Dziś sobie ciało ubrązowimy.
Będę mówić o Lirene brązujący balsamie do ciała do cery jasnej.
Słowo od producenta: "
Efekt złocistej i zdrowo wyglądającej opalenizny, nawilżona i miękka w dotyku skóra!
CZY TEN KOSMETYK JEST DLA CIEBIE?
Przeznaczony dla każdego rodzaju skóry o jasnej karnacji.
Balsam brązujący do ciała pozwala stopniowo uzyskać atrakcyjną, złocistą opaleniznę w naturalnym odcieniu, dopasowanym do ciemnej karnacji. Dzięki specjalnej formule idealnie się rozprowadza, zapewniając równomierną aplikację oraz efekt pięknej opalenizny bez smug i przebarwień. Przyjemny zapach kawy minimalizuje odczuwanie charakterystycznego zapachu samoopalacza. Zawarte w balsamie składniki aktywne zapewniają intensywną pielęgnację skóry ciała. Masło Shea oraz masło z kakaowca nawilżają, odżywiają i wygładzają skórę, pozostawiając ją miękką w dotyku. Ekstrakt z bursztynu poprawia kondycję skóry i wzmacnia kolor opalenizny."
Mazidło w butli:
Od producenta:
Skład:
Otworek:
Na dłoni:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkt dostałam od Lirene. Normalnie można go ucapić tu za 17 zł.
Zapach: delikatny, przyjemny.
Konsystencja: kremowa.
Opakowanie i pojemność: opakowanie plastikowe w tonacji brązowej z białymi napisami od producenta. Pojemność: 250 ml.
Wydajność: bardzo dobra. Takie opakowanie starczy na kilka miesięcy używania.
Działanie: dobre. Zacznę od tego, że moja skóra blada z natury jest odporna na wszelkiego typu balsamy brązujące... Nie zliczę doprawdy, ile już miałam prób z takimi mazidłami, które kończyły się przysłowiowym fiaskiem. Dlatego też, gdy zobaczyłam w paczce od Lirene ów balsam, byłam przekonana, że ten także nie spisze się dobrze. Na szczęście moje podejrzenia były niesłuszne, bowiem mazidło od Lirene całkiem miło mnie zaskoczyło. Produkt stosowany przez kilka dni na nogi - ilość równa ziarnku fasoli - ładnie ujednolicił ich kolor i sprawił, że nie wyglądały jak nogi córki młynarza. Nie uzyskałam co prawda odcienia czekolady czy karmelu, a jedynie delikatny miodowy deseń, co i tak uważam za sukces. Miód a mąka - jest różnica. Balsam szybko się wchłaniał, nie brudził ubrań i - o dziwo - przyjemnie pachniał. Wspomnieć warto, że produkt nie podrażnił ani nie uczulił mnie. Jego wydajność, taniość i dostępność są naprawdę godne podziwu. Polecam dla wypróbowania.
Ocena: 4/5
Produkt ze współpracy, ale recenzja obiektywna.
Miałyście?
Kathy i Leon
To dobrze, że balsam się sprawdził i trochę zmienił koloryt skóry. Kiedyś używałam czegoś z Ziaji, ale nie było żadnych efektów wow, pamietam tylko że dużym plusem był zapach czekolady.
OdpowiedzUsuńInteresują mnie takie balsamy, ale nigdy nie używałam - może niesłusznie, ale obawiam się nierównego zbrązowienia skóry.
OdpowiedzUsuńJa nie używam takich balsamów.
OdpowiedzUsuńWłaśnie rozglądam się za podobnie działającym produktem , tylko wolałabym inny zapach ;-)
OdpowiedzUsuńChetnie wypróbuje, bo na moje białe odnóża nie moge patrzeć:)
OdpowiedzUsuńit looks like a shampoo have a sunny day :)
OdpowiedzUsuńI get tanned so quickly, so I don't use to get products like this one.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś coś podobnego. Byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńHi dear, I don't use these kind of products.
OdpowiedzUsuńchyba sobie kupię, bo ma bladość przeraża:)
OdpowiedzUsuńGreat 😚😗
OdpowiedzUsuńuwielbiam produkty Lirene!
OdpowiedzUsuńGreat review!
OdpowiedzUsuńO ciekawe, taki miodowy odcień musi być bardzo ładny, chyba się na ten balsam skuszę:)
OdpowiedzUsuńTo fajnie, będę o nim pamiętać w takim razie ;)
OdpowiedzUsuńI don't know the brand but it looks good.
OdpowiedzUsuńHave a nice day
Nie używam balsamów brązujących, wręcz unikam ich.
OdpowiedzUsuńNie sięgam po takie wynalazki.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam żadnego balsamu brązującego :D
OdpowiedzUsuńNie używam takowych, chyba wolę straszyć bladością :P
OdpowiedzUsuńnie ma co oczekiwać wielkiej opalenizny od tego typu balsamów. Widzę, że skład wygląda na dobry, podobny do Ziaja sopot spa, który uwielbiam. I właściwie nie stosuję innego, ale może trafi się tego jakaś próbka.
