Witajcie!
Dziś czas na dłoni odżywienie.
Będę mówić o Silcare Quin Hands Spots Out Serum serum do dłoni z kompleksem C3.
Słowo od producenta: "Produkt przeznaczony dla osób zmagających się z przebarwieniami różnego pochodzenia na skórze rąk oraz wszelkiego rodzaju plamami (wątrobowe, starcze, depigmentacyjne) i nierównościami kolorytu skóry na dłoniach, np. w wyniku nierównomiernego opalania się.
Składniki aktywne:
Kompleks aktywny zawierający:
- Ekstrakt z białej morwy
- Ekstrakt z komórek ogórka
- Ekstrakt z kwiatu hibiskusa
Prawidłowo zachodzący proces melanogenezy czyli powstawania barwnika w skórze, nie powoduje przebarwień , gdy jednak dochodzi do zaburzenia tego procesu mogą pojawiać się plamy, przebarwienia, itp. Quin Spots Out Serum with C3 Complex zawiera ekstrakt z białej morwy mający za zadanie zredukować nadprodukcję pigmentu skóry przez melanocyty, ekstrakt z komórek ogórka, który ma za zadanie ograniczać transport melaniny do melanosomów oraz kwasy AHA pochodzące z kwiatu hibiskusa, które przyspieszają odnowę komórkową i hamują magazynowanie melaniny oraz mają właściwości złuszczające.
Oprócz kompleksu aktywnego w produkcie znajdziemy także kilka innych składników aktywnych: glicerynę, która głównie ma właściwości utrzymujące właściwy stropień nawilżenia skóry, hydrolizowany jedwab, który w swej budowie zawiera aminokwasy, wpływające na proces regeneracji struktury skóry. Hydrolizat tworzy na powierzchni skóry cienki film, który wygładza, chroni i kondycjonuje skórę. Zawarty d-pantenol łagodzi podrażnienia na skórze, a wyselekcjonowane emolienty to związki, które mają właściwości nawilżające i natłuszczające w stosunku do skóry, pozostawiają niewidoczny ochronny film, który nie daje odczucia lepkości czy tłustości, są to związki, które gwarantują jedwabiste odczucie po zastosowaniu serum i szybsze wchłanianie. Dodatkowo w składzie mamy również witaminę E, zwana przez wielu „witaminą młodości”, jest to silny przeciwutleniacz, neutralizujący wolne rodniki, odpowiedzialne za podrażnienia i powstawanie zmarszczek, a także spowalnianie procesu starzenia się, wykazuje właściwości odżywcze, regenerujące nawilżająco-natłuszczające, wspomaga ochronę skóry przed promieniowaniem UV.
Cechy produktu:
- zmniejszenie widoczności przebarwień na skórze
- wyrównanie i ujednolicenie kolorytu skóry na dłoniach
- rozjaśnienie widocznych plam
- skuteczne nawilżanie skóry dłoni
- efektywne zabezpieczanie przed nadmierną utratą wody
- ochrona przed czynnikami zewnętrznymi
- odżywienie skóry dłoni
- natychmiastowe odczucie miękkości i wygładzenia
- poprawa jędrności i sprężystość skóry
- usuwanie nieprzyjemnego napięcia skóry na dłoniach
- poprawa kondycji i sprężystości skóry na dłoniach
- trwały perfumeryjny zapach
- nie pozostawia tłustej warstwy
- szybko się wchłania
- trwały zapach o delikatnych świeżych nutach, długo utrzymujący się na skórze.
Sposób użycia: Wmasować do wchłonięcia w czystą, suchą skórę dłoni. Produkt należy stosować regularnie przez okres min. 6 tygodni.
Uwagi: Przechowywać w temp. poniżej 25°C. Chronić przed bezpośrednim działaniem promieni słonecznych. Chronić przed dziećmi."
Produkt w okazałości:
Od producenta:
Skład:

Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik dostałam w ramach giftów ze spotkania blogerek Beauty Days Blogger. Normalna cena mazidła to ok. 10 zł.
Zapach: ohydny. Intensywny, duszący, męczący.
Konsystencja: kremowa.
Opakowanie i pojemność: pojemnik na kształt plastikowej buteleczki z pompką, w kolorystyce biało-niebieskiej z czarnymi napisami od producenta. Pojemność: 30 ml.
Wydajność: dobra. Produktu wystarczy na dwa miesiące używania.
Działanie: beznadziejne. Zacznę od tego, że kremów i serum do rąk używam i zużywam najwięcej. Powód? Sucha skóra dłoni, które w sezonie jesienno-zimowym iście wołają o nawilżenie i muszą być kremowane kilka razy dziennie. Po serum z Silcare sięgnęłam więc wówczas, gdy zużyłam do cna moje poprzednie kremidło. Muszę się przyznać, że początkowo byłam bardzo pozytywnie nastawiona do produktu Silcare; te liczne obietnice od producenta wyraźnie zawróciły mi w głowie i sprawiły, że liczyłam na mazidło-cud. Niestety dostałam zgoła coś całkiem przeciwnego... Krem z Silcare, nie dość, że jest strasznie toporny we wchłanianiu w skórę i zostawia lepką warstwę, to - co gorsza - śmierdzi, a raczej wali, niemiłosiernie. Producent obiecywał świeży, delikatny zapach? Nic z tego! Kosmetyk dosłownie zabija swoją wonią czyli duszącym, męczącym, chemicznym iście smrodkiem, który jest po prostu nie do zniesienia. Dacie wiarę, że chwilę po nałożeniu tegoż gagatka, zaraz leciałam myć ręce? Ten zapach jest po prostu niczym bomba gazowa dla nosa, powodująca mdłości i duszności. Fuj, obrzydlistwo i ohyda... Jak można coś takiego wypuścić na rynek i zachwalać jako kosmetyk pełen krasy? Wstyd i żenada panie producencie! Co z tego, że specyfik nie zapchał ani nie podrażnił, skoro nie robił dosłownie nic! Ani nawilżenia skóry dłoni, ani relaksującego zapachu, ani komfortu z użytkowania. Radzę Wam trzymać się od tego czegoś z daleka, bo to ewidentnie najgorszy krem do rąk z jakim się spotkałam...
Ocena: 1/5
Miałyście?
Kathy i Leon