Dziś kolejna recenzja z cyklu, który zatytułowałam roboczo: "ZŁO dla włosów z ŁZS..."
Winowajcą tym razem będzie wszystkim znany Seboradin Niger, Lioton z czarną rzodkwią.
W ogólnym założeniu jego zadaniem jest zapobieganie wypadaniu włosów, wzmacnianie cebulek włosa, zmniejszanie przetłuszczania, eliminowanie łupież jak i ŁZS.
Słowo od producenta: "Intensywnie działający preparat, zapobiega przetłuszczaniu się włosów, reguluje pracę gruczołów łojowych. Zawiera bogate w witaminy, mikroelementy oraz związki siarki wyciągi z czarnej rzodkwi, tataraku, dziurawca, które wzmacniają, stymulują włosy do wzrostu, zapobiegają wypadaniu i łamaniu się włosów. Lotion hamuje rozwój flory bakteryjnej w mieszkach włosowych, działa przeciwzapalnie i przeciwłupieżowo. Stosowany systematycznie przed okres min. 2-3 tyg. sprawia że włosy są puszyste, wzmocnione, odżywione, nawilżone, lśniące i miękie. Odzyskują zdrowie i piękny wygląd. Preparat zawiera naturalne antyoksydanty zawarte w ekstraktach ziołowych."
Oczywiście, gdy tylko trafiłam na opis owego cudownego medykamentu na ŁZS poleciałam szybko do apteki i zakupiłam go o dziwo w ilość sztuk : 1.
Tu muszę dodać pewną istotną informacyję.
Zwykle kupuję produkty na zapas, ot taki urok zakupoholiczki, tutaj jednak nauczona nieprzyjemnym doświadczeniem z Jantarem, którego to w szale zakupiłam 5 sztuk i później czym prędzej się ich musiałam pozbywać, w przypadku Seboradinu na szczęście się ograniczyłam do pojedynczego egzemplarzu.
Winny w butli:
na ręku wygląda tak jak w opakowaniu, więc oszczędzę Wam tego widoku |
Cena i dostępność: ok. 20 zł w aptece, taniej na Allegro
Zapach: bleeeee, śmierdzi rzepą i ... tanią wódką
Konsystencja: alkoholowy płyn do psikania
Opakowanie i pojemność: butelka z psikaczem; całe 200 ml do psikania
Wydajność: przeciętna; podczas psikania dużo produktu schodzi
Działania: ZERO! Nie dość, że nie złagodził mi łupieżu, to jeszcze podrażnił mi głowinę, przez co drapałam się prawie tak solidnie jak po Jantarze. Mało tego: Seboradin strasznie wysuszył mi skalp, musiałam ratować się płukankami z aloesu, bo inaczej bym miała wióry zamiast skóry głowy...
Ocena: mniej niż 0!!!
PS. Gwoli wyjaśnienia: cykl "ZŁO dla włosów z ŁZS..." tworzę z myślą o tym, że dzięki pomocy czytelników (liczę oczywiście na wielki odzew z Waszej strony), którzy również cierpią na ŁZS, uda się nam zrobić swojego rodzaju wykaz takich kosmetycznych "dań", które należy unikać przy ŁZS-owskiej chorobie.
Prawda, że dobry plan?
PS2. Dodałam kolejną zakładkę na bloga. Będzie ona nosić tytuł "ŁZS CLUB". Będę tam umieszczać linki blogerów, którzy również cierpią na podobną przypadłość co ja. Kto chce dołączyć? W kupie siła.
Kathy Leonia
Myślę, że alkohol Ci wysuszył skórę, bo pewnie tam jest skoro piszesz, ze śmierdzi wódką;)Z Seboradinu miałam tylko szampon, ale to i tak dawno temu/ Lotionu nie stosowałam.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł z ŁZS CLUB :)
teraz to już wiem, że alkohol mi szkodzi... Ale zanim o tym się przekonałam to naprawdę moja skóra głowy dużo przeszła xd
Usuńdołączysz do cluba?:D:D
Tylko, nie wiem czy mogłabym być członkiem pełną gębą, ponieważ jako tako ŁZS już nie mam, tylko silny łojotok który nie jest wywołany przez drożdzaki. U mnie historia jest bardzo zagmatwana, ponieważ ŁZS miałam jeszcze 2 lata temu, a teraz podobno jest dobrze, i niektórzy pokusili się o stwierdzenie, że moja skóra jest zdrowa. Jak przyjmiesz takiego niewiadomka to się wpisuję:)
Usuńpewnie, że przyjmę:D Już Cię zapisuje:D:D:D
Usuńoja pierwszy członek:D
hej :) powiedz proszę laikowi czy ŁZS a łojotok to jest to samo czy coś innego?
OdpowiedzUsuńrecenzja mnie zadziwiła, bo raczej zawsze chwaliłam sobie seboradin, teraz zastanowie się dwa razy :)
tak łojotok to to samo co ŁZS...
UsuńŁZS - łojotokowe zapalenie skóry.
Jeśli masz wrażliwą skórę głowy to nie kupuj Seboradinu! Więcej sobie zaszkodzisz niż pomożesz:(
Aaa....... :)dzięki za odp.
OdpowiedzUsuń:D choć teraz to już sama nie wiem czy łojotok to to samo co łzs xd xd xd
Usuń