suche/mokre włosy - od spodu - i delikatnie kosmyki następnie podsuszałam. I... Nic! Zero skrętu, zero fal. Brak nawet objętości. Od całej tejże procedury włosy jedynie się nieestetycznie "wymięły" (czyt. wyglądały jak przeżute), w wyniku czego musiały zostać związane i upięte, by nie straszyły otoczenia. Produkt nadał kudłom jedynie delikatnego blasku. A to trochę słabo jak na piankę za ponad 25 zł. Co z tego, że mazidło pachnie ładnie, jest wydajne i skład ma przyjemny? Dla mnie to produkt beznadzieja, który - najprawdopodobniej - oddam komuś gdzieś tam. Nie polecam i nie kupię go na pewno.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy i Leon
PS. Wesele udane.
Żołądek szczęśliwy.
Głowa cała i nogi też - nie licząc wielkiego odcisku pod paluchem.
sobota, 27 czerwca 2015
757. Na wesele!
Witajcie!
Jako że za kilkanaście godzin czeka mnie weselna posiadówka rodzinna, przybywam do Was na chybcika, aby zaprezentować strój wieczoru.
Ów unikalny dobór ciuchów i dodatków zawdzięczam li przecenom w sklepach i jakże zacnemu poczuciu stylu.
Zaczynamy!
Najpierw punkt kulminacyjny programu, czyli sukienka:
Teraz narzutka:
Biżuteria:
Dodatki:
Całość:
Mam tylko nadzieję, że nie będzie padać.
Przy deszczu bowiem moje cudne szpile zamszowe ufajdają się, zanim dotrę na salę imprezową...
Życzcie mi mocnej głowy, wytrzymałych nóg i braku odcisków.
Kathy Leonia
Jako że za kilkanaście godzin czeka mnie weselna posiadówka rodzinna, przybywam do Was na chybcika, aby zaprezentować strój wieczoru.
Ów unikalny dobór ciuchów i dodatków zawdzięczam li przecenom w sklepach i jakże zacnemu poczuciu stylu.
Zaczynamy!
Najpierw punkt kulminacyjny programu, czyli sukienka:
niebieska sukienka, rozmiar XS, 30 zł, Pepco |
Teraz narzutka:
czarna marynarka, rozmiar 34, 70 zł, Reserved |
Biżuteria:
bransoletka prezent; kolczyki w różyczki, 1 zł, Pepco |
czarna torebka David Jones, 5 zł, lumpeks; zamszowe szpilki, rozmiar 36, 40 zł, Centro |
Całość:
Mam tylko nadzieję, że nie będzie padać.
Przy deszczu bowiem moje cudne szpile zamszowe ufajdają się, zanim dotrę na salę imprezową...
Życzcie mi mocnej głowy, wytrzymałych nóg i braku odcisków.
Kathy Leonia
piątek, 26 czerwca 2015
756. Na piątek!
Witajcie!
Dziś - zamiast planowanej dawki słodkości i cudności - będzie zdrowo i owocowo.
Leon raczyć się będzie tymi oto przekąskami:
Te powyższe owocowe rarytasy są jest niejakim detoksem przed nadchodzącym weekendowym srogim obżarstwem rodzinnym, jakie mnie czeka.
Wesele - bo o nim mowa - będzie wymagać ode mnie bowiem apetytu niezaspokojonego połączonego z żołądkiem bez dna i wiecznie głodną miną.
Dzięki temu będę w stanie jeść wszystko i wszędzie - by zadowolić gospodarzy - najlepiej przez noc całą.
Dlatego dziś głoduję, by jutro sobie niczego nie żałować!
A Wy jak spędzacie piątek?
Kathy i Leon
Dziś - zamiast planowanej dawki słodkości i cudności - będzie zdrowo i owocowo.
Leon raczyć się będzie tymi oto przekąskami:
Te powyższe owocowe rarytasy są jest niejakim detoksem przed nadchodzącym weekendowym srogim obżarstwem rodzinnym, jakie mnie czeka.
