GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE

Oświadczenie

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!



Mój stary blog - Karia18

INFORMACJA:

Nowe posty pojawiają się rano, między 7-9!
Aby nie ominąć żadnej notki zapraszam do śledzenia mnie na FB i Instagramie i Tik Toku.

Uprzejmie proszę o klikanie w reklamy! Was to nic nie kosztuje, a ja zbieram na lepszy aparat :)

Moja grupa na FB o wygranej walce z anoreksją: Klik! oraz grupa dla osób zmagających się z ŁZS: Klik

Ceneo.pl

Bielenda

zdrowie

sobota, 28 lutego 2015

638. Wielkie zakupiska!

Witajcie!

Leon powraca do żywych z postem zakupowym.

Bez zbędnych tłumaczeń rzeknę tylko, iż powodem poniższego szaleństwa była li wypłata świeżutko zasilająca konto bankowe.

A że wiadomo nie od dziś, że baby się kasa nie trzyma, musiałam zgodnie z ową zasadą wydać czym prędzej pewną sumę na zbytki.

Oto łupy:

granatowa tunika, CDN, one size - 30 zł



czarny sweterek, F & F, rozmiar 36 - 40 zł


czarna sukienka, Terranova, rozmiar S - 30 zł



sukienka granatowa, Terranova, rozmiar S - 30 zł


 Sukienki i tunika - wiadomo, przydadzą się zawsze i wszędzie.
Za 30 zł żal było nie brać.

Sweterek będzie idealny na wiosenne chłody, co by zimno nie zaskoczyło Leona.

I tak oto pochwaliwszy się niecnie zdobyczami ciuchowymi, ogłaszam uroczyście, że następnym - i niejako koniecznym - celem zakupowym będzie upolowanie nowej... szafy!

Kathy

piątek, 27 lutego 2015

637. Ciekawostki

Witajcie!

Leon powoli wygrywa z przeziębieniem.
Kaszel znika z godziny na godzinę, gardło przestaje dokuczliwie piec, a powrót powonienia w nozdrzach jawi się niczym ósmy cud świata.

Jakim sposobem tak szybko uporałam się z zarazkami?
Ano tym samym co zawsze, czyli naturalnym.

Mianowicie czosnek, cytryna i imbir używane do napojów i posiłków w ilościach wręcz porażających dech, są niezastąpionymi specyfikami na wszelakie przeziębienia czy nawet początki grypy.
Trzy dni takowej kuracji - i człek staje na nogi.
I to bez lekarzy, bez zwolnienia, bez antybiotyku.

Hardo bowiem harowałam i dzielnie stawiałam czoła codzienności pracowniczej.
Zapytacie się pewnie zaraz, czemuż to nie olałam sobie kwestii robocizny i nie poszłam na zwolnienie.

Ano temu, że nie czas i nie miejsce na odpoczynek i na chorowanie....

W szkole mej zmieniają się władze.
Stara dyrektorka odchodzi, nowy szefu przychodzi...

Ot takie widzimisię centrali, która co dwa lata zmienia  rządzące głowy  w owej sieci placówek edukacyjnych, licząc na tzw. cud i miód poprawy zwiększenia utargów w kursach językowych.

Trzeba zatem świeżego dyrektora obczaić i wybadać, co by wiadomo było, z jakim typem przyjdzie się nam mierzyć oko w oko, dzień w dzień...

Oprócz powyższych zawirowań w robocie, mam jeszcze jedną nowinę.

Szanowny były/dziwny/skomplikowany chłop się odezwał do mnie.
Popisaliśmy sobie na spokojnie i summa summarum stanęło na tym, że mamy się wybrać w weekend na wspólne dumania przy kawce vel herbatce.

Zobaczymy do czego owe rozmyślania doprowadzą.
Na razie stawiam na postawę tzw. neutralną bez wzruszeń, łez i chlipań.

Kathy i Leon

wtorek, 24 lutego 2015

636. Wieści z frontu.

Witajcie!

Tym, którzy byli spragnieni informacji o Leonie, powiadam, że ów żyje i jeszcze dycha. 
Trochę sobie poryczał i pochlipał, trochę powspominał i ponarzekał egzystencjalistycznie, ale dziś już jest lepiej.

