GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE

Oświadczenie

Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!



Mój stary blog - Karia18

INFORMACJA:

Nowe posty pojawiają się rano, między 7-9!
Aby nie ominąć żadnej notki zapraszam do śledzenia mnie na FB i Instagramie i Tik Toku.

Uprzejmie proszę o klikanie w reklamy! Was to nic nie kosztuje, a ja zbieram na lepszy aparat :)

Moja grupa na FB o wygranej walce z anoreksją: Klik! oraz grupa dla osób zmagających się z ŁZS: Klik

Ceneo.pl

Bielenda

zdrowie

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZŁO. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ZŁO. Pokaż wszystkie posty

sobota, 5 grudnia 2015

918. Recenzja: Isana Hair Volumen lakier do włosów delikatnych

Witajcie!

Dziś podumamy sobie o lakierze do włosów.

Będę mówić o Isana Hair Volumen, czyli ziomie do włosów delikatnych.

Słowo od producenta: "Lakier Isana Volumen do włosów delikatnych nadaje fryzurze efekt większej objętości, utrwala ją i nie obciąża. Specjalna formuła chroni włosy przed wysuszeniem. Produkt nie skleja włosów i umożliwia ich łatwe rozczesanie".


Skład:


W butli:




Otwór do piskania:



Od producenta:



Szczegóły:


Cena i dostępność: produkt znalazłam w Rossmanie, gdzie dałam za niego ok. 5 zł.
 Zapach: typowy lakierowy, ale nieco delikatniejszy i niedrażniący
Konsystencja: płyn do psikania na włosy.
 Opakowanie i pojemność: pojemnik plastikowy w tonacji błękitu z czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 250 ml.
 Wydajność: dobra. Produkt spokojnie wystarczy na pół roku psikania.
Działanie: średnie. Zacznę od tego, że lakieru do włosów używam co rano, gdyż mając włosiska tak kapryśne jak moje, nie sposób wyjść do ludzi z odstającymi wszędzie po bokach kosmykami. Dlatego też potrzeba mi sprayu, który delikatnie uliże całość włosową, sprawiając, że nie będą fruwały na wszystkie świata strony. Produkt od Isany wpadł mi więc w ręce całkiem nie przypadkiem. Szukałam czegoś do włosów delikatnych, bez obciążania zbytniego i sklejania kudłów. I niestety, gdyby nieszczęsne podrażnienie skalpu, o którym pisałam tu: Klik!, wszelakie obietnice lakieru idealnego były by spełnione... Specyfik bowiem zacnie utrzymuje fryzurę w ryzach, delikatnie ją nabłyszczając i nadając efekt glamour. Wystarczy jeden "psik" po bokach i z tyłu głowy, by kudełki się ujarzmiły i przestały żyć własnym życiem. Dodam, że mazidło jest wydajne, pachnie całkiem przyjemnie i nie "dusi" nosa. Ale co z tych wszystkich plusów i zachwytów, skoro mój skalp ma jawną alergię nań i go po prostu nie trawi? Nie wiem co takiego mojej łepetynie nie pasuje, że protestuje po każdym użyciu owego zioma... Świąd, łuska, łupież... Ale cóż, może kiedyś znajdę inny lakierowy ideał, który nie będzie mnie uczulał. Tak więc posiadaczkom wrażliwych skalpów Isany nie mogę polecić niestety...
Ocena: 3/5.

Miałyście?

Kathy i Leon

środa, 25 listopada 2015

908. O lakierze do włosów, co mnie uczulił, czyli uwaga na Isanę...

Witajcie!

Wczoraj było o włosach i dziś będzie o włosach...

A dokładnie  mówiąc o pewnym produkcie, który mym kłakom zaszkodził...

Lakier do włosów - bo o nim mowa - niby oczywista oczywistość.
Ma nam czuprynę ładnie trzymać w ryzach, a do tego nabłyszczać.
Szczytem marzeń jest, jeśli do tego wszystkiego dochodzą jakieś właściwości odżywcze.

Ten poniższy ziom jednak, mimo że ładnie trzymał włosy w ryzach i je nabłyszczał, podrażnił mi skalp.