Wesele - bo o nim mowa - będzie wymagać ode mnie bowiem apetytu niezaspokojonego połączonego z żołądkiem bez dna i wiecznie głodną miną.
Dzięki temu będę w stanie jeść wszystko i wszędzie - by zadowolić gospodarzy - najlepiej przez noc całą.
Dlatego dziś głoduję, by jutro sobie niczego nie żałować!
A Wy jak spędzacie piątek?
Kathy i Leon
czwartek, 25 czerwca 2015
755. Włosowa aktualizacja - czerwiec 2015
Witajcie!
Dziś pora na kudły czerwcową porą.
W sumie jestem nawet z nich nawet zadowolona w tym miesiącu.
Przestały się bowiem puszyć, ładnie się falują, wyglądają na zdrowe i nawilżone.
Wypadanie również w normie - ok. 30 dziennie.
Myślę, że coraz cieplejsze powietrze im służy.
Zresztą sami zobaczcie.
Tak było miesiąc temu:
Tak jest teraz:
Dane poglądowe:
Długość: ok. 63 cm
Skręt: wywijas ślimaczkowy.
Kolor: blondo-rudo-coś.
Stan: walczę z ŁZS...
Grubość: ok. 7 cm
Częstotliwość mycia: co 2/3 dni myję
Olejowanie: co drugie mycie
Używane produkty te same co w maju: Klik!
A co u Waszych włosiąt słychać?
Kathy i Leon
Dziś pora na kudły czerwcową porą.
W sumie jestem nawet z nich nawet zadowolona w tym miesiącu.
Przestały się bowiem puszyć, ładnie się falują, wyglądają na zdrowe i nawilżone.
Wypadanie również w normie - ok. 30 dziennie.
Myślę, że coraz cieplejsze powietrze im służy.
Zresztą sami zobaczcie.
Tak było miesiąc temu:
Tak jest teraz:
Dane poglądowe:
Długość: ok. 63 cm
Skręt: wywijas ślimaczkowy.
Kolor: blondo-rudo-coś.
Stan: walczę z ŁZS...
Grubość: ok. 7 cm
Częstotliwość mycia: co 2/3 dni myję
Olejowanie: co drugie mycie
Używane produkty te same co w maju: Klik!
A co u Waszych włosiąt słychać?
Kathy i Leon
środa, 24 czerwca 2015
754. Recenzja: Carmex Lip Balm SPF 15 balsam do ust w tubce
Witajcie!
Dziś zmierzę się z pewnym hitem blogosfery, znanym w pół świat sieciowym jako mazidło do ust idealne.
Będę mówić o Carmex Lip Balms z SPF 15, czyli balsamie do ust w tubce.
Słowo od producenta: "Miętowa wersja popularnego i uwielbianego balsamu do ust Carmex. Chroni i nawilża, a przy tym smakuje".
Skład:
Mazidło w tubie:
Od producenta:
Na dłoni:
Na ustach:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik wygrałam w rozdaniu u Kaczmarty. Normalnie można go dostać w Rossmanie, gdzie kosztuje ok. 10 zł.
Zapach: miętowy, mocny.
Konsystencja: na kształt zbitej wazelinki przezroczystej.
Opakowanie i pojemność: tubka plastikowa utrzymana w kolorystyce żółto-zielonej z czarnymi napisami producenta. Pojemność: 10 g.
Wydajność: taka sobie. Produkt wystarczy na jakieś dwa, trzy miesiące maziania się.
