Witajcie!
Dziś, aby poniedziałek wydawał się przyjemniejszy nieco, przybywam do Was z TAGiem, znanym roboczo jako: Dobre Myśli.
Nie pamiętam dokładnie kto mnie do tego nominował, nie mniej jednak na pewno było takich wesołych kilka osób, co to Leona wskazały, aby podumał nieco nad życiem swym.
Tak więc oto, co wykoncypowałam:
1. Styczeń, 8 lat temu.
Powoli rozpoczynała się panika tzw.
sezonu maturalnego.
Stres, wielkie emocje i mnóstwo ważnych
przyszłościowo decyzji. Kim będę, co chcę robić w życiu? Będąc w klasie
biologiczno-chemicznej wybór jest prosty: medycyna, farmacja,
fizjoterapia albo kierunki ścisłe na politechnice. Początkowo
miałam w planach iść na farmację. Dobry fach, dobry zawód, praca pewna i
kasa pewna. Myśl ta towarzyszyła mi przez 2 lata... aż do tego "gorące
okresu".
Nagle pojawił się we mnie jakiś zgrzyt wewnętrzny.
Coś pulsowało, coś się buntowało... Ja i farmacja? Nie to nie jest to!
Ostateczną decyzję co do mojej przyszłości pomogła podjąć za mnie - paradoksalnie - moja polonistka.
Owa dama, nawiasem mówiąc, nie rozumiejąca zapędów twórczych wypracowań na 6 stron, jawnie mnie nie lubiła. Od
zawsze powtarzała, że umysł ścisły - za jaki uważała całą moją klasę
bio-chemiczną - musi wyrażać się krótko, precyzyjnie i zrozumiale. I gdy po raz kolejny, kręcąc głową nad moimi wypocinami, wypowiadała te słowa, wtem poczułam jakieś ciepło w duszy.
Tak oto przyszło olśnienie. Z klasy biologiczno-chemicznej idę na filologię polską!
Nie było łatwo, miałam pod górkę, ale udało się. Jestem teraz mgr.
Jako smaczek dodam, że napisane prace dyplomowe zadedykowałam - dla zgrywu - mojej pani od polskiego z liceum!
2. Maj, 8 lat temu.
Obłożona notatkami i kserówkami, książkami i skoroszytami, siedziałam przy komputerze z otwartą Wikipedią odnośnie epok literackich, dzielnie i uczyłam się do matury.
Wtem, jakby z niechcenia, coś gdzieś kliknąwszy myszką w nieuwadze, otworzyła mi się główna strona Onetu. A tam na dole, widnieje niby niewinny slogan w czerwonej ramce: Nie wiesz co zrobić? Załóż bloga! Jedna sekunda, jedna myśl. To jest to!
Co więc zrobiłam?
Miast dalej poszerzać wiedzę swoją, zerwałam się z miejsca, rzuciłam wszystkie pomocy naukowe na podłogę i z wypiekami na policzkach przystąpiłam do tworzenia swego własnego miejsca w sieci. Nie przypuszczałam, że od tamtego momentu na stałe wpiszę się w blogosferę, figurując w niej jako Karia18.
Teraz głównie utożsamiam się z Leonem, nie mniej jednak założenie tego pierwszego bloga było dla niczym odkrycie ognia dla pierwotnych pociotków.
2. Kwiecień, 15 lat temu.
Być coraz chudsza, zapaść się, zniknąć przeminąć... Anoreksjo, królowa mojego ciała i ducha!
Błędny krąg maniakalnego odchudzania robił się coraz większy. Brak śniadania, brak kolacji, li suchy ziemniak na obiad. Czułam, że odpływałam powoli gdzieś w niebyt, do innego wymiaru, gdzie byłam tylko ja i moje nic-nie-ważenie.
Widziałam, że mojej rodzinie było ciężko, że szeptali po kątach, że płakali z bezsilności. Ale nic to, kiedyś mnie na pewno zrozumieją!
Na wieczór czekało mnie rutynowe badanie z osiedlową lekarką. Ot kolejna walka z wiatrakami.
Na ringu: chory umysł anorektyczki kontra umysł medyczny.
Weszłam do gabinetu jak zwykle nastawiona na odparcie ataku. Tym razem jednak od progu powitała mnie głucha, dzwoniąca wręcz w uszach cisza. Nie wiedziałam, czy mam usiąść czy stać jak stoję...
