Witajcie!
Dziś czas na kolejną część moich porodowych doświadczeń.
Teraz skupimy się na kwestii związanej bezpośrednio ze wcześniejszym postem porodowym, czyli cecarskim cięciem.
Zakończyłam moją opowieść na tym, że po narodzinach córki, zostałam oddelegowana na salę pooperacyjną.
Tak więc niczego nieświadoma, pełna błogiego spokoju płynącego z pooperacyjnego znieczulenia, cieszyłam się obecnością śpiącej obok mnie Fasolki.
Patrzyłam na nią i nie wierzyłam, że to już po wszystkim, i że jest z nami na świecie
Za kilka chwil jednak mój miły ducha stan zmienił się w koszmar i horror... gdy proszki i kroplówki znieczulające przestały działać...
Bolało mnie w środku dosłownie wszystko.
To było takie rwanie od wewnątrz, jakby jakiś obcy chciał mi wygryźć trzewia i wydostać się na powierzchnię. Nie mogłam się ruszyć kompletnie, byłam jak sparaliżowana.
Leżałam po prostu plackiem, bo każdy, nawet drobny manewr powodował uczucie, jakby moja blizna po cc zaczęła się rozchodzić.
Spanikowana dzwoniłam kilka razy po pielegniarkę, ale ta stwierdziła tylko, żebym nie przesadzała, bo rana operacyjna nie ma prawa pęknąć.
Cóż łatwo jej mówić, ale dla mnie to była prawdziwa katorga, bo nie dość, że cierpiałam, to jeszcze musiałam sama ogarniać małego człowieczka.
Pierwsze wstanie z łóżka, pierwsze kroki i pójście do toalety będę pamiętać do końca życia.
Trwało to dosłownie wieki...
Nigdy nie czułam się tak obolała, bezradna, zdana na siebie i swój organizm.
Z tyłu głowy wiedziałam, że muszę być silna, bo przecież Fasolkę trzeba przebrać, nakarmić, utulić.
Tak więc nie pozostało mi nic innego, jak zakasać rękawy, zacisnąć zęby i powoli, powoli zacząć wracać do normalnej funkcjonalności.
Na całe szczęście, gdy po szpitalu wróciłam do domu, do pomocy miałam teściową i męża.
Nie wiem, jakbym bez nich sobie poradziła, bo przez dwa tygodnie nie mogłam nic dźwigać, podnosić, schylać się. Wszystko mnie bolało tak, że ryczałam na głos.
Można rzec, że darłyśmy się unisono, bo ja na jeden głos, a Fasolka na drugi.
Dopiero po upływie trzech tygodni byłam na tyle sprawna, że mąż wrócił do pracy, a teściowa do swoich obowiązków.
Czy żałuję tej nagłej decyzji lekarzy o konieczności wykonania cc?
Absolutnie nie.
Myślę, że jeśli z mężem zdecydujemy się na kolejne dzieci w przyszłości, to na pewno będę chciała mieć cc na życzenie.
Wolę cierpieć przez dwa tygodnie, niż ponownie doświadczyć bóli porodowych...
A Wy mamuśki jakie macie doświadczenia porodowe?
Kathy Leonia
Miałam dwie cesarki po pierwszej ciężko mi było dojść do siebie, a po drugiej wszystko było dużo szybciej. Myślę, że to wina lekarzy, bo rodziłam w innych szpitalach i te leki przeciwbólowe były różne.
OdpowiedzUsuńKażdy inaczej ból odczuwa, nie powinny pielęgniarki/lekarze tak mówić... A mówią. Nad głową mojej mamy w szpitalu latały teksty, że "pacjenci to sie tak ze sobą pieszczą". :( Ja wiem, że ochrona zdrowia jest przemęczona, przepracowana, niedowartościowana finansowo, ale czasem naprawdę mogliby sie powstrzymać...
OdpowiedzUsuńMogłaś dostać łagodniejszą odpowiedź przy takich bólach. Dla personelu medycznego może to i normalka, ale to Ciebie wszystko bardzo bolało. Dobrze, że już możesz funkcjonować normalnie. Wszystkiego dobrego dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka miała 3 x cc. Skoro uważasz że dla Ciebie to jest dobre rozwiązanie, to dobrze. Każdy robi jak uważa.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że moje pierwsze cc było traumatyczne, ale drugie rok później o dziwo nie przysporzyło mi zbyt dużo bólu.
OdpowiedzUsuńNaprawdę wiele zależy od personelu medycznego i bardzo mi przykro, że zostałaś tak potraktowana.
OdpowiedzUsuńReading about your experiences is very new and enlightening to me.
OdpowiedzUsuńI am biologically a male, have never had children, did not have any sex education in school, and was raised by puritanical parents who never talked about anything related to sex (other than in a disparaging way) and even less about pregnancy or childbirth. Thank you for writing about your experiences.
Congratulations on having given birth, and best wishes going forward!
Brzmi strasznie, chyba bym nie zdecydowała się na CC gdyby nie było takiej konieczności. Ja w kilkanaście minut po porodzie wstałam z fotela i poszłam sama do sali. Ale jak to powiedziała lekarka "miałam szczęście", więc wiem, że takie lekkie porody, to rzadkość.
OdpowiedzUsuńJa zostałam przygotowana do cc, bo małej przy skurczu spadło tętno. Lekarz wyszedł, a ja zaczęłam rodzić naturalnie... Wszyscy byli w szoku, bo według lekarzy do porodu był jeszcze czas. Moja córcia zarządziła jednak inaczej wprawiając w osłupienie cały personel :)
OdpowiedzUsuńMe alegro que estés mejor y que tu bebe este bien. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńI have never had an experience like this. but when I read your story, you are amazing! may your sacrifice be rewarded with the best reward. May God always bless you.
OdpowiedzUsuńЗдравствуйте, Кэти! Главное, что всё болезненное позади, и у Вас есть чудесный ребёнок. Поздравляю Вас и Вашу семью с наступающим Новым годом и прошедшим Рождеством! Счастья, Здоровья, Удачи в Новом году!
OdpowiedzUsuńKathy, Happy New Year!
OdpowiedzUsuńWspółczuję bardzo takiego bólu i podziwiam, jesteś mega dzielna!
OdpowiedzUsuńJa jeden poród miałam naturalny, drugi przez cc. I powiem Ci,że gdyby jeszcze miała rodzić to na pewno nie poprosiłabym o cc. Jeśli by trzeba ze wskazań medycznych ( jak przy drugim porodzie- młoda obrócona była miednicą) to oczywiście. Ale sama nigdy, jestem już 11 lat po cc i do dzisiaj odczuwam tego skutki....
OdpowiedzUsuńBardzo często kobietom wydaje się, że CC to wybawienie, dlatego posty ukazujące dwie strony medalu są bardzo potrzebne :)
OdpowiedzUsuńTeż miałam cesarkę, lekarz zdecydował jakieś dwa tygodnie przed rozwiązaniem (syn był wielki, ważył ponad 5 kg). Ale to już było tak dawno, w tym roku minie dwadzieścia lat! Ale pamiętam, ból był okropny i dochodzenie do siebie też :/
OdpowiedzUsuń