Działanie: średnie. Zacznę może na wstępie, że mimo wielkiej sławy i chwały blogosfery dotyczących carmexowych mazideł do ust, nie byłam nigdy chętna na ich kupowanie. Od lat w kategorii pomadek/balsamów ochronnych mam bowiem niekwestionowanego ulubieńca, jakim jest Isana: Klik! Wygrana u Kaczmarty pozwoliła mi jednakowoż zmierzyć się oko w oko i warga w wargę z Carmexem. I nie czuję się zachwycona. Przede wszystkim specyfik nie daje mi takiego nawilżenia, jakie bym chciała mieć... Zaznaczę, że moje wargi nie są jakoś specjalnie wymagające, jeśli chodzi o ich stan wilgotności. Ot wystarczy je pomaziać kilka razy dziennie pomadką ochronną i będą zadowolone. W wypadku Carmexu ów proceder aplikacyjny musiałam powtarzać dosłownie co pół godziny. Samo nakładanie produktu nie było co prawda skomplikowane - wystarczy tubkę wycisnąć i rozprowadzić jej zawartość - nie mniej jednak nie mam zamiaru bawić się w to dzień cały. Nie czułam bowiem w ogóle efektu nawodnienia ust, które miast zachwycać i kusić - były suche i nijakie. Nie wiem, czy tak się działo przez nadmiar parafiny, czy miętowy aromat w składzie. Kolejny minus to ten właśnie dziwny, miętowo-tłusty smak. Kompletnie mi on nie przypasował; miast oblizywać usta z ukontentowaniem, brzydziłam się je dotknąć językiem. Mazidło co prawda nie uczuliło mnie, ani nie podrażniło. Nie mniej jednak, co z tego, że produkt jest tani, nawet wydajny i łatwo dostępny. Mi się nie spodobał i wiem, że nie kupię go ponownie.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy i Leon
Dziś zmierzę się z pewnym hitem blogosfery, znanym w pół świat sieciowym jako mazidło do ust idealne.
Będę mówić o Carmex Lip Balms z SPF 15, czyli balsamie do ust w tubce.
Słowo od producenta: "Miętowa wersja popularnego i uwielbianego balsamu do ust Carmex. Chroni i nawilża, a przy tym smakuje".
Skład:
Mazidło w tubie:
moja wersja to mięta |
Od producenta:
Na dłoni:
Na ustach:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik wygrałam w rozdaniu u Kaczmarty. Normalnie można go dostać w Rossmanie, gdzie kosztuje ok. 10 zł.
Zapach: miętowy, mocny.
Konsystencja: na kształt zbitej wazelinki przezroczystej.
Opakowanie i pojemność: tubka plastikowa utrzymana w kolorystyce żółto-zielonej z czarnymi napisami producenta. Pojemność: 10 g.
Wydajność: taka sobie. Produkt wystarczy na jakieś dwa, trzy miesiące maziania się.
Działanie: średnie. Zacznę może na wstępie, że mimo wielkiej sławy i chwały blogosfery dotyczących carmexowych mazideł do ust, nie byłam nigdy chętna na ich kupowanie. Od lat w kategorii pomadek/balsamów ochronnych mam bowiem niekwestionowanego ulubieńca, jakim jest Isana: Klik! Wygrana u Kaczmarty pozwoliła mi jednakowoż zmierzyć się oko w oko i warga w wargę z Carmexem. I nie czuję się zachwycona. Przede wszystkim specyfik nie daje mi takiego nawilżenia, jakie bym chciała mieć... Zaznaczę, że moje wargi nie są jakoś specjalnie wymagające, jeśli chodzi o ich stan wilgotności. Ot wystarczy je pomaziać kilka razy dziennie pomadką ochronną i będą zadowolone. W wypadku Carmexu ów proceder aplikacyjny musiałam powtarzać dosłownie co pół godziny. Samo nakładanie produktu nie było co prawda skomplikowane - wystarczy tubkę wycisnąć i rozprowadzić jej zawartość - nie mniej jednak nie mam zamiaru bawić się w to dzień cały. Nie czułam bowiem w ogóle efektu nawodnienia ust, które miast zachwycać i kusić - były suche i nijakie. Nie wiem, czy tak się działo przez nadmiar parafiny, czy miętowy aromat w składzie. Kolejny minus to ten właśnie dziwny, miętowo-tłusty smak. Kompletnie mi on nie przypasował; miast oblizywać usta z ukontentowaniem, brzydziłam się je dotknąć językiem. Mazidło co prawda nie uczuliło mnie, ani nie podrażniło. Nie mniej jednak, co z tego, że produkt jest tani, nawet wydajny i łatwo dostępny. Mi się nie spodobał i wiem, że nie kupię go ponownie.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy i Leon
wtorek, 23 czerwca 2015
753. Przesyłka od Elfa Pharm!
Witajcie!
