Witajcie!
Dziś czas na drugą część porodowych opowieści.
Tu zapraszam na poprzednią: Klik!
Tym razem pora na coś najbardziej spędzającego sen z powiek przyszłym mamom, czyli bólach porodowych.
Najpierw tradycyjnie chwila mądrości z Internetów, które to mianem bóli porodowych określają pierwszą fazę porodu, gdzie to zaczyna rozwierać się szyjka macicy, szykująca się do wydania dziecka na świat. Powszechnie przyjęło się uważać, że ten rodzaj dolegliwości jest jednym z najsilniejszych, jakich może doświadczyć człowiek w swoim żywocie. Ból ten ma charakter trzewny, rozlewający się po całym dole brzucha. Wiadomo, że każda kobieta inaczej przeżywa wspomniane wcześniej nieprzyjemności, ale najczęściej określa się je podobnymi do bólu mentruacyjnego.
Ja owe boleści zapamiętam na pewno do końca życia...
Wszystko zaczęło się mniej więcej o godzinie 16, kiedy to już byliśmy w drodze do szpitala. Poczułam typowy ból dla menstruacji, ot taki, jakbym zaraz miała dostać krwawienia. Nie przejęłam się więc tym za bardzo, bo domyślałam się, że to dopiero początek całej akcji...
Do kliniki dotarliśmy mniej wiecej na godzinę 17, a natężenie dolegliwości było ciutkę większe.
Zostałam wtedy zbadana przez położną, która na wieść o tym, że chyba mam już skurcze, zaczęła się wręcz śmiać, twierdząc, że do tego to jeszcze daleka droga.
Zostałam jednak od razu przyjęta do szpitala, gdzie miałam oczekiwać na dalszy rozwój zdarzeń.
Tu za dużo się nie działo, ot jedynie cały czas czułam coraz to bardziej mocniejszy ból, który pojawiał się regularnie co kilka minut.
I tak minęła mi godzina 18, 19 i 20.
W międzyczasie rozmawiałam z mężem, zjadłam "pyszną" szpitalną kolację (kanapki z mielonką), popisałam trochę na telefonie z koleżankami i rodziną.
I bardzo dużo piłam wody, bo dosłownie czułam się wyschnięta od środka.
Wszystko nabrało tempa mniej więcej o godzinie 21, kiedy następujące po sobie partie skurczy były już tak intensywne, że dosłownie zapierało mi dech i przy każdej kolejnej fali bólu dosłownie wyłam, płacząc i wbijjąc paznokcie w ramię wspierającego mnie męża.
Kilka razy prosiłam zaglądającą do mnie położną, aby podała mi jakiś środek znieczulajacy, na co ta mówiła, że na znieczulenie jeszcze jest za wcześnie i dopiero mogą mi zrobić zastrzyk (a dokładnie znieczulenie zewnątrzoponowe) około północy...
A to dlatego, że miałam za małe rozwarcie i aby nie spowolnić akcji porodowej wstrzykiwanym medykamentem, trzeba zaczekać, aż otwór wyjściowy otworzy się bardziej.
Nie muszę mówić, że do tej godziny 24 czekałam jak na zbawienie, a czas oczywiście jakby stał w miejscu... Nie jestem w stanie opisać skali intensywności tego bólu, to było coś tak okropnego, jakby mnie rozrywali od środka. Ból okresowy to nic w porównaniu do tego... Człowiek ma ochotę zdechnąć, przeklina wszystko i wszystkich, a najbardziej chłopa, że on tylko sobie zapłodnił, a Ty kobieto cierp i za siebie i za niego... I że już nigdy więcej żadnych dzieci nie chcę.
Na szczęście wreszcie nadszedł koniec mojej męki i dostałam obiecany zastrzyk znieczulający w kręgosłup - niezbyt miła procedura, wkłuwają się w któryś tam kanał kręgowy - po którym to całe boleści odeszły w siną dal. Znów mogłam oddychać, mówić i uśmiechać się. Jedyne, co mnie wtedy zaczęło martwić to fakt, że mogę nie czuć zbliżającej się akcji właściwej porodu, czyli parcia.
Nie było tego mi jednak dane doświadczyć, bowiem po kolejnej godzinie oczekiwania na powiększenie rozwiarcia - doszłam do 8 cm - padła decyzja o wykonaniu cesarskiego cięcia.
Czemu?
A o tym w kolejnej części.
A Wy mamusie jak wspominacie Wasze bóle porodowe?
Kathy Leonia
Nie mam dzieci, ale przyznam, że wizja porodu mnie przeraża.
OdpowiedzUsuńThis is very painful!
OdpowiedzUsuńnie mam dzieci, więc nie mam takich wspomnień ;)
OdpowiedzUsuńJa miałam dwie cesarki, więc mnie bóle porodowe ominęły.
OdpowiedzUsuńIt was a long time ago, but I remember the pain and it was awful! Valerie
OdpowiedzUsuńI had cesarea too in my two pregnancies. Willing to read the next post!
OdpowiedzUsuńO doskonale pamiętam moje bóle porodowe. Zaczęło się nad ranem, jak leżałam jeszcze w łóżku, od razu miałam je bardzo częste, mąż liczył że co kilka minut zadzwonił po taksówkę. W szpitalu nie wzięli tego na poważnie, kazali czekać na korytarzu, gdzie co chwilę miałam atak. W końcu wzieli mnie na fotel i okazało się, że już właściwie rodzę. Wody mi nie odeszły, dopiero lekarka przekuła i poleciało. Parłam chyba z trzy razy i synek wyskoczył. Miałam wrażenie że wszystko trwało jakieś 15 minuty. Skurcze wspominam jak mocny ból miesiączkowy, z resztą do dzisiaj mam tak bolesne miesiączki, jakbym rodziła :/Jednak odbyło się bez znieczulenia;)
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Nie chciałbym przez to przechodzić. Mam nadzieję, że żaby mają lepiej pod względem rodzenia. ;)
OdpowiedzUsuńNie mam dzieci, ale chętnie czytam o Twoich doświadczeniach. :)
OdpowiedzUsuńI don't think I ever experienced such horrid backpains until then. I remember how famished I felt to, afterwards. I could have eaten a steak.
OdpowiedzUsuńOjej, jakie realne wspomnienia. Myślę, że przestraszyłaś połowę przyszłych matek :)
OdpowiedzUsuńJak tak czytam o porodach, to cieszę się, że miałam dwie cesarki.
OdpowiedzUsuńO rany....
OdpowiedzUsuńBom dia. Obrigado por dividir sua história e lembranças conosco.
OdpowiedzUsuńMnie czeka poród i bardzo się boję. A jak po cc?
OdpowiedzUsuńNawet nie chcę sobie wyobrazić tego bólu, bo mnie już brzuch boli po tym, co przeczytałam, serrio. hehe Silna jesteś kobieta. :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że to już za Tobą! Wiele kobiet źle wspomina swój poród, ale jesteśmy silnymi babkami, chociaż z jednej strony jest to przykre że w taki sposób celebrujemy ten moment.
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy powodu, ale wyobrażam sobie, że jest ciężko.
OdpowiedzUsuńNie mam dzieci, więc nie mam żadnych doświadczeń na tym polu.
OdpowiedzUsuńUy debió ser dificil. Me alegro que estés bien. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńUy eso debió ser muy dificil y doloroso. Me alegro que esten bien. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńCzuję się jakbym rodziła z Tobą ;) A tak serio.. współczuję, okrutnie to brzmi, czemu kobiety zawsze tak muszą cierpieć ;/
OdpowiedzUsuń