Jeszcze kilka lat temu, sklepy z używaną odzieżą kojarzyły się nam
raczej z biedakami i żulami z ulicy, których nie stać było na modny
ciuch z pierwszej ręki.
Dziś na szczęście, powyższe przekonanie zmieniło się o 180 stopni i obecnie największe sławy szafiarskie i modowe, preferują buszowanie po lumpeksach aniżeli po galeriach handlowych.
I ja również to wolę.
Moja miłość do lumpeksów zrodziła się jakoś w czasach studenckich, kiedy to z kasą było ciężko, a ubrać się jakoś trzeba było. Z początku wzdychałam na lepiej ubrane koleżanki czy ziomalki, chwalące się nowymi łupami ze świeżutkiej dostawy z secondhandu. Myślałam, że nic nie uda mi się wyszukać fajnego, co by nadawało się do noszenia. Jednakże któregoś dnia pewna koleżanka stwierdziła, żebym przekonała się na własnej skórze jakie to fajne i wciągające jest, po czym wzięła mnie ze sobą na łowy szmateksowe. I gdy następnie wróciłam z owych łowów bogatsza w markowe spodnie marki Zara i bluzkę z H i M za połowę ceny, byłam w siódmym niebie szczęścia zakupowego. Tak oto mniej więcej ogarnął mnie – trwający nadal – lumpeksowy szał.
Najpierw buszowałam po lumpeksach w centrum miasta dopiero, które nie były zbyt zasobne w dobrej jakości towar. Na szczęście trafiłam na pewien przytulny sklepik tego typu na moim osiedlu i od tej pory odwiedzam go raz na miesiąc..
Uwielbiam grzebanie w miliardach ton ciuchów i ciuszków w oczekiwaniu na wyłowienie perełek.
Szczególnie chętnie wybieram się do owych sklepów, w dzień dostawy.
Nic nie może równać się z emocjami jakie temu towarzyszą!
Ta adrenalina podczas grzebania w stosie ubrań, to wzajemne wyrywanie sobie wieszaków, deptanie podnieconych dookoła mnie stada bab.
Nie ma jak owa babska wojna w lumpeksie!
Moje rady na zakupy w tego typu sklepach:
- po pierwsze chodźmy w dni dostawy. Wtedy mamy pewność, że ucapimy coś naprawdę fajnego, w dobrym stanie i dobrej jakości.
po drugie, nie bierzmy miliona pięciuset bluzek czy spodni na raz. Rozważmy uważnie, co nam naprawdę trzeba. Czy potrzebna nam 5 różowa bluzka, czy może raczej lepiej wybrać uroczy, żółty sweterek z bufkami?
- po trzecie, przymierzalnia! Niektórych pewnie może brzydzić mierzenie takich łupów bez prania, ale no cóż, lepiej chyba wiedzieć czy to coś na nas pasuje czy nie. Polecam mierzenie większości rzeczy – typu swetry, kurtki, sukienki – w bluzce na ramiączkach. Dzięki temu nie mamy aż tak wielkiej styczności z niepranym ciuchem.
- po czwarte – pranie! Jak tylko wybierzemy rzeczy jakie się nam podobają, wrzućmy je do prania! Bo chyba nikt nie będzie od razu zakładał i paradował w brudnych łachach.
- po piąte – nie kupujmy w lumpeksach rzeczy osobistych typu czapki, bielizna. Wirusów czy bakterii jakie tam osiadły lepiej nie kusić nawet najstaranniejszym praniem…
To co, ruszacie na zakupy do lumpeksu?
Kathy Leonia
Dziś na szczęście, powyższe przekonanie zmieniło się o 180 stopni i obecnie największe sławy szafiarskie i modowe, preferują buszowanie po lumpeksach aniżeli po galeriach handlowych.
I ja również to wolę.