Dziś przychodzę do Was z postem wesołym i radosnym.
Do drzwi moich zapukał bowiem z rana kurier, wręczając mi taką oto paką od firmy Elfa Pharm:
Dary w gromadce:
Zacnie serce chwytający list:
Pielęgnacja włosów:
Szampon:
Serum do skóry głowy:
Żel po prysznic:
Balsam do ciała:
Krem do twarzy:
I urocza torba:
Otrzymane produkty są specyfikami z najnowszej marki Elfa Pharm znanej pod nazwą: Vis Plantis.
To linia kosmetyków bazujących na naturalnych wyciągach roślinnych, mających szerokie zastosowanie w pielęgnacji zarówno odmładzającej, jak i kojącej, a także leczniczej.
W mojej pace znalazły się produkty z tej trzeciej kategorii; otrzymałam bowiem zestaw ziomów Betula Alba Care, przeznaczonych do leczenia skóry z problemami: czytaj ŁZS.
Wszystkie powyższe specjały kosmetyczne zawierają naturalny składnik brzozy - dziegieć, znany w medycynie naturalnej środek unicestwiający łuskę, łupież, łuszczycę.
Z bijącym zatem sercem i drżącymi rękoma zabieram się za testowanie dziegciowej serii.
Mam nadzieję, że unicestwi ŁZS raz na zawsze!
A firmie Elfa Pharm szczerze dziękuję za jakże miłą niespodziankę.
Kathy i Leonia
Dziś przychodzę do Was z postem wesołym i radosnym.
Do drzwi moich zapukał bowiem z rana kurier, wręczając mi taką oto paką od firmy Elfa Pharm:
Dary w gromadce:
Zacnie serce chwytający list:
Pielęgnacja włosów:
Szampon:
Serum do skóry głowy:
Pielęgnacja ciała:
Żel po prysznic:
Balsam do ciała:
Krem do twarzy:
Otrzymane produkty są specyfikami z najnowszej marki Elfa Pharm znanej pod nazwą: Vis Plantis.
To linia kosmetyków bazujących na naturalnych wyciągach roślinnych, mających szerokie zastosowanie w pielęgnacji zarówno odmładzającej, jak i kojącej, a także leczniczej.
W mojej pace znalazły się produkty z tej trzeciej kategorii; otrzymałam bowiem zestaw ziomów Betula Alba Care, przeznaczonych do leczenia skóry z problemami: czytaj ŁZS.
Wszystkie powyższe specjały kosmetyczne zawierają naturalny składnik brzozy - dziegieć, znany w medycynie naturalnej środek unicestwiający łuskę, łupież, łuszczycę.
Z bijącym zatem sercem i drżącymi rękoma zabieram się za testowanie dziegciowej serii.
Mam nadzieję, że unicestwi ŁZS raz na zawsze!
A firmie Elfa Pharm szczerze dziękuję za jakże miłą niespodziankę.
Kathy i Leonia
poniedziałek, 22 czerwca 2015
752. Letnie migawki
Witajcie!
Z racji na kolejny, poniedziałkowy turnus roboczy, przybywam do Wam z kilkoma ujęciami leśnych/działkowych odmętów.
Oto i one:
Podczas robienia powyższego cyklu dokumentującego wesołe życie kwiatków wśród zarośli, Leona stoczył srogi bój z głodną hordą komarzysków, które wyczuły świeżą ofiarę...
Przyczajone, pobudzone, zaatakowały znienacka, w wyniku czego nastąpił pojedynek iście epicki!
Walka o słodką krew Leona była bowiem zacięta - na nic zdały się pokojowe peany wiatru szumiącego nieśmiało.