Po głębokiej zadumie, doszłam bowiem do wniosku, że tak widocznie być musiało i nie ma co rwać kudłów z głowy przez jakiegoś głupka nieogarniętego życiowo.
 Nie ten, to inny obiekt się znajdzie.
Najważniejsze, to trzymać się swoich założeń i wierzyć, że gdzieś tam na mnie czeka ten Ktoś Idealny.

Tak się ma forma emocjonalna.

Co do stanu zdrowotnego z kolei - tu jest nieco gorzej, gdyż, najprawdopodobniej przez weekendowe złe emocje i zbyt długie ryczenie na dworze, Leona dopadły hordy wściekłych wirusów.

W wyniku czego, jak łatwo się domyśleć, przypałętały się zaraz objawy typowe dla zapalenia gardła, tj. ból mięśni, zanik głosu, ogólne wkurzenie i słabość organizmu. 
Muszę zatem się regenerować nie tylko duchowo, ale i cieleśnie...

Liczę, że normalny terminarz i częstotliwość postowa powrócą w okolicach końcówki tygodnia. 
Tymczasem musicie się jeszcze uzbroić w cierpliwość.

Dziękuję za wszystkie miłe słowa i wyrazy otuchy.

Kathy Leonia

niedziela, 22 lutego 2015

635. Ciężki dzień...

Witajcie!

Dnia wczorajszego złamałam swoją żelazną, życiową zasadę...
Mantrę, którą praktykowałam przez wiele lat, od momentu, kiedy po raz pierwszy mnie ktoś zranił, przeżuwszy i wypluwszy serce me bezlitośnie.

Od tamtego czasu postanowiłam sobie bowiem, że nigdy, że nikt nie zrobi mi czegoś podobnego.
To ja będę osobą krzywdzącą innych.
Nie oni mnie.
Będę silna i nie uniosę, nie załamię się emocjonalnie.
Nigdy, już nigdy...

Przez długi okres czasu wszystko szło gładko - zdobywałam, raniłam, zdradzałam i zostawiałam, szukając nowych wrażeń.
Szukając ideału, który może tak naprawdę nigdzie nie istnieje...

Z czasem uspokoiłam się i ogarnęłam, tworząc relacje związkowe w charakterze przyjaźni.
By znaleźć nie motylki w brzuchu, ale po prostu zrozumienie i bezpieczeństwo na lata...

Ale szlak trafił wszystkie powyższe założenia.
Popłakałam się mianowicie przez faceta.
Przez osobę, która powinna być mi najbliższa, z którą układałam relacje swe już prawie rok.

Było dobrze, było spokojnie, ciepło.
Miałam nadzieję, że to jest ta przystań, w której będę tkwiła i kotwiczyła na zawsze.

Ale nic to...

Jedna rozmowa, dziwna rozmowa, zaczęta od tyłka strony zrujnowała mnie znowu od środka.

Kilkudniowa cisza i milczenie, przerywane nikłymi uwagami pogodowymi, wreszcie znikły.
Nie wytrzymałam, chciałam odpowiedzi, co się dzieje, krzyczałam.

Słowa, które usłyszałam od chłopa, wmurowały mnie niejako w ziemię.

Brak mu mianowicie porywów serca, romantycznych uniesień, polotu i chemii.
Że po tym roku czasu doszedł do wniosku, że kocha mnie jak siostrę i nie wie, czy coś więcej może z tego wykrzesać.

Wykrzyczałam kilka słów od siebie i tak oto miarka się przebrała.
Wybiegłam ze łzami i ze straszliwa, pulsującą we mnie złością.

Muszę pozbierać się zatem na nowo, by posklejać się wewnętrznie i zewnętrznie.

Nie wiem ile mi to zajmie.
Dzień, dwa?

W  każdym razie potrzebuję spokoju...

Kathy i Leon

sobota, 21 lutego 2015

634. Wielkie zakupiska!

Witajcie!

Leon chciał być ambitny i napisać trzecią recenzję z rzędu, ale zaczytał się wczoraj na wieczór w kryminalne Ninni Schulman i nie dał rady nic konstruktywnego sklecić.