Moja miłość do lumpeksów zrodziła się jakoś w czasach studenckich, kiedy to z kasą było ciężko, a ubrać się jakoś trzeba było. Z początku wzdychałam na lepiej ubrane koleżanki czy ziomalki, chwalące się nowymi łupami ze świeżutkiej dostawy z secondhandu. Myślałam, że nic nie uda mi się wyszukać fajnego, co by nadawało się do noszenia. Jednakże któregoś dnia pewna koleżanka stwierdziła, żebym przekonała się na własnej skórze jakie to fajne i wciągające jest, po czym wzięła mnie ze sobą na łowy szmateksowe. I gdy następnie wróciłam z owych łowów bogatsza w markowe spodnie marki Zara i bluzkę z H i M za połowę ceny, byłam w siódmym niebie szczęścia zakupowego. Tak oto mniej więcej ogarnął mnie – trwający nadal – lumpeksowy szał.
Najpierw buszowałam po lumpeksach w centrum miasta dopiero, które nie były zbyt zasobne w dobrej jakości towar. Na szczęście trafiłam na pewien przytulny sklepik tego typu na moim osiedlu i od tej pory odwiedzam go raz na miesiąc..
Uwielbiam grzebanie w miliardach ton ciuchów i ciuszków w oczekiwaniu na wyłowienie perełek.
Szczególnie chętnie wybieram się do owych sklepów, w dzień dostawy.
Nic nie może równać się z emocjami jakie temu towarzyszą!
Ta adrenalina podczas grzebania w stosie ubrań, to wzajemne wyrywanie sobie wieszaków, deptanie podnieconych dookoła mnie stada bab.
Nie ma jak owa babska wojna w lumpeksie!
Moje rady na zakupy w tego typu sklepach:
- po pierwsze chodźmy w dni dostawy. Wtedy mamy pewność, że ucapimy coś naprawdę fajnego, w dobrym stanie i dobrej jakości.
po drugie, nie bierzmy miliona pięciuset bluzek czy spodni na raz. Rozważmy uważnie, co nam naprawdę trzeba. Czy potrzebna nam 5 różowa bluzka, czy może raczej lepiej wybrać uroczy, żółty sweterek z bufkami?
- po trzecie, przymierzalnia! Niektórych pewnie może brzydzić mierzenie takich łupów bez prania, ale no cóż, lepiej chyba wiedzieć czy to coś na nas pasuje czy nie. Polecam mierzenie większości rzeczy – typu swetry, kurtki, sukienki – w bluzce na ramiączkach. Dzięki temu nie mamy aż tak wielkiej styczności z niepranym ciuchem.
- po czwarte – pranie! Jak tylko wybierzemy rzeczy jakie się nam podobają, wrzućmy je do prania! Bo chyba nikt nie będzie od razu zakładał i paradował w brudnych łachach.
- po piąte – nie kupujmy w lumpeksach rzeczy osobistych typu czapki, bielizna. Wirusów czy bakterii jakie tam osiadły lepiej nie kusić nawet najstaranniejszym praniem…
To co, ruszacie na zakupy do lumpeksu?
Kathy Leonia
ja właśnie dzisiaj ide :D
OdpowiedzUsuńU mnie bieganina po lumpach nie rozpoczęła się z powodu braku kasy, ale tego, że w handlowych galeriach nic nie mogłam znaleźć, wszyscy wyglądali tak samo, a ceny czasami były kompletnie nie warte jakoś jaką mi oferowano. Kumpela mnie zaciągnęła i tak już zostałam ;)
OdpowiedzUsuńTeraz jest w secondhandach i tak dużo gorzej niż jak zaczynałam z nimi swoją przygodę, ceny bywają bardzo wysokie i jakoś mi się powoli odechciewa :/
aaa ja te rady już znam, bo ja nie z pierwszej lumepeksowej łapanki :D fajna sprawa sobie tak poszukać małe co nieco :)
OdpowiedzUsuńCzasem w lumpkach też są takie ceny, że odstraszają. Ja najbardziej lubię szukać okazji na Allegro :D
OdpowiedzUsuńJa ostatnio się zraziłam do sh. Właściciele kupują za grosze te ciuchy a cenią się jak nie wiadomo jaki salon. W dniu dostaw zwłaszcza!
