Witajcie!
Pamiętacie jak narzekałam jakiś czas temu
na wzmożone wypadanie kłaków i jakie pierwsze oznaki depresyjności
miałam z tego powodu?
Jak chciałam obcinać włosy na krótko i kupować perukę, coby ukryć i przytrzymać uciekające kudły?
Jak zaczynałam chodzić po ścianach i mieć stany lękowe że ostanę się łysa?
Na pewno pamiętacie.
Spieszę
jednak donieść, abyście w mękach niepewności nie trwali - że oto nastał
radosny dzień, w którym oświeciło mnie czemu tak się dzieje.
Mianowicie, wszystkiemu winne było nie złe odżywianie, nie stres, nie imprezy, ale... suszarka.
A konkretnie mówiąc jej brak.
Brzmi dziwnie?
Ano już spieszę z wyjaśnieniami.
Zacznijmy
może od początku, a mianowicie od tego, że w związku na fakt, że coraz
cieplej na dworze, przestałam jakieś dwa miesiące temu suszyć włosiska
do końca, mając nadzieję, na poskromienie puszenia się. I rzeczywiście -
stan puchości powoli ustawał, ustępując jednakowoż miejsca wzmożonej
emigracji włosowej.
Sądziłam że to naturalny stan rzeczy, tak jak zawsze w okresie letnim wzmożonego wypadania...
Teraz jednak coś mi się zdaje, że owe okresy sama sobie powodowałam unikaniem suszarki.
Oświecenie powyższe przybyło do mnie dnia przedwczorajszego, gdy bardzo się spiesząc, ponownie sięgnęłam po suszarkę.
Zaczęłam
następnie czesać kudły, przygotowana na ponową wielką emigrację a tu
szok - raptem kilka włosków tak jak przed okresem emigracyjnym.
Dziś sytuacja się powtórzyła - włosy wysuszone, mniej uciekinierów.
Dlaczego tak się dzieje?
A
dlatego, że ŁZS na łepetynie, jako środowisko grzybotwórcze, bardzo
lubi mokre i wilgotne powierzchnie - dotyczy się to nawet i skalpu.
Dlatego też włos mokry, włos niewysuszony sprzyja rozrodowi paskudnego
grzybacza. Teraz więc wszystko układa się w logiczną całość - więcej
grzybów i łuski na głowie - więcej łoju i uciekających kudłów.
Szkoda u licha, że na to nie wpadłam wcześniej, zwłaszcza, że jesienią i
zimą i wiosną problem wypadania mi nie dokucza, gdyż susząc włosy,
unikam tym samym wilgoci na skalpie.
Tak więc dziewczęta borykające się z ŁZS, suszcie łepetyny!
Lepiej mieć puch na łbie niż zero kudłów...
Kathy Leonia
Strony
GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE
Oświadczenie
Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!
Mój stary blog - Karia18
Szukaj na tym blogu
Bielenda
zdrowie
piątek, 4 lipca 2014
16 komentarzy:
ZAŁOŻENIA GŁÓWNE:
Jak czas pozwala - na niektóre komentarze odpowiadam.
***
Wchodzenie na banery reklamowe i klikanie w linki powoduje uciech na mej facjacie.
***
Jeśli konstruktywnie zaobserwujesz Leona to on zwykł odwdzięczać się tym samym. Nie musisz jednakowoż podawać adresu bloga.
***
Jeśli więc uporczywie linkujesz swoją stronę to wiedz, że trafiasz od razu do SPAMU. Wybitnie mnie to denerwuje.
***
Reklamujące się w komentarzach firmy zostają również uznawane za SPAM i usuwane. Od reklam jest zakładka KONTAKT/WSPÓŁPRACA
***
Komentarze, które są złośliwe, obraźliwe, wulgarne itp. zostają usuwane. Jeśli chcesz komentować - miej pewną godność.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To dobrze, że rozwiązałaś sytuacje:)
OdpowiedzUsuńNie wiem na razie badania muszę zrobić:)
Ojej... nawet nie wiedziałam o tym, że suszarka może być pomocna... :)
OdpowiedzUsuńja zawsze suzszę włosy :)
OdpowiedzUsuńjak nie wysuszę to wyglądam jakbym ich nie myła ;/
O proszę :P Ja chyba nie mam tego ŁZS, ale za to dobrze wiedzieć, jednak od czasu do czasu lepiej wysuszyć niż wcale xD
OdpowiedzUsuńCzyżbyś właśnie uratowała mi życie, czyt. resztę włosów? o.O Nigdy ich nie suszę i ledwo co mam już na głowie....
OdpowiedzUsuńno proszę, tak często się mówi, że lepiej nie suszyć włosów, tylko pozwolić im wyschnąć, a tu takie wiadomości! dobrze, że w końcu poznałaś przyczynę. pomysł z peruką niech idzie w kąt, bo masz śliczne włosy! :)
OdpowiedzUsuńNoo to jedno szczęście że nie umiem sobie odpuścić suszarki. Chociaż ja widzę tą tendencje u siebie, gdy jest straszna wilgoć na dworze to moja skóra głowy automatycznie z dnia na dzień zamienia się w ogromne pole walki. Między moja skóra a palcami .... :/
OdpowiedzUsuńW sumie też zauważyłam tendencje, że podczas jesieni/zimy moja skóra głowy ma się dobrze, a tuż gdy zaczynają się ciepłe miesiące cholernie trudno jest mi się z nia dogadać.
Ah jakie to życie ciężkie z tak problematyczna skóra głowy :/ a u mnie od dłuższego czasu pada deszcz, przechodzą burze..
O! I pytanie czy poszłaś kiedyś spać w mokrych włosach? Nie skutkowało to rano czymś przerażająco okropnym na głowie? Moja skóra tak wlasnie reaguje..
Ja od zawsze mam problem z wypadaniem włosów... i nigdy nie używam suszarki... może jednak powinnam zacząć .. Dzięki :*
OdpowiedzUsuńKochana gratuluje odkrycia :)! Ciesze sie, ze znalazlas przyczyne i mam nadzieje, ze teraz juz bedzie dobrze :) Tak z ciekawosci sprawdza na sobie, czy sposob z suszarka nie zadziala, bo i ja podejrzewam u siebie LZS ;/ Wlosow nie susze wogole, wiec jak pomoze, bede Cie wyslawiac pod niebiosa :)
OdpowiedzUsuńNo tak, logiczne. Dobrze, że już odkryłaś powód wypadania :)
OdpowiedzUsuńdziwne to trochę dla mnie , bo suszenie niszczy włosy. Ciekawe
OdpowiedzUsuńA u mnie jest na odwrót, właśnie ŁZS mi się pogarsza przy suszeniu włosów, aczkolwiek słyszałam teorię, że niektórym osobom właśnie suszenie pomaga. Widać co głowa to inna historia:)
OdpowiedzUsuńZaprzyjaźnię się z suszarką :)
OdpowiedzUsuńO! W końcu jakaś dobra wiadomość co do mojego używania suszarki :PP
OdpowiedzUsuńa ja w ogóle nie używam suszarki ;)
OdpowiedzUsuńEjjj, bez kitu...
OdpowiedzUsuńMi też mniej wypadają... Nie suszyłam W OGÓLE od 3 lat!!! Na łzs cierpię 2...
Teraz suszę od tygodnia i serio mniej wypada...