Trupy owadzie kłady się często i gęsto, rozmaślone, rozklapione czy przygniecione.
Efekt końcowy był następujący: 10 poległych komarów vs 3 bąble na nogach leonowych.
Nie ma to jak słodka, swędząca nieco wygrana!
A Wy jak się bawiliście w weekend?
Kathy
Z racji na kolejny, poniedziałkowy turnus roboczy, przybywam do Wam z kilkoma ujęciami leśnych/działkowych odmętów.
Oto i one:
ścieżka w nieznane! |
oświecona brzoza |
pyszna, niedojrzała wisienka |
młode wypustki świerkowe |
panna koniczyna |
mroczne w chaszczach niezapominajki |
przekwitły już pan bez |
białe kwiaty w klatce |
cud róża |
jaśminum w pąkach |
Podczas robienia powyższego cyklu dokumentującego wesołe życie kwiatków wśród zarośli, Leona stoczył srogi bój z głodną hordą komarzysków, które wyczuły świeżą ofiarę...
Przyczajone, pobudzone, zaatakowały znienacka, w wyniku czego nastąpił pojedynek iście epicki!
Walka o słodką krew Leona była bowiem zacięta - na nic zdały się pokojowe peany wiatru szumiącego nieśmiało.
Trupy owadzie kłady się często i gęsto, rozmaślone, rozklapione czy przygniecione.
Efekt końcowy był następujący: 10 poległych komarów vs 3 bąble na nogach leonowych.
Nie ma to jak słodka, swędząca nieco wygrana!
A Wy jak się bawiliście w weekend?
Kathy
niedziela, 21 czerwca 2015
751. Gotujemy w weekend, cz. 32 pizza na proszku do pieczenia
Witajcie!
Dziś będzie mieć premierę pizza Leona!
Danie pyszne, sycące i całkiem własne wykonane.
Dla zachęty dodam także, że nie jest to typowa pizza lokalowa wykonywana na bazie drożdży.
Zamiast nich dodałam po prostu proszek do pieczenia.
Dzięki temu nie muszę czekać, aż całość wyrośnie, a mimo to ciasto jest kruche i chrupiące.
Oto jak wyszło:
Tu pokrojona:
Tu z sosem:
Składniki:
a) ciasto
2 szklanki mąki pszennej np. Szymanowska
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
szczypta cukru
ćwierć szklanki wody
ćwierć szklanki mleka
2 łyżki oleju roślinnego np. Kujawski
b) farsz
4 pieczarki
czerwona papryka
4 ząbki czosnku
kilka plastrów żółtego sera
3 cienkie kabanosy
c) sos pomidorowy
4 łyżki koncentratu pomidorowego
2 łyżki musztardy
oregano
zioła prowansalskie
szczypta soli
szczypta pieprzu
d) sos czosnkowy
mały jogurt naturalny
4 ząbki czosnku
pół łyżeczki ziół prowansalskich
szczypta soli
szczypta pieprzu
Czynności:
1. Na stolnicę wrzucamy składniki sypie: mąkę, proszek do pieczenie, sól, cukier. Mieszamy dłonią, aby je się połączyć.
2. Do kupki sypkiej dorzucamy składniki mokre: olej, mleko, wodę. Gdy wszystko to, co potrzebne do spodu pizzy znajdzie się już na stolnicy, zaczynamy ostrożnie wyrabiać ciasto, ugniatając je z uczuciem. Papka jest gotowa, gdy całość jest ładnie uklepana i nic z niej nie ucieka.
3. Czas na wałkowanie! Posypujemy więc stolnicę mąką i zaczynamy rozpłaszczać nasz twór ciastowy, nadając mu kształt według naszego widzi-mi-się. Ciekawostka przyrodnicza: im cieńsze ciasto wywałkujemy, tym szybciej się nam pizza upiecze.