OdpowiedzUsuńtak już skończyłam swoją przygodę z butami:)
Kilka razy byłam w lumpach, ale to chyba nie dla mnie. Nie lubię grzebać w stercie starych ciuchów, chociaż podziwiam tych co umieją odnaleźć tam takie perełki :p
OdpowiedzUsuńuwielbiam lumpy ale kupuję za dużo i później nie korzystam przeważnie z tych ubrań
OdpowiedzUsuńlubię kupować w sh ;)
OdpowiedzUsuńkiedyś chodziłam po lumpach i nic nie znalazłam dla siebie ;/ szczerze to mi się coś podoba jak to zobaczę na kimś np. w necie i nie potrafię wygrzebać czegoś fajnego w stercie ubrań :(
OdpowiedzUsuńJa przeważnie nie dostrzegam tego cudnego ciucha! Ale jak ktoś tylko go zacznie oglądać to już wiem że ja bym w tym genialnie wyglądała!
OdpowiedzUsuńOt mój problem, ale uwielbiam Sh.
ja kiedyś chodziłam, ale teraz w Warszawie fajnych lumpów jak na lekarstwo, jak już są, to wyceniają ciuchy, a nie na wagę... i za bluzkę masz zapłacić np. 25 zł, sweter 40, 50... wiadomo zależy jakie i ile warte w rzeczywistości, ale niestety ceny zawsze zawyżone, a nawet jak na wagę, to kg. za 120 zł... masakra!
OdpowiedzUsuńdużo dziewczyn popada w zakupoholizm w lumpach i biorą totalnie nie przypadne rzeczy , na to trzeba najbardziej uważać, a osobiście nie przepadam za lumpami ale jak uda mi się z nich zdobyć coś za grosze (od chodzących po sh koleżanek) wiem że to dobry zakup:)
OdpowiedzUsuńJa tez kocham zakupy w polskich lumpeksach. Ja jednak w dzien dostawy chodzilam nie za czesto, poniewaz bylo drogo (odziez na wage), ale szlam sobie w piatek gdzie bylo taniej i wtedy tez targaly mna takie fajne emocje.. czy znajde jeszcze cos ciekawego czy nie :D zazwyczaj przychodzilam z fajnymi produktami :D
OdpowiedzUsuńW charity shopach w Anglii jest o tyle inaczej ze nie ma grzebania, nie ma jako takich dni dostaw.. wiec to juz nie to, aczkolwiek ostatnio wyhaczylam markowe perelki :D (sa na blogu). Jak w lutym odwiedzę Polskę to od razu idę do lumpka mojego ukochanego :D Jak powiedzialam o tym mężowi to powiedzial ze zwariowalam :)
ja bym jeszcze dodała, żeby nie kupowac butów!!!! :P
OdpowiedzUsuńAle jak nowe to czemu nie :) wole dac mniej w sh niz w sklepie obuwniczym :) ale fakt ze uzywanych bym nie kupila..
OdpowiedzUsuńUwielbiam buszować po lumpkach, czasami naprawdę extra rzeczy można znaleźć :))
OdpowiedzUsuńJa żałuję, że nie ma w Holce lumpów :c
OdpowiedzUsuńmój ukochany lumpeks zaczął się cenić. 65zł kilogram. A jeszcze 3lata temu w tym małym mieście. w dniu dostawy było 30zł. Oj 3/4 szafy mojej to łupy:D
OdpowiedzUsuńile pieniędzy w kieszeni zostało.
Magdeusz
Umiejętność robienia zakupów w lumpeksach to dar. Ja niestety nigdy nic nie potrafię tam znaleźć dla siebie.
OdpowiedzUsuń