OdpowiedzUsuńNie bardzo lubię takie kosmetyki Ale przydałoby mi się opalic ;)
OdpowiedzUsuńJa mam obecnie z Ziaji ale nie powalił mnie na kolana jak skończę wypróbuję ten :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam takich kosmetyków. Zawsze, gdy chciałam iść się opalić to szłam na plażę. Ale nie zdziwię się jak przez pogodę w tym roku będę musiała sięgać po takie a nie inne produkty :/
OdpowiedzUsuńNie lubię składów Lirene, ale coś trzeba będzie zakupić, aby się ubrązowić :D
OdpowiedzUsuńNie sięgam raczej po tego typu kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńZaskakujące, że istnieje jakiś balsam, który potrafi choć trochę "przybrązowić" skórę. Mój ostatni to tylko ją rozświetlał drobinkami i nic więcej :)
OdpowiedzUsuńLovely products!!
OdpowiedzUsuńMimo wszystko trochę szkoda, że jest na parafinie :P
OdpowiedzUsuńmam ten balsam u mnie dobrze się sprawdza choć nie jestem pewna czy właśnie tą wersję.
OdpowiedzUsuńmoże sie skuszę bo biała jak papier jestem
OdpowiedzUsuńMiałam, lubię ten balsam. :-)
OdpowiedzUsuńIdealny na teraz.
OdpowiedzUsuńJeśli ten balsam nie ma woni samoopalacza, to byłby dla mnie fajną alternatywą samoopalaczy, których ja używam :)
OdpowiedzUsuńja mam brązujący balsam pod prysznic od lirene, stoi pod prysznicem jeszcze nieużywany:P
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale chętnie sprawdzę :)
OdpowiedzUsuńNie używam takiego typu produktów, bo zawsze kończy się to źle :)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam balsam brązujący z Ziaji który był całkiem dobry, o ile pamiętam.
OdpowiedzUsuńNa nogi to też bym go wypróbowała bo moje są blade jak dupka :P
OdpowiedzUsuńJa samoopalaczy nie używam :)
OdpowiedzUsuńJa raczej nie mam jasnej karnacji i nie mam problemów z opalaniem bo szybko mnie łapie słońce. :D
OdpowiedzUsuńNiemniej kiedyś użyłam chusteczek, które miały mnie niby "opalić". To dopiero była masakra. Dosyć, że "opalenizna" była nierównomierna to jeszcze brudziła ubrania.
Produktu, którego przedstawiasz nie miałam okazji wypróbować, jednak kiedy będę chciała kupić sobie balsam brązujący, wiem już po co sięgnąć. ;)
Miałam starą wersję tego balsamu i niestety u mnie nie dawała najmniejszych efektów. Ciekawa jestem czy teraz byłoby lepiej :)
OdpowiedzUsuńJa sobie dziś brązowiłam nogi ... na balkonie. ;) Zrobiłam inaugurację sezonu z racji tego, że dziś wreszcie ciepło i tak ma zostać. :)
OdpowiedzUsuńMoje siostry nie używają takich produktów ;)
OdpowiedzUsuńMamy złe wspomnienia bo tego typu balsamie :P Ale może czas przetestować inny :) Zapraszamy do nas na łatwy i przyjemny konkurs :)
OdpowiedzUsuńOjj, takim produktom mówie stanowcze nie :) Chociaż ciężko mi się opalić i przydałby się taki specyfik, ale jednak wole zostać "bladziochem" niż sztucznie brązową :D
OdpowiedzUsuńTakie coś przydałaby mi się ;)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie, wolę być blada. :D
OdpowiedzUsuńteż jestem bladziochem :D
OdpowiedzUsuńNie używam samoopalaczy
OdpowiedzUsuńxxBasia
Lato się zbliża warto się choć trochę przygotować 😉
OdpowiedzUsuńJa kiedyś używałam dove, ale jakoś potem nie mogłam go dostać. Skoro polecasz ten, to może się na niego skuszę :)
OdpowiedzUsuńNie używam takich specyfików, ale ważniejsze, że odpowiada. * Czwartek był udany, była ładna pogoda i byłam z Pepą w ogródku. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńThanks for the interesting post! Have a nice day)
OdpowiedzUsuńMojej przyjaciółce sprawdza się świetnie, ja wybrałam balsam brązujący Dove i jestem totally in love <3
OdpowiedzUsuńFajna propozycja. Tyle, że ja tego typu produktów po prostu nie używam. Zapisuję jednak dla koleżanki, bo lubi się brązowić :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka cieplutkie :)
Interesting beauty product. We keep in touch. xx
OdpowiedzUsuńInteresting lotion..
OdpowiedzUsuńJa jestem bardzo blada więc dla mnie mógłby być idealny ��
OdpowiedzUsuńTeż korzystam z samoopalaczy bo nie lubię się opalać i unikam słońca ze względu na wrażliwą skórę :) Korzystałam z tego kremu, jednak bardziej zadowolona byłam z balsamu brązującego biodermy. W aptece melissa jest szeroki wybór, nie wiedziałam na co się zdecydować, ale koleżanka mi biodermę poleciła.
OdpowiedzUsuńLata temu smarowałam się takimi mazidłami , ale już mi się jakoś odechciało, polubiłam swoją bladość :D
OdpowiedzUsuń