4. Blachę do pieczenia wykładamy papierem specjalnym i przekładamy nań nasze ciasto.
5. Pora na farsz! Spód ciasta smarujemy koncentratem pomidorowym tak, aby pokryć całość. Na to kładziemy umyte i pokrojone wcześniej warzywa: pieczarki, paprykę, czosnek. Na warzywną stertę dorzucamy pokrojone kabanosy. Całość posypujemy pokrojonym drobno serem żółtym.
6. Tak przygotowaną pizzę wkładamy następnie do piekarnika rozgrzanego do 180 C i pieczemy mniej więcej 30-40 minut.
7. Gdy ciasto się piecze, my robimy sosy! Podane zatem w podpunktach c i d składniki mieszamy ze sobą, przekładamy do misek i odstawiamy na chwilę, czekając aż się wszystko ze sobą przegryzie.
8. Upieczoną pizzę wykładamy z piekarnika, dzielimy na części, polewamy sosami.
9. Żremy!
Wypróbujecie?
Kathy i Leon w sosie
Dziś będzie mieć premierę pizza Leona!
Danie pyszne, sycące i całkiem własne wykonane.
Dla zachęty dodam także, że nie jest to typowa pizza lokalowa wykonywana na bazie drożdży.
Zamiast nich dodałam po prostu proszek do pieczenia.
Dzięki temu nie muszę czekać, aż całość wyrośnie, a mimo to ciasto jest kruche i chrupiące.
Oto jak wyszło:
Tu pokrojona:
Tu z sosem:
a) ciasto
2 szklanki mąki pszennej np. Szymanowska
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
szczypta cukru
ćwierć szklanki wody
ćwierć szklanki mleka
2 łyżki oleju roślinnego np. Kujawski
b) farsz
4 pieczarki
czerwona papryka
4 ząbki czosnku
kilka plastrów żółtego sera
3 cienkie kabanosy
c) sos pomidorowy
4 łyżki koncentratu pomidorowego
2 łyżki musztardy
oregano
zioła prowansalskie
szczypta soli
szczypta pieprzu
d) sos czosnkowy
mały jogurt naturalny
4 ząbki czosnku
pół łyżeczki ziół prowansalskich
szczypta soli
szczypta pieprzu
Czynności:
1. Na stolnicę wrzucamy składniki sypie: mąkę, proszek do pieczenie, sól, cukier. Mieszamy dłonią, aby je się połączyć.
2. Do kupki sypkiej dorzucamy składniki mokre: olej, mleko, wodę. Gdy wszystko to, co potrzebne do spodu pizzy znajdzie się już na stolnicy, zaczynamy ostrożnie wyrabiać ciasto, ugniatając je z uczuciem. Papka jest gotowa, gdy całość jest ładnie uklepana i nic z niej nie ucieka.
3. Czas na wałkowanie! Posypujemy więc stolnicę mąką i zaczynamy rozpłaszczać nasz twór ciastowy, nadając mu kształt według naszego widzi-mi-się. Ciekawostka przyrodnicza: im cieńsze ciasto wywałkujemy, tym szybciej się nam pizza upiecze.
4. Blachę do pieczenia wykładamy papierem specjalnym i przekładamy nań nasze ciasto.
5. Pora na farsz! Spód ciasta smarujemy koncentratem pomidorowym tak, aby pokryć całość. Na to kładziemy umyte i pokrojone wcześniej warzywa: pieczarki, paprykę, czosnek. Na warzywną stertę dorzucamy pokrojone kabanosy. Całość posypujemy pokrojonym drobno serem żółtym.
6. Tak przygotowaną pizzę wkładamy następnie do piekarnika rozgrzanego do 180 C i pieczemy mniej więcej 30-40 minut.
7. Gdy ciasto się piecze, my robimy sosy! Podane zatem w podpunktach c i d składniki mieszamy ze sobą, przekładamy do misek i odstawiamy na chwilę, czekając aż się wszystko ze sobą przegryzie.
8. Upieczoną pizzę wykładamy z piekarnika, dzielimy na części, polewamy sosami.
9. Żremy!
Wypróbujecie?
Kathy i Leon w sosie
Subskrybuj:
Posty (Atom)