Oto winowajca:


To skład jego:


A to co producent obiecuje:


 Jeśli taki ma być wyrób do włosów delikatnych, to ja dziękuję bardzo.
Wystarczyło bowiem, bym - naprawdę w małej ilości - spryskała włosy raz i drugi, by zaraz po kilku godzinach poczuć niemiłosierny świąd i szczypanie skóry głowy.
Wrażenia podobne do grasującego stada głodnych komarów, które nienasycone i spragnione, gryzą zachłannie szarpiąc biedną ofiarę...

Myślałam z początku, że cała ta sytuacja spowodowana jest kwestią np. niedomycia głowiny.
Dopiero po którymś razie aplikacyjnej zabawy z Isaną w układanie kudłów, doszłam do wniosku, że winowajcą są nie resztki szamponu, ale pan lakier...

Wystarczyło odstawić zioma, skalp posmarować maścią: Klik! i się wszystko uspokoiło na szczęście.

Nie mniej jednak do lakierów z Isany mam teraz mieszane uczucia i wątpię, czy po nie sięgnę kiedykolwiek znowu...

Miałyście podobną sytuacje?

Kathy i Leon

niedziela, 3 listopada 2013

244. O szamponie, co mnie uczulił, czyli uwaga na Bingo Spa...

Witajcie!

Dziś przychodzę do Was z ostrzeżeniem, przed pewnym szamponiskiem, co to mnie strasznie uczulił niedawno.
I podejrzewam, że większość wrażliwych person lub person z ŁZS może również może to COŚ podrażnić...

Mowa będzie o pewnym produkcie z Bingo Spa.
O niewinnie wyglądającym, uroczym zielonym świństwie, na wspomnienie którego krew mi krzepnie w żyłach...

 Oto ów winowajca:



Miałam początkowo zrobić pełną recenzję tego świństwa, ale stwierdziłam, że szkoda czasu i atłasu na niego.

Powiem zatem ogólnie, czemu tak na niego psioczę.

Zakupiłam to COŚ jakiś miesiąc temu, kiedy skończył mi się szampon z Naturia Siberica.
Szukałam czegoś na szybko o składzie w miarę nieinwazyjnym - czyt. żeby nie było składników na pół szerokości butelki wypisanych.
I tak oto wśród półek sklepowych w Tesco wpadło mi w ręce szamponisko z Bingo Spa.

Zielona herbata z odżywką...

Brzmiało uroczo, więc radośnie wrzuciłam go do koszyka i jeszcze tego samego dnia umyłam nim łepetynę.
Z początku było wszystko ok - włosy wyglądały jak "cimogę", skóra głowy nie protestowała.
Normalnie myjadło idealne..

Do czasu...

Po jakimś tygodniu użytkowania, skalp zaczął mnie nagle mocniej swędzieć.
Coś tam piecze, coś pulsuje boleścią...
Włosy zrobiły się jeszcze bardziej sianowate niż zwykle, a ŁZS szalał sobie radośnie...
Myślałam - ot przesilenie jesiennie, kilka dni i się uspokoi.
Myłam więc włosy dalej owym szamponem zielonym, nie widząc, że zamiast pomagam - dobijam kudły. Objawy bowiem zamiast przechodzić, były co raz silniejsze.

Smarowanie  maścią i aloesem mało pomagało.

Zaczęłam się zastanawiać co jest u licha. Czyżby szamponik mnie uczulił?

Na próbę więc, sięgnęłam po inny szampon jaki miałam w domu - bodajże Barwa z pokrzywą.
Umyłam delikatnie włosy nim, natarłam skórę głowy maścią na grzyba i aloesem i pełna obaw czekałam, co będzie dalej.

Mija godzina, dwie, trzy godziny.
Dzień.
Jest dobrze.
Objawy świądu i chęć morderczego drapania ustąpiły, jak ręką odjął.
Skóra głowy się uspokoiła i ukoiła i już mnie nie piecze ani swędzi.

Z przekrwionym wzrokiem dnia następnego, spojrzałam w kąt łazienki, gdzie niewinnie tkwił ów pożal się świecie wyrób z zielonej herbaty.
 "O niedobry Bingo Spa szamponie, to tak mnie chciałeś dobić?"-pomyślałam sobie w duchu, po czym z zimną krwią, wylałam cały produkt do kibla, triumfalnie spuszczając wodę.
"Bul-bul"-odrzekł mściwo ów winowajca, po czym zapieniwszy się wściekle, zniknął w toaletowej otchłani...

Nigdy więcej produktów z tej serii do włosów nie kupię!
Never ever!