Dopiero po kilku minutach, starsza pani w białym kitlu, zdjęła z nosa okulary, spojrzała się mnie i zapytała się, czy naprawdę chcę umrzeć? Czy życie mi nie miłe? Żebym się zastanowiła jeszcze, bo tak naprawdę wszystko jest w moich rękach.
W pierwszym momencie nie zrozumiałam tego, co do mnie powiedziałam. Życie, śmierć? Przecież, ja tylko chciałam być perfekcyjna! Nie chcę umierać!
Wybiegłam z gabinetu jak w amoku, powtarzając w duchu mantrę, że chcę żyć. Biegłam ostatkiem sił przez osiedle, obraz mi się zamazywał przez płynące z oczu łzy. I gdy tylko z bijącym od emocji sercem i zamazaną płaczem twarzą wparowałam do domu, tak od razu rzuciłam się do kuchni.... i zobaczyłam kotlety stojące na stole. Zaczęłam je jeść. Początkowo z obrzydzeniem, a potem z coraz większym smakiem.
Obręcz na żołądku pękła, serce się uwolniło a myśli stały się jasne.
I tak oto wygrałam z anoreksją.
A jakie są Wasze Dobre Myśli na ten tydzień?
Kathy i Leon
Strony
GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE
Oświadczenie
Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!
Mój stary blog - Karia18
Szukaj na tym blogu
Bielenda
zdrowie
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
36 komentarzy:
ZAŁOŻENIA GŁÓWNE:
Jak czas pozwala - na niektóre komentarze odpowiadam.
***
Wchodzenie na banery reklamowe i klikanie w linki powoduje uciech na mej facjacie.
***
Jeśli konstruktywnie zaobserwujesz Leona to on zwykł odwdzięczać się tym samym. Nie musisz jednakowoż podawać adresu bloga.
***
Jeśli więc uporczywie linkujesz swoją stronę to wiedz, że trafiasz od razu do SPAMU. Wybitnie mnie to denerwuje.
***
Reklamujące się w komentarzach firmy zostają również uznawane za SPAM i usuwane. Od reklam jest zakładka KONTAKT/WSPÓŁPRACA
***
Komentarze, które są złośliwe, obraźliwe, wulgarne itp. zostają usuwane. Jeśli chcesz komentować - miej pewną godność.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ech... bywają w życiu różne zakręty...
OdpowiedzUsuńJa pamiętam tą ulgę parę lat temu, że to już wreszcie po maturach :)
OdpowiedzUsuńGratuluję wygranej w tej niezwykle trudnej i nierównej walce.
OdpowiedzUsuńnajważniejsze że historia dobrze sie skończyła.
OdpowiedzUsuńdobrze, że udało ci się z tego w porę wyjść..
OdpowiedzUsuńCale szczęscie, że to już za Tobą. Pomyśleć, że ja tez mam problem maniakalnego odchudzania, ale do anoreksji mi bardzo daleko. Trzeba poukladać sobie to w glowie :) i po prostu zdrowo żyć
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńale ten wpis jest cudooowny*.* daje nadzieję na to, że będzie lepiej ♥ i dziękuję Ci za to ;)
OdpowiedzUsuńza wygranie z anoreksją to pownni Ci medal przyznać ;)
nawet nie pamiętam jak to dokładnie było, że założyłam bloga. Było to przed rozpoczęciem gimnazjum, ale jak tak sobie myślę i myślę..po prostu chciałam znaleźć miejsce, gdzie będę mogła podzielić się swoimi myślami :). I tak oto jest, po miesiącach przerwy aktualnie nie wyobrażam sobie życia bez bloga :D
a co do studiów to gratuluję odwagi na tak konkretną zmianę ♥
pozdrawiam serdecznie :*
Nie miałam pojęcia, że borykałaś się z takim problemem. Kurcze, aż jestem zaskoczona. Mam nadzieję, że już dzisiaj jest lepiej z Tobą.
OdpowiedzUsuńGratuluję wygranej z anoreksją. Na pewno nie było łatwo, ludziom zadaje się ze wystarczy poukładać sobie wszystko i wyznaczyć priorytety... a jak by się tak dało to w ogóle świat byłby lepszy. Tak czy siak grunt, że Tobie się udało :)
OdpowiedzUsuńWiesz jak tak Cie czytam to podziwiam:)
OdpowiedzUsuńKochana naprawdę Ci gratuluję, że udało Ci się pokonać tą chorobę, jesteś mega silna! :-) Możesz być z siebie naprawdę dumna! Cieszę się, że masz też i takie cudowne wspomnienia. <3
OdpowiedzUsuńO kurczę, wchodzę na Twojego bloga, a tu taki post - zaskoczyłaś mnie!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że podczas klasy maturalnej miałam podobnie, ale zabrakło mi odwagi i - niestety - tkwię na politechnice. Cóż, nie moja bajka...