Dlatego dziś będzie zacny pokaz nowości, jakie wpadły - a raczej zaraz się upchną - do szafy Leona.

Łupy ze sklepu CDN:

granatowa bluzka z kokardą, one size - 30 zł


bluzka z printem, rozmiar M - 30 zł


czarna sukienka ze skórnymi rękawami, rozmiar S - 30 zł



Łup ze sklepu Terranova:

bluzka z baskinką, rozmiar S - 25 zł


Uwierzcie mi, że gdybym mogła i gdybym do szafy zdołała to wszystko upchnąć, chętnie bym przygarnęła cały asortyment z przecen w tych dwóch powyższych sklepach.

Tyle pięknych sukienek, bluzek eleganckich, spódnic i sweterków, że można oszaleć.
Nie jest jednak łatwo.
Obecnie kończące się bowiem wyprzedaże i tłumy chętnych bab nań, przyprawić mogą normalnie o zawrót głowy.
Każdy chce dostać i capnąć to, co najlepsze.

Mimo, że nie było łatwo, wywalczyłam - według mego mniemania - same cuda, które z pewnością będą długo mi służyły zarówno w stylizacjach roboczych, jak i imprezowych.

Idę teraz na bój ciężki, którego celem jest domknięcie i ogarnięcie zawartości szafy mej.
Jakbym nie stworzyła jutro posta, znaczy, ze poległam pod stertą ciuchów...

Wy coś zakupiłyście zacnego?

Kathy i Leon

piątek, 20 lutego 2015

633. Recenzja: Lirene Dermoprogram Idealia Glam & Mat Duo Effect fluid matująco-rozświetlający do twarzy

Witajcie!

Dziś zajmiemy się mazidłem do udoskonalania twarzy.

Będę mówić o fluidzie matująco-rozświetlającym do twarzy z Lirene Dermoprogram Idealia Glam & Mat Duo Effect.

Słowo od producenta: "Duo Effect - fluid o podwójnym działaniu. Matuje dzięki systemowi pigmentów nowej generacji, które rozpraszają i odbijają światło od powierzchni skóry. Rozświetla sprawiając, że cera wygląda świeżo i promiennie, bez efektu błyszczenia.
Spektakularne rezultaty - nieskazitelna twarz w każdym świetle."


Produkt w butli:



Obietnice producenta:


Pompka:
Na dłoni:


 Twarz goła: 



Z podkładem:


 Szczegóły:

Cena i dostępność: egzemplarz ów otrzymałam od Pure Morning jakiś czas temu, jako wygrana w rozdaniu. Normalny koszt tegoż cudaka to 30-40 zł w Rossmanie.
  Zapach słodki acz w umiarze intensywności.
  Konsystencja kremowa maź do facjaty.
   Opakowanie i pojemność: szklana butla z czarnymi obietnicami producenta. Pojemność: 30 ml
  Wydajność: genialna. Produkt używałam ponad pół roku i nie dobiłam nawet do połowy...
 Działanie: kiepskie. Zacznę może od tego, że zgodnie z obietnicami producenta, fluid ten miał nam cerę zmatowić, ujednolicić i delikatnie rozświetlić. Niestety, coś się w tychże założeniach pomieszało i poplątało, gdyż podkład jedyne co nam robi na twarzy to błysk. I super blask. Z początku jest niby zacnie - mazidło się wtapia w skórę, wygląda dobrze. Niestety ten stan jest krótkotrwały, gdyż po godzinie od aplikacji, skóra świeci się jak wszystkie gwiazdy na niebie. Gdzie mat, gdzie idealna cera się ja pytam? Gdybym chciała się błyszczeć, mogę wysmarować się tanim brokatem z bazarku, a nie tym czymś za ponad 30 zł.... Dodam, że przypudrowanie podkładu zaraz po aplikacji  na twarz również niewiele daje - błysk jak głodne zombi i tak się zjawi. Oprócz więc beznadziei matowienia, specyfik średnio kryje niedoskonałości typu wągry tudzież drobne pryszcze. Na szczęście nie jest zapychający i nie podrażnił mnie. Co z tego, że ładnie pachnie i jest wydajny? Dla mnie 30 zł za taki bubel woła o pomstę do nieba. Z pewnością go nie kupię i nikomu nie polecam.
 Ocena: 2/5

Miałyście?