Macie słowo Leona!

Kathy

niedziela, 4 sierpnia 2013

198. Recenzja: Pirolam, szampon przeciwłupieżowy - ZŁO dla włosów z ŁZS

Witajcie!

Po ciężkiej, tygodniowej chorobie katarowo-gardłowej powracam do Was znów.
Mam nadzieję, że cieszyta się wielce z tego powodu radosnego.

Dziś zapodam Wam recenzyję produktu, który strasznie mnie rozczarował.
Mówić będę o szamponie  leczniczym Pirolam.

Oto on:



A to obietnice producenta:

można powiększyć przez "klik" na zdjęcie
 I na ręcu:


Szczegóły:

Cena i dostępność: ok. 20 zł w w każdej aptece.
 Zapach: brzydki i niefajny. Kojarzy mi się z jakimś starym lekiem na kaszel i gorączkę. Ble.
  Konsystencja: uroczy, cieknący z butelki glutek.
Opakowanie i pojemność: biała butla z mocą obietnic producenta. 60 ml liczy sobie.
 Wydajność: beznadzieja. Produkt jest cholernie niewydajny - żeby umyć łepetynę o włosach mojej długości potrzebuję dużo szamponu do spienienia. Ten produkt starczył mi dosłownie na ok. 6 myć głowy.
 Działania: dno i ZŁO i paradoks. Szampon przeciwłupieżowy powiadacie... To dupa, a nie szampon. Zamiast oczyścić mi bowiem łeb z łupieżu, zaognił ów łupież do stanu masakrycznej apokalipsy. Już po drugim umyciu, głowa zaczęła mi swędzieć niemiłosiernie, a białe łuski sypały się płatami. Drapałam się jak opętana i miałam ochotę wywalić ten produkt do kosza z odpadkami bio. Mimo tej przygody, dzielnie używałam ów specyfik dalej, myśląc naiwnie, że ten stan załupieżenia przejdzie. Niestety... Nic bardziej mylnego. W dalszym użytkowaniu było tak samo... Skóra głowy cierpiała katusze podobnie jak włosy - były matowe, suche i bez blasku. Wypadały. Żadnego odżywienia i nawilżenia. No i ten zapach... Ble i fuj. Resztę szamponu po prostu wylałam, bo mi szkoda było głowy mej. Nigdy więcej nie kupię tego badziewia.
 Ocena: 0/5

Miałyście styczność z tym czymś?

Kathy Leonia

czwartek, 16 maja 2013

131. Recenzja: Elfa Green Pharmacy, Eliksir Ziołowy do włosów łamliwych, zniszczonych oraz farbowanych - ZŁO dla włosów z ŁZS

Witajcie!

Po dość długiej przerwie od opiniowania produktów, które kompletnie nie sprawdziły się w przypadku mojego ŁZS, pora na powrót do tego typu postów i ukazanie Wam kolejnego złego członka z tej - można powiedzieć - bandy.
Mowa będzie dziś o spray z Green Pharmacy, znanym jako Eliksir Ziołowy do włosów łamliwych, zniszczonych oraz farbowanych.

Producent obiecuje: " To odżywczy ziołowy eliksir do włosów. Do łamliwych, zniszczonych, zmęczonych, farbowanych włosów. Zawiera: koszyczek rumianku, podbiał zwyczajny, kiełki pszenicy, kłącze tataraku.
Preparat jest naturalnym produktem ziołowym, wyprodukowanym w oparciu o receptury ze starych ksiąg zielarskich. Wskazany do wzmocnienia włosów, zapobiega ich wypadaniu. Eliksir regeneruje mieszki włosowe, powstrzymuje nadmierne przetłuszczanie się skóry. Nie podrażnia skóry, nie wywołuje niepożądanych efektów ani zmian skórnych. Odżywia włosy, zmniejsza łupież i łojotok prowadzący do przedwczesnego wypadania włosów."

