Dziś będzie post porównujący, jak zmienił i rozwinął się mój warsztat umiejętności robienia manicure.
Porównany sobie przykładowe zdjęcia pomalowanych pazurów z samych początków pisania tegoż blogaska z tym, co obecnie potrafię stworzyć.
Gotowi na jazdę bez trzymanki?
Zatem tak wyglądał jeden z pierwszych moich manicure:
Zdobienie to pochodzi z 03.03.2013 r, czyli ma ponad sześć lat!
Pamiętam jak dziś, że tworząc te kropki byłam tak dumna z nich, że do głowy mi nie przyszło, iż samo zrobienie kropek to nie wszystko.
Pomazane skórki, niedokładne dojechanie lakierem do krawędzi szponów, umorusanie i ufajdanie całości lakierem.
Nieestetycznie, niesmacznie i niezbyt gustownie.
Ale nic to.
Lecimy dalej:
Ten z kolei twór pochodzi ponownie z roku 2013 r., ale już z lipca.
Nie wiem jak Wy, ale ja widzę zdecydowaną poprawę w estetyce i wykonaniu manicure.
Skórki co prawda dalej straszą swoim wyglądem, ale już jest przynajmniej estetycznie i czysto dookoła pazurów.
Regularność i wielkość kropek pomińmy milczeniem.
Następnie w kolejności idziemy do poniższego cudaka:
Malunek z października, roku 2015 r.
Myślę, że jest ok.
Skórki nie rzucają się w oczy, nie ma lakieru, który brudzi wszystko dookoła.
Jakość zdjęcia taka sobie, ale jeszcze wtedy nie bawiłam się programami do obróbki foteczek.
Kolejne do przeglądu:
Manicure z września 2016 r.
I po raz kolejny skórki...
Nie odsunięte, zarośnięte.
Ble i fuj.
Ale przynajmniej jakość zdjęcia na plus.
Lecimy dalej i witamy się z pierwszymi hybrydami:
Szpony z kwietnia 2017 r.
Moim zdaniem idealny manicure!
Czysty, elegancki, starannie zrobiony.
Jestem dumna z tego zdjęcia!
Następny w kolejności:
Rok 2018 r., sierpień i ponownie hybrydy.
Delikatnie, minimalistycznie, z odrobiną mojego kochanego glittera.
Wtedy pamiętam miałam fazę na brokat i praktycznie każdy manicure był z dodatkiem czegoś świecącego.
Co do wykonania i estetyki myślę, że ok.
I wreszcie tegoroczne szpony, z listopada:
Manicure półhybrydowy czyli mój ulubiony typ malowania szpon ever.
Klasyczka czerwień i brokacik, czyli coś dla sroczek.
Skórki czyściutkie, krawędzie dociągnięte, nic nie ubrudzone.
10/10.
Na sam koniec najlepsze.
Przeżyjmy to jeszcze raz.
Rok 2013:

Rok 2019:

Jest różnica, prawda?
A u Was jak wyglądały pierwsze manicure?
Kathy Leonia