Kathy i Leon

czwartek, 19 lutego 2015

632. Recenzja: ZSK alantoina

Witajcie!

Dziś będzie pogadanka o pewnym białym proszku tajemniczym, którego cud działanie odkryłam stosunkowo niedawno.

Owym specyfikiem jest mianowicie alantoina z ZSK.

Słowo od producenta: " Alantoina jest pochodną mocznika. Działa regenerująco, ułatwia gojenie i odnowę uszkodzonego naskórka. Zmniejsza pieczenie, łagodzi zaczerwienienie skóry wrażliwej. Ma także działanie nawilżające, wygładza i zmiękcza skórę. Kosmetyki z alantoiną znajdują zastosowanie w pielęgnacji cery wrażliwej, skłonnej do uczuleń, podrażnień. Poleca się ją także w preparatach przeciwtrądzikowych, po opalaniu w zasypkach i pudrach kosmetycznych. "

Skład: Klik!

Proszek w opakowaniu:


Na łapie:



Szczegóły:

Cena i dostępność:
swój proszek złapałam na stronie ZSK i dałam zań ok. 6 zł.
  Zapach bez zapachu.
  Konsystencja biały pył, niczym wysuszony na wióry śnieg.
   Opakowanie i pojemność: biały pojemnik z czarnymi napisami. Pojemność: 10 g.
  Wydajność: średnia. Mazidło używam od jakiegoś półtora miesiąca i jest na wykończeniu.
  Działanie: przyjemne. Produkt jest genialnym nawilżaczem i świetnym zmiękczaczem naskórka. Koi i uspokaja podrażnione zadrapaniami czy siniakami miejsca na ciele, przynosząc ulgę i szybszą regenerację. Po kilku seansach leczniczych z alantoiną zauważyłam także, że drobne krostki na plecach i pośladkach poszły sobie hen w siną dal. Ponadto produkt  nie podrażnia, nie uczula, nie zapycha.  Pewnie zastanawiacie się teraz jak używam to proszkowe coś? Od razu spieszę z wyjaśnieniami, że nie kręcę mazideł, nie bawię się w eksperymentatora drogeryjnego i nie tworzę nowych marek kremów czy smarowideł. Alantoinę stosuję po prostu jako dodatek do... kąpieli! Jedna płaska łyżeczka specyfiku wrzucona do wanny z wodą wystarczy, by nasza skóra poczuła się błogo i miękko. Jak dla mnie to idealne rozwiązanie na wszelakie problemy ciała mego zewnętrznego. Jeśli do tego dodam, że produkt jest tani, łatwo dostępny w Internecie - nic tylko kupować! Wtedy nawet kiepska wydajność nie jest problemem. Gdyby tylko alantoina była dostępna stacjonarnie, bym ją brała kilogramami normalnie. Polecam!
 Ocena: 4/5

Miałyście?

Kathy i Leon

środa, 18 lutego 2015

631. Hajże na lumpeksy!

Witajcie!

Dziś w końcu zdjęcia się zgrały z aparatu fochliwego, dzięki czemu mogę zaprezentować Wam łupy ze szmateksu.
Porcja zakupów z kolei ze sklepów tzw. normalnych, z kończących się wyprzedaży, będzie ukazana w weekend - mam nadzieję.

Tymczasem oto co wpadło mi w łapy:

szara tuniko-sukienka, Rut m.A, stan bardzo dobry, rozmiar XS - 9 zł


pomarańczowa marynarka, no name, stan idealny, rozmiar S - 20 zł


szary kardigan, H and M, stan idealny, rozmiar S - 7 zł


czarna marynarka,id, rozmiar S - 8 zł


Jak widać na powyższych zdjęciach, łupy były bardzo udane, a dostawa konkretna.

Z wszystkich rzeczy jestem zadowolona.
Tunika wygląda ślicznie, jest miękka i przyjemna; kusząco opina sylwetkę, podkreślając to i owo.