Oto ów koleś w butli:


 I na ręku moim:


Szczegóły:

Cena i dostępność: ok. 7/8 zł w Naturze, Rossmanie; taniej w sklepach zielarskich i Allegro.
Zapach: pachnie trochę jak jakiś stary, zwietrzały rumiankowy szampon. Mój nos doszukał się tu także nut mocno alkoholowych. Woń zatem nieprzyjemna i - osobiście dla mnie - odpychająca.
Konsystencja: płyn o konsystencji wody rosołowej.
Opakowanie i pojemność: plastikowa butla, z psikaczem i milionem pięćset obietnic ze strony producenta jakie to cudo mamy w zasięgu ręki. Pojemność 100 ml.
Wydajność: taka sobie - podczas psikania na skórę łepetyny dużo produktu schodzi. Ja miałam go niecały  miesiąc, doszłam do połowy, ale przez wzgląd na beznadziejność działania, produkt wywaliłam do kosza na plastikowe odpady.
 Działanie: po pierwsze - ZŁO dla włosów z ŁZS! Zamiast ukoić skórę głowiny, pan eliksir bardzo mi ją podrażnił i zaczerwienił do tego stopnia, że ratowałam się wsmarowywaniem w skalp wielkiej ilości żelu aloesowego z GorVity. Po drugie, przez owo podrażnienie skalpu, włosy zamiast trzymać się głowy, uciekały sobie tu i tam wesoło. Po trzecie, kudełki, miast pięknie błyszczeć i olśniewać - jak w reklamie - były posklejanie, zestrąkowane i wyglądały na niezbyt szczęśliwie. No i wreszcie po czwarte - zapach preparatu: ohydny, stęchły rumianek z czasów komunistycznych. Nie, nie i jeszcze raz nie dla tego pożal się świecie cuda zielarskiego!
Ocena: 1/5

Miałyście styczność z tym gościem ziołowych?

Kathy Leonia

czwartek, 28 lutego 2013

55. Szampon z odżywką Pantene Pro-V Intensywna regeneracja 2 w 1, do włosów normalnych - ZŁO dla włosów z ŁZS

Witajcie!

Dziś czas na osąd produktu, który rok temu wywołał u mnie podrażnienie głowiny, przyczyniając się najprawdopodobniej do ekspansji ŁZS...

Producent wszelako obiecuje: "Szampon z odżywką Intensywna Regeneracja to idealne rozwiązanie dla kobiet ceniących piękno i zdrowie włosów pozyskiwane w szybki i prosty sposób. Szampon wraz z odżywką jednocześnie myje i regeneruje włosy chroniąc je przed zniszczeniem, łamliwością i rozdwojonymi koncówkami. Do składników odżywczych i regenerujących zawartych w szamponie 2w1 Intensywna Regeneracja został dodany kompleks Amino Pro-V. Tak wzbogacona formuła odżywia włosy uzupełniając składniki, które są ich podstawowym budulcem. Włosy stają się mocne, lśniące i przyjemne w układaniu."

Oto winowajca:


Na dłoni:

jak niewinnie, kremowo wygląda!


Szczegóły:

Cena i dostępność: ok. 17 zł. w każdej drogerii
 Zapach: kupiłam go ze względu na zapach. Świeży, słodki jak wata cukrowa... Dziś gdy tylko poczuję ową woń mam odruch wymiotny.
Konsystencja: uroczo kremowa.
Opakowanie i pojemność: butelka szamponowa, 400 ml pojemności.
Wydajność:  z tego co pamiętam nawet dobra była, kupowałam jedną butlę i na 3 miesiące mi starczała
Działania: No niestety ZŁO... Zacznę od tego, że owemu mazidłowi byłam wierna bardzo długo. Lubiłam jego kremowość, lubiłam jego zapach, lubiłam jego pienistość. Z początku był dla moich włosów naprawdę przyjemnym ziomkiem i dobrze się nam współpracowało ze sobą. Natomiast, ni stąd, ni zowąd, coś się zepsuło w tej relacji. Włosy me zaczęły bowiem prezentować się coraz gorzej... Zamiast obiecanej regeneracji kudełki wyglądały jak słoma, łamały się na końcach i rozdwajały. W dotyku miast zachwycać gładkością - przerażały szorstkością. Jednak i to nie jest najgorsze... najgorsze jest to, co mi to COŚ zrobiło na łepetynie. Łupież padający z głowy jak płatki śniegu w rosyjską zimę, swędzenie skalpu normalnie jak po ugryzieniu stada wściekłych komarów, ohydne krosty na łowie i straszne zaczerwienienie skóry...  ZŁO! Gdybym w porę nie zorientowała się, że to Pantene jest winowajcą, teraz bym pewnie została w fryzurą a'la Gollum. Nikomu nie polecam szamponów z tej firmy, no chyba, że do prania brudnych, męskich skarpet, bo tu spisują się - o dziwo - zacnie.
Ocena: 1/5

Ostrzegam Was.
Od tego szamponu Wasze włosy na pewno nie będą przypominać tych z reklamy niejakiej panny Żmudy-Trzebiatowskiej.Mam ochotę wysłać tej niewieście łuskę z moich kłaków i dopisać "dziękuję za wiarygodną reklamę ty pi***"

Kathy Leonia

środa, 23 stycznia 2013

15b. Podsumowanie eksperymentu: Tak, od czekolady wypadają mi włosy!