Poza tym (głupio to zabrzmi), dobre są takie gorsze doświadczenia, bo jednak wiele Cię nauczyły.
Szczerze podziwiam :)
Buziaki!
Świetny post, podziwiam Cię za to, że udało Ci się wygrac z chorobą:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, że znalazłaś w sobie tyle siły, by wygrać z anoreksją. Jesteś wielka!!!
OdpowiedzUsuńPost bardzo ciekawy :) Świetnie ,że wyszłaś z choroby i że się nie poddałaś :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko miało pozytywny finał :)
OdpowiedzUsuńUściski i ... piona :*
OdpowiedzUsuńFajnie tak czasem podumać nad swym życiem :p
OdpowiedzUsuń8 lat już blogujesz? :P To bardzo ładny staż :)
OdpowiedzUsuńJesteś jedną z wielu wielu osób, które wybrały inny kierunek studiów niż ten, który miał być zgodny z profilem w szkole średniej :)
Dobrze, że potrafiłaś stawić czoło swej anoreksji ! jestem z Ciebie dumna Kathy :)
OdpowiedzUsuńTeż chodziłam do biol-chemu :)
OdpowiedzUsuń8 lat blogowania :-) piękny wynik:)
Anoreksja to ciężka choroba, ale jak widać da się ją pokonać.
Świetny wynik, zazdroszczę wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że blogujesz już tyle czasu :). Silna jesteś :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że wygrałaś z anoreksją a co do bloga - gratuluję 8 lat, to bardzo długo :)
OdpowiedzUsuńhttp://crafty-zone.blogspot.com/
Bardzo długo blogujesz :) Silna z Ciebie babka, brawo ! :)
OdpowiedzUsuńWażne, że wyszłaś na prostą. Przeszłości nie da się zmienić....
OdpowiedzUsuń8lat blogowania? wow, wytrwała jesteś
OdpowiedzUsuńTo zes Pani polonistce dal popalic Leos tymi wypocinami - bidna oczekiwala okruchow od scislych umyslow ;D Co do twojej wygranej - kolejny raz MEGA PODZIW! Najwazniejsze, ze na Twojej drodze stanela ta Pani w kitlu i potrafila obrac w slowa Twoj problem - tak dosadnie. Hymny pochwalne i od blogosfery Jej sie za to naleza, bo byc moze wlasnie dzieki Niej jestes tu teraz z nami - co mnie niezmiernie raduje :***!
OdpowiedzUsuńWspomnienia na prawdę warte publikacji. Na prawdę podziwiam Cię za Twoje zwycięstwo nad anoreksją. No i za wytrwałość w blogowaniu. :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrudno wyobrazić sobie jak to naprawdę wygląda osobom, którym nie dotyczy. Tym bardziej gratulacje, że tak sobie poradziłaś i wygrałaś :) :) :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że życiowy zakręt już za Tobą. Życzę Ci dużo dobrego, żeby nigdy nie powrócił :*
OdpowiedzUsuńJa właściwie przez całe liceum nie wiedziałam gdzie chcę iść dalej. Najpierw było to dziennikarstwo, później przez krótki czas prawo, następnie psychologia, która do tej pory bardzo mnie fascynuje. W końcu wylądowałam na marketingu i zarządzaniu z barku innej alternatywy. Studia skończyłam, znalazłam nawet dość szybko pracę w zawodzie, ale po latach stwierdzam, że to jednak nie mój kierunek. O ile grafika (DTP) jeszcze trochę mnie fascynuje, o tyle sam marketing czy PR to już całkiem inna historia. Obecnie jestem po szkole kosmetycznej i choć szłam do niej właściwie hobbystycznie, to coraz bardziej się przekonuję, że mogłabym to robić aby zarabiać na życie :) Życie kpi sobie z naszych planów ;)
OdpowiedzUsuńJa swoja dobrą myśl zobaczyłam na płocie przy torach kolejowych na trasie z Warszawy. wielkimi literami ktoś napisał "Nigdy się nie poddawaj" :D
OdpowiedzUsuń