Sweterek z kolei zacnie ociepla zmarznięte członki ciała mego i - jak na sweter - prezentuje się elegancko.

Marynarki natomiast to rzecz niezbędna, która pasuje do wszystkiego.
Obie są świetnie skrojone, doskonale leżą.
Czarna nadaje stylizacjom stonowania, pomarańczowa - pazura.

Wy co ostatnio upolowałyście?

Kathy i Leon

wtorek, 17 lutego 2015

630. Włosowa aktualizacja - luty 2015 r.

Witajcie!

Dziś lutowa pora kudłowa.
Wreszcie udało mi się cyknąć im zdjęcie, które bowiem obrazuje ich aktualny stan.

W tym miesiącu zaczęłam stawiać na podkreślenie mego dziwnego skrętu chińskiego i zwykle włosy w wersji falowanej prezentowały się lepiej.
Szkoda, że nie mam naturalnego afro, wtedy bym nie musiała cudować i wydziwiać z warkoczami czy koczkami na noc, co by to i owo zakręcić...

Nie mniej jednak, pora na zdjęcia porównawcze.
Tak było w styczniu:


Tak jest teraz:






Dane poglądowe:

Długość: ok. 62 cm (mniej więcej 3 cm ciachu, ciachu)
 Skręt: wywijas warkoczowy lutową porą
 Kolor: blondo-rudo-coś.
 Stan: walczę z ŁZS...
Grubość: ok. 7 cm
  Częstotliwość mycia: co 2/3 dni myję
 Olejowanie: co drugie mycie

Produkty używane w lutym:



 Od góry od lewej:

1. Szampon Vichy na łupież tłusty: Klik! do mycia z szamponem głównym 2.
2. Szampon Green Pharmacy do włosów osłabionych i zniszczonych Rumianek Lekarski: Klik! - mycie. 
3. Oliwka pielęgnacyjna Hipp - do olejowania kudłów.
5. Maska do włosów Kallos tzw. algowy, do maskowania włosów po myciu na ok. 2 minuty.

Od dołu od lewej:


1. Odżywka Aussie Miracle Moist z olejkiem z australijskiego Orzecha Makadamia do włosów suchych i pozbawionych blasku - odżywkowanie przed i po myciu.
2. Aloes z ZSK: Klik! - do szamponu dodawany.
3. Keratyna z ZSK - do szamponu dodawana.
4. Squamax, złuszczająco-nawilżająca emulsja do skóry: Klik!  używana razem z olejowaniem na ok. 2 godziny przed myciem kudłów.
5. Maść przeciwgrzybiczna własnej produkcji: Klik! - codziennie po czesaniu, wklepywana w łepetynę (zabrakło na zdjęciu)

A jak Wasze kudły?

poniedziałek, 16 lutego 2015

629. Przesyłka od Ilony Cygan!

Witajcie!

Leon już doszedł do siebie po ciężkich przeżyciach weekendowych.
Na razie ma dość napojów wyskokowych na pewien czas.

Dlatego też z niejaką radością odebrał z rąk pana listonosza pakę, która nie miała w swej zawartości niczego z alkoholem.
Była to bowiem przesyłka od Ilony Cygan, jako prezent z okazji wygranego konkursu.

Przejdźmy jednak do najciekawszego.
Oto co kryła bowiem zawartość pakunku:

zestaw produktów z Avonu z serii Luxe

Urocze puzderka:


Mazidła w krasie:

 od góry: Avon Luxe, zestawy: Glamour Roses i Sophisticated Violets; podkład Beige Limen

Pierwszy zestaw cieni:



 Drugi zestaw:


Podkład:

Jak zobaczyłam zawartość powyższej paczuchy to oniemiałam wprost z nadmiernej dozy szczęścia.
Kolory w paletkach są przepięknie, bardzo eleganckie i takie kuszące.
Będą pasowały sraczkowatym tęczówkom leonowym.

Podkład z kolei wygląda z pozoru na nieco za ciemny, ale zobaczymy jak się sprawdzi.

Dziękuję Ci Ilonko bardzo bardzo!
Od razu poniedziałek jawi się lepszy.