Witajcie!

Jak pamiętacie, albo i nie, w zeszłym tygodniu podjęłam się czekoladowego wyzwania (Klik!), które miało na celu sprawdzić, czy czekolada w dużej ilości mnie wyłysia.

Przez tydzień jadłam te oto cukierki z czekoladą, które mi tak obrzydły, że na razie mam dość słodyczy:



Dziś pora na podsumowanie eksperymentu.

Oto ilość włosów jaka mi uciekła po myciu i czesaniu:

"Goodbye my love, goodbyeeee"

Na moje oko jest tego z 80 sztuk, może więcej, nie liczyłam, bo się wkurzyłam...
Dodam, że normalnie wypada mi (a raczej gdy wypadanie nie szaleje)  ok. 20-30 sztuk dziennie...
Ponadto zauważyłam, że jakby łuski na głowie jest więcej, a także częściej korci mnie do drapania.
(Efektów drapania Wam nie pokażę, bo to niezbyt estetyczne ).

Wniosek jest prosty - czekolada w większej ilości do ZŁO dla włosów z ŁZS...

Kathy Leonia

poniedziałek, 7 stycznia 2013

5. Seboradin Niger, Lioton z czarną rzodkwią - ZŁO dla włosów z ŁZS...

Witajcie!

Dziś kolejna recenzja z cyklu, który zatytułowałam roboczo: "ZŁO dla włosów z ŁZS..."

Winowajcą tym razem będzie wszystkim znany Seboradin Niger, Lioton z czarną rzodkwią.
W ogólnym założeniu jego zadaniem jest zapobieganie wypadaniu włosów, wzmacnianie cebulek włosa, zmniejszanie przetłuszczania, eliminowanie łupież jak i ŁZS.

Słowo od producenta: "Intensywnie działający preparat, zapobiega przetłuszczaniu się włosów, reguluje pracę gruczołów łojowych. Zawiera bogate w witaminy, mikroelementy oraz związki siarki wyciągi z czarnej rzodkwi, tataraku, dziurawca, które wzmacniają, stymulują włosy do wzrostu, zapobiegają wypadaniu i łamaniu się włosów. Lotion hamuje rozwój flory bakteryjnej w mieszkach włosowych, działa przeciwzapalnie i przeciwłupieżowo. Stosowany systematycznie przed okres min. 2-3 tyg. sprawia że włosy są puszyste, wzmocnione, odżywione, nawilżone, lśniące i miękie. Odzyskują zdrowie i piękny wygląd. Preparat zawiera naturalne antyoksydanty zawarte w ekstraktach ziołowych."

Oczywiście, gdy tylko trafiłam na opis owego cudownego medykamentu na ŁZS poleciałam szybko do apteki i zakupiłam go o dziwo w ilość sztuk : 1.
Tu muszę dodać pewną istotną informacyję.
 Zwykle kupuję produkty na zapas, ot taki urok zakupoholiczki, tutaj jednak nauczona nieprzyjemnym doświadczeniem z Jantarem, którego to w szale zakupiłam 5 sztuk i później czym prędzej się ich musiałam pozbywać, w przypadku Seboradinu na szczęście się ograniczyłam do pojedynczego egzemplarzu.

Winny w butli:

na ręku wygląda tak jak w opakowaniu, więc oszczędzę Wam tego widoku

Szczegóły:

Cena i dostępność: ok. 20 zł w aptece, taniej na Allegro
Zapach: bleeeee, śmierdzi rzepą i ... tanią wódką
Konsystencja: alkoholowy płyn do psikania
Opakowanie i pojemność: butelka z psikaczem; całe 200 ml do psikania
Wydajność:  przeciętna; podczas psikania dużo produktu schodzi
Działania: ZERO! Nie dość, że nie złagodził mi łupieżu, to jeszcze podrażnił mi głowinę, przez co drapałam się prawie tak solidnie jak po Jantarze. Mało tego: Seboradin strasznie wysuszył mi skalp, musiałam ratować się płukankami z aloesu, bo inaczej bym miała wióry zamiast skóry głowy...
Ocena: mniej niż 0!!!

 PS. Gwoli wyjaśnienia:  cykl  "ZŁO dla włosów z ŁZS..." tworzę z myślą o tym, że dzięki pomocy czytelników (liczę oczywiście na wielki odzew z Waszej strony), którzy również cierpią na ŁZS, uda się nam zrobić swojego rodzaju wykaz takich kosmetycznych "dań", które należy unikać przy ŁZS-owskiej chorobie.
Prawda, że dobry plan?

PS2. Dodałam kolejną zakładkę na bloga. Będzie ona nosić tytuł "ŁZS CLUB". Będę tam umieszczać linki blogerów, którzy również cierpią na podobną przypadłość co ja. Kto chce dołączyć? W kupie siła.

Kathy Leonia


piątek, 4 stycznia 2013

2. Recenzja: Farmona Jantar odżywka do włosów i skóry główy

Witajcie!

Dziś przychodzę do Was z moją personalną opinią odnośnie specyfiku jednego, który szturmuje blogosferę od dawien dawna.

O czym mowa?
 O Jantarze oczywiście...

Słowo od producenta: "Zawiera biologicznie czynne substancje stymulujące porost włosów, aktywny wyciąg z bursztynu, d`panthenol oraz witaminy A, E, F, H. Systematycznie stosowana poprawia metabilozm i dotlenienie cebulek włosów, regeneruje i łagodzi podrażnienia. Włosy stają się wyraźnie grubsze, lśniące i odporne na uszkodzenia. Odżywka zapobiega rozdwajaniu włosów i chroni przed szkodliwym wpływem środowiska i słońca."

Ów cudowny preparat zakupiłam wiosną zeszłego roku (jakby było tego mało kupiłam aż 5 sztuk...), kiedy to moje włosięta były w stanie wołającym o pomstę do nieba.
Myślałam, że Jantar ukoi moją wrażliwą skórę głowy (tak, tak, niestety borykam się z ŁZS...), ale no cóż zamiast stan załagodzić, tylko bardziej mnie "dobił".

A oto zdjęcia winowajcy:

Klik!
 Na ręku:




Szczegóły:


Cena i dostępność: ok. 10 zł w aptece; taniej w sklepach zielarskich i Allegro.
Zapach: nawet nawet. Pachnie prawdopodobnie jak woda toaletowa mojego prapraprapociotka.
Konsystencja: płyn o konsystencji wody rosołowej.
Opakowanie i pojemność: żal. 100 ml wciśnięte do buteleczki z otworkiem malutkim jak nie powiem co. Ja przelałam do butelki z psikaczem.
Wydajność:  słaba, podczas psikania dużo produktu schodzi.
Działanie: zło, zgroza i brrr. Preparat stosowałam oczywiście zgodnie z informacjami zawartymi na opakowaniu, tj. wcieranie poranne na skórę głowiny i delikatny masaż. Z początku były miło: fajnie chłodził skórę. Po upływie jednak jakiegoś tygodnia zaczął się istny koszmar! Skóra głowy zaczęła swędzieć niebotycznie i łuszczyć się. Przez to drapałam się i drapałam i nie mogłam przestać. Pod paznokciami po takim szale drapania pozostawał mi biały, tłusty nalot łuski... Włosy - zamiast się wzmocnić i być cudne - wyłaziły garściami. Miałam jeden wielki kołtun na głowie, łuskę na skalpie i przesuszone włosy. Produkt może jest i tani i łatwo dostępny, ale u mnie kompletnie się nie sprawdził. Dlatego też posiadaczkom wrażliwych głów kategorycznie odradzam tego zioma... To co mnie spotkało w trakcie jego stosowania to istny armagedon...
Ocena: mniej niż 0!

Tak więc Jantar poszedł w kąt, tj. sprzedałam go po kosztach .
 Do tej pory nie mam pojęcia co takiego w Jantarze mnie uczuliło...
Jedno jednak wiem.
Nigdy więcej Jantaru EVER!

Kathy Leonia

Walmart

hx caps

www.uusoccer.ru