Kathy i Leon

niedziela, 15 lutego 2015

628. Umieram...

Witajcie!

Wczorajsze plotki z koleżanką były srogie...
I to bardzo.

Słowa i emocje wszelakie płynęły wartko z ust i wraz z kolejnymi drinkami  - zażywanymi dla odmiany doustnie - zdawały się nie mieć końca.
Śmiech przez łzy, radość i smutek, wspominki i tęsknoty.
Czas teraźniejszy zdawał się zatrzymać w miejscu, przyszłość jawiła się w pozytywach samych, a przeszłość była paradoksalnie tuż na wyciągnięcie ręki...

Nic więc dziwnego, że się zasiedziałyśmy.
Bowiem jak zaczęłyśmy posiedzenie około godziny 17, tak rozeszłyśmy się dopiero przed 23.

Aby jednakowoż równowagę w przyrodzie zachować, poranek już nie był taki wesoły niestety.
Był ciężki i mdląco-ćmiący.

Dlatego też dziś Leon jest nie do życia i musi się regenerować...

Kathy

sobota, 14 lutego 2015

627. Włosy popołudniową porą

Witajcie!

Miał się stworzyć dziś post zakupowy, niestety zdjęcia się wczytać nie chciały - perfidne jedne - dlatego też zaczęłam szperać w komputerze i przeglądać w szale twórczym różne foldery z fotkami z aparatu, które - szczęśliwie - były zgrane już wcześniej.
 
I tak oto natrafiłam na takie urocze focie moich kudłów.
Owe ujęcia pochodzą gdzieś pod koniec stycznia, kiedy to wybrałam się byłam z koleżanką na plotki i dumanie.

Oto włosiska:


A tu z fleszem:




Można powiedzieć, że gdy nastał kres tzw. stresów drogowych, włosy niejako wróciły do życia.
Lepiej wyglądają w ogóle, nie łamią się, nie kruszą na końcówkach.
Są jakby weselsze i szczęśliwsze.

Jak tylko wygram ze złośliwością aparatu, zaprezentuję Wam aktualizację lutową oraz aktualnie używane kosmetyki.

Tymczasem, jak Wasze kudełki się mają?

Kathy i Leon

piątek, 13 lutego 2015

626. Sposób na Walentynki!

Witajcie!

Jak wszyscy dobrze wiedzą, jutro staniemy w obliczu największej słitaśności w roku.
Dzień serduszek, buziaczków, przytuleń i wszystkich rozochoconych nastolatków.

Walentynki.

Jedni je wielbią, inni na samo słowo owe - uciekają gdzie pieprz rośnie.
Leon z przekonaniem należy do tej drugiej grupy ludności i bojkotuje publiczne okazywanie sobie adoracji i komercję amorkowego szału.

To codzienność i wspólne radości czy troski. dają człekowi gwarancję stabilnego związku.
Afiszowanie się raz do roku wypadem na kawę/herbatę do najlepszej kawiarni w mieście, dzierżąc w dłoni wielkiego miśka z serduszkiem, jest dla mnie nieco żałosne.

Dlatego też zamiast wypadu czułego sam na sam z chłopem - który na dobrą sprawę jeszcze ostatnio mnie denerwuje - wybieram się na babskie ploty

Od  lat z koleżanką ze studiów - notabene zaręczoną - stawiamy na taką oto procedurę dobrego i miłego spędzenia dnia walentynkowego wolnego od pracy.

Wspólne plotki i ploteczki, wspominki lat młodości figlarnych, każdemu poprawią humor.

A drinki i ciacho w Horteksie osłodzą wrzask na ulicach i miłosne piosnki ludu:

drink Gejsza, 15 zł


babeczka z wiśniami na ciepło, 8 zł

Drink Gejsza (Malibu, wino musujące, wódka, sok grejpfrutowy i likier Bols Blue Curaca) to istna ambrozja dla podniebienia.
Nie za słodki, nie za mocny, ale dający błogość.

Jeśli do tego dodać babeczkę na ciepło - ot jestem w raju!

A Wy co sądzicie o Walentynkach?



Walmart

hx caps

www.